Duchowy trąd

 
HOMILIA NA XXVIII NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ Rok C

Dwa, z trzech dzisiejszych czytań, zwracają naszą uwagę na nieszczęśliwą sytuację trędowatych.

Trąd to straszna choroba, kiedyś nieuleczalna i zaraźliwa. Skazuje chorego nie tylko na ogromne cierpienie fizyczne, lecz również na izolację od społeczności. Dzięki Bogu trąd jest dzisiaj uleczalny i przynajmniej w Europie został pokonany, chociaż niestety zbiera jeszcze swoje żniwo w Afryce i w Azji. Według Światowej Organizacji Zdrowia w 2005 roku w świecie chorowało na trąd jeszcze ok. 15 milionów ludzi.

Nikt z nas, na szczęście, nie chorował na trąd. Istnieje jednak duchowy rodzaj trądu, który nie został pokonany, a wręcz przeciwnie, rozwija się coraz swobodniej we współczesnym świecie. Tym rodzajem trądu jest egoizm, na który niestety, choć trochę chorujemy wszyscy. Egoizm jest też zaraźliwy i również wydaje się nieuleczalny, chociaż jest na to lekarstwo. Jak objawia się egoizm? Symptomy egoizmu są bardzo różne, ale zatrzymajmy się na chwilę nad dwoma z nich, które dzisiaj rzucają się szczególnie w oczy.

Pierwszy objaw egoizmu to podziały. Egoista jest skłonny do absolutyzowania swoich poglądów, do narzucania własnych programów. Nie szanuje tych, którzy myślą inaczej i chcą realizować inne programy. Wtedy, rodzą się podziały, dzisiaj bardzo widoczne zarówno w rodzinach, w Kościele, jak i w społeczeństwie.

Zatrzymujmy się na chwilę przy podziałach w Kościele. Są tacy, na przykład, którzy chętnie dzielą Kościół na „zamknięty” i „otwarty”. Według niektórych przedstawicieli Kościoła „otwartego” Kościół powinien się bardziej „otworzyć” nie tylko na dialog z ludźmi inaczej myślącymi, co jest oczywiście dobre i koniecznie, ale przede wszystkim na standardy laicko-europejskiej moralności. Wtedy – ich zdaniem – rzesze wiernych na nowo wypełniłyby świątynie. Inaczej, zapowiadają ich ucieczkę. Dzięki Bogu, do tej pory w Polsce nie widać, żeby kościoły pustoszały, natomiast w tych krajach Europy Zachodniej, gdzie Kościół jest niby „otwarty”, pustoszeją już od dawna. Dzielenie Kościoła na „zamknięty” i „otwarty” jest niezrozumieniem samej istoty Kościoła. Kościół Katolicki jest powszechny i dlatego nigdy nie był, nie jest i nie może być zamknięty. Gdyby był zamknięty, nie mógłby się rozszerzać na cały świat. Tak samo każda inna wspólnota. Kiedy, na przykład, widzimy, jak dynamicznie rozwija się Rodzina Radia Maryja, możemy być pewni, że ona nie jest zamknięta, jak mówią niektórzy, lecz jest jak najbardziej otwarta na ludzi. Bramy Kościoła zawsze były i pozostaną otwarte dla każdego człowieka, który chce do niego wejść, gdy szuka Jezusa i przyjmuje Jego naukę taką, jaką głosi Pismo Święte i nauczanie magisterium Kościoła. Bramy Kościoła nie są, natomiast, otwarte ani dla grzechu, ani dla innej nauki i innej moralności, na przykład o małżeństwie, o rodzinie i o świętości życia ludzkiego, niż nauka i moralność katolicka. Jeśli ktoś, pod szyldem „otwartości” i „odnowy” Kościoła lansuje „inną” interpretację nauki Chrystusa i „bardziej europejskie” zasady moralne, warto mu przypomnieć słowa Matki Teresy z Kalkuty, która na pytanie: „Co trzeba odnowić w Kościele?” odpowiadała: „Mnie i Ciebie”.

Drugi dzisiejszy objaw egoizmu to konsumizm.

Współczesny świat obiecuje człowiekowi szczęście, wskazując jako drogę do niego „więcej mieć”. Reklamy przekazywane przez media sugerują: „Kup to lub tamto. Spróbuj to lub tamto, a wtedy będziesz nowoczesny, wtedy będziesz się liczył. Będziesz szczęśliwszy, gdy będziesz więcej posiadał”. Dążenie do zaspokojenia podstawowych potrzeb jest uzasadnione. Jeśli, natomiast, to dążenie przekracza granicę skromnego komfortu i nie bierze pod uwagą sytuacji, ludzi, którzy mają problem, by związać koniec z końcem, i potrzebują naszej pomocy, to znaczy, że ów trąd już się we mnie rozwija, powodując, jak prawdziwy trąd, znieczulicę. Jeśli kierunek moich dążeń się nie zmieni, droga, którą idę, doprowadzi do złotej klatki mojego ja. Ona błyszczy niby złotem, ale z czasem okaże się przede wszystkim klatką, a może nawet izolatką. Każdy egoista bowiem jest skazany wcześniej czy później do wewnętrznej i zewnętrznej samotności, a samotność nie jest dobrym towarzystwem. Nastawienie dawania otwiera natomiast drogę do budowania dobrych relacji z ludźmi, którzy nas otaczają.

Pozwólcie, abym opowiedział coś o moich początkach życia w Ruchu Focolari.

Kiedy poznałem Ruch Focolari, byłem studentem medycyny i na uczelnię dojeżdżałem skuterem. Czasami fokolarini, aby pojechać na apostolat, prosili mnie o pożyczenie skutera. Wtedy jechałem na uczelnię rowerem, a kolegom, którzy się dziwili, mówiłem: „Oszczędzam”. Kiedy byłem już lekarzem i miałem samochód, czasem fokolarini prosili o pożyczenie samochodu, a ja jechałem do szpitala skuterem i też mówiłem: „Oszczędzam”. To, że dawałem do dyspozycji dla focolare najpierw skuter, a późnej samochód powodowało, że fokolarini od razu czuli moją bliskość. Ta komunia dóbr materialnych pomogła mi nawiązać dobry kontakt z braćmi i siostrami, czuć się z nimi jak w rodzinie.

Kultura dawania jest właściwym lekarstwem na leczenie egoizmu. Ona buduje wspólnotę nie tylko dachu, stołu czy klęcznika, lecz wspólnotę życia, gdzie jedni uczestniczymy w cierpieniach i radościach drugich oraz pomagamy sobie nawzajem; wspólnotę, gdzie obecny jest Chrystus. A On leczy. Przyszłość należy do tych, którzy nie żyją w pojedynkę, lecz w rodzinach lub we wspólnotach.

Kiedy, żyjemy w takich wspólnotach, doświadczamy, że Jezus powoli, ale konsekwentnie leczy nasz trąd, daje nam nowe duchowe impulsy i dużo radości.

ks. Roberto

Regulamin(500)