Tajemnica Trójcy Świętej

 
UROCZYSTOŚĆ TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ

Dzisiaj obchodzimy – tylko jeden raz w roku liturgicznym – Uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Zatrzymajmy się, więc przynajmniej ten jeden raz, przy rozważaniu tajemnicy Trójcy, aby zrozumieć, jak Ona może inspirować nasze życie.

Tajemnica Trójcy

To, że Bóg jest Trójcą, zostało nam objawione dopiero przez Pana Jezusa. Naród wybrany tego nie wiedział. Dla Żydów Bóg był istotą jednoosobową. Dlatego za każdym razem, kiedy Pan Jezus występował jako Syn Boży, czyniąc się równym Bogu, doprowadzał faryzeuszów do białej gorączki, bo byli przekonani, że bluźni. To była główna przyczyna skazania Go na śmierć: bluźnierstwo.

To, że Bóg jest Trójcą, wynika, jednak, z samej Jego istoty.

Bóg jest Miłością, a miłość jest relacją międzyosobową. Miłością nie da się żyć w pojedynkę.

Dlatego Bóg jest Jednością Trzech Osób: Ojca i Syna, i Ducha Świętego, Osób równych i odrębnych, żyjących w miłości wzajemnej.

Można powiedzieć, że dzisiejsza Uroczystość, to „Uroczystość Boga Jedności”, to „Uroczystość Boga Wspólnoty”, to „Uroczystość Boga rodziny”.

Jak się ma tajemnica Trójcy Świętej do życia ludzi i w końcu do życia każdego z nas?

W Księdze Rodzaju czytamy, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a więc właśnie na podobieństwo Trójcy. Dlatego, po stworzeniu Adama, Bóg powiedział: „Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam” i stworzył Ewę.

Człowiek został pomyślany jako istota społeczna, powołana, by wszędzie tworzyć wspólnotę, czy to rodzinę, czy to innego rodzaju wspólnotę, gdzie może żyć dla innych, a nie dla siebie samego i gdzie może doświadczać wzajemności.

Jak człowiek może realizować to powołanie?

Aby pomóc nam budować taką wspólnotę – tak w rodzinie, jak i w pracy, w parafii, w społeczeństwie – Jezus zostawił nam przykazanie, które określił jako Nowe i Swoje: „Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem”.

„Tak, jak ja was umiłowałem”.

Oddając życie za nas, przekazał nam miarę miłości, którą powinniśmy urzeczywistniać między nami: powinniśmy być gotowi oddać życie jeden za drugiego.

Taka jest miara miłości chrześcijańskiej.

Ta miłość nie jest ozdobą życia chrześcijańskiego, dostępną tylko niektórym bohaterom.

Ona jest dowodem tożsamości chrześcijanina. Jezus przecież dodał coś bardzo ważnego: „Po tym poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie”.

Żyjemy w czasach, kiedy tak potrzebna jest Nowa Ewangelizacja. Jeśli chcemy pomóc wielu zagubionym odnaleźć na nowo drogę życia chrześcijańskiego, jeśli chcemy, by ludzie nas rozpoznawali jako chrześcijan, nie wystarczy, żeby nas widzieli zgromadzonych na modlitwie, bo takich można spotkać też w innych religiach.

Ludzie muszą widzieć, że miłujemy się wzajemnie, bo na tym polega istota życia chrześcijańskiego.

Pierwsi chrześcijanie dobrze to rozumieli i realizowali tak, że poganie o nich mówili: „Patrz jak się wzajemnie miłują i gotowi są oddać życie jeden za drugiego”. To świadectwo było tak pociągające, że wielu pogan nawróciło się na chrześcijaństwo.

Z biegiem wieków, w miarę wzrostu liczby chrześcijan, Kościół stał się bardziej masowym niż wspólnotowym.

Sami chrześcijanie zaczęli traktować wiarę i religię jako sprawę osobistą, przeżywaną indywidualnie w przybytku własnej duszy, a nie we wspólnocie braci i sióstr.

Osłabienie życia wspólnotowego zostało wykorzystane przez sekty, które wyciągały wielu katolików z Kościoła, ukazując im atrakcyjność własnej wspólnoty, jak i przez komunistów oraz liberałów, którzy lansowali, i którzy nadal lansują niebezpieczną tezę, że „religia jest sprawą wyłącznie prywatną”, by w ten sposób eliminować jej wpływ na życie publiczne.

Musimy odnowić świadomość, że chrześcijaństwo jest religią relacji człowieka nie tylko z Bogiem, lecz również z drugim człowiekiem, że jesteśmy powołani, by budować wspólnotę.

Czasem może myślimy, że przecież już tworzymy wspólnotę, bo żyjemy w tym samym Kościele, modlimy się razem podczas Eucharystii, a nawet czasem żyjemy pod jednym dachem i spożywamy posiłki przy jednym stole.

Wszystko to jest oczywiście bardzo dobre, ale nie wystarcza dla stworzenia wspólnoty, bo to wszystko można robić będąc wobec siebie obojętnymi, a czasem może nawet skłóconymi.

Trzeba zobaczyć, czy nasza parafia jest wspólnotą serc. Czy staramy się uczestniczyć jedni w radości i w cierpieniach drugich. Czy spotykamy się tylko od nabożeństwa do nabożeństwa. Czy pomagamy sobie wzajemnie na co dzień w małych czy większych sprawach. Czy czujemy się odpowiedzialni jedni za drugich. Czy wspieramy się duchowo i materialnie w dążeniu do głębszej jedności z Bogiem i między sobą. Czy staramy się wspólnie angażować w służbie dla Kościoła i społeczeństwa.

Tylko taka wspólnota jest wspólnotą na wzór Trójcy Świętej.

Taka wspólnota jest źródłem radości i apostolskiego zapału.

Jej rozwój zależy od każdej i każdego z nas, ode mnie i od Ciebie.

Żyjemy w czasie po uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Duch Święty to źródło odwagi i odnowy.

Św. Jan Paweł II pozostawiał program dla Kościoła na trzecie tysiąclecie: „Czynić Kościół domem i szkołą komunii” to jest wspólnoty.

Starajmy się, więc zaangażować wszystkie siły, które Bóg nam daje, aby taka wspólnota rozwijała się w naszej parafii, na chwałę Boga i dla dobra wszystkich.

Ks. Roberto

Regulamin(500)