Być znakiem wiosny

 
HOMILIA NA XI NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ

Słuchając tekstów dzisiejszych czytań można mieć wrażenie, że zostały one dobrane na tę porę roku, na wiosnę. Jest mowa właśnie o ziarnach, o kłosach, o zbożu, o jarzynach, o tym, co rozwija się teraz na naszych oczach.

         Niedawno była zima.

Co spowodowało, że teraz zamiast śniegu jest żywa zieleń, kwitną kwiaty, rosną plony, fruwają ptaki, że cała przyroda tętni nowym życiem?

Główną przyczyną wiosny jest słońce. Wiosną ziemia przybliża się do słońca i przez swoje pochylenie odsłania jakby przed nim swoją twarz. Słońce świeci wtedy dłużej i mocnej. Temperatura rośnie i wszystko jak widzimy się rozwija.

Podobnie dzieje się w naszym życiu.

Słońcem naszego życia jest Bóg. On podarowuje nam stale swoją energię, swoją ogromną miłość.

Skutki Jego działania w naszym życiu zależą jednak od naszej bliskości do Niego.

Kiedy czujemy, że w naszym życiu nie ma wiosny, powinniśmy zobaczyć czy nie istnieją jakieś chmury, które zasłaniają słońce.

Mogą nimi być nawet małe przywiązania do czegoś, co w danej chwili nie jest wolą Bożą.

Trzeba czuwać, aby na pierwszym miejscu zawsze był Bóg i to, czego On od nas chce w danym momencie. Inaczej doświadczamy, że niezauważalnie w naszej duszy robi się ciemno i zimno.

Jeśli natomiast powracamy do życia według tego, co jest wolą Bożą w danej chwili, powracamy do modlitwy i do życia, jako daru dla ludzi, z którymi żyjemy, podarowując im swój czas i swoją służbę, wówczas Bóg daje nam odczuć na nowo swoją bliskość i ciepło swojej wielkiej miłości. W duszy powraca wiosna.

Słońce jest główną przyczyną wiosny, a ziarna są główną przyczyna życia. Gdyby nie było ziaren, mimo słońca nie byłoby roślin, nie byłoby zieleni.

Jeśli słońce można porównać do Boga, ziarno można porównać do człowieka.

Ziarno jest małe i niepozorne. Kiedy bierzemy ziarno do ręki, trudno sobie wyobrazić, że z czegoś takiego rozwinie się kłos lub drzewo.

Również człowiek jest mały. Wystarczy lacieć samolotem i patrzeć w dół, aby zobaczyć jak duży jest człowiek. Trudno wtedy sobie wyobrazić, że z takiego maleństwa, może rozwijać się coś wielkiego, że z człowieka mogą się rodzić wielkie dzieła, czy to na polu sztuki, techniki, polityki, czy Kościoła?

Historia ludzkości udowadnia jednak, że jest to możliwe.

Staje się tak wtedy, kiedy człowiek, jak ziarno, potrafi umrzeć wobec siebie i własnego ja, aby podarować się innym.

Wtedy człowiek przynosi owoc obfity.

Wszyscy wielcy ludzie w historii z samolotu wyglądaliby tak mali jak inni, a stali się tak wielcy poprzez wielkie poświęcenie w służbie ludziom. Wystarczy pomyśleć o Janie Pawle II, Matce Teresie i o Chiarze Lubich, aby to zrozumieć.

Patrząc na dzisiejszy świat, można czasem mieć wrażenie, że przeżywamy okres zimy. Trudno o ciepło czasem nawet w rodzinach. Tyle jest w nich kłótni i rozwodów, a w społeczeństwie tyle jest walk i wojen.

Wiosna może jednak nadejść.

Potrzebne jest słońce, potrzebni są ludzie żyjący w Słońcu. Tacy ludzie, poprzez dobrą modlitwę, poprzez życie chwila po chwili według woli Bożej, poprzez konkretną służbę swoim bliźnim, stają się podobni do soczewki, która skupia promienie słońca na ludziach i na środowiskach, ocieplając atmosferę rodzinną i społeczną.

Tacy ludzie są podobni również do ziarna. Tak jak ziarno obumierają, umierają wobec pragnień własnego ja.

Ci ludzie tracą własną, a zyskują Bożą osobowość.

Tacy ludzie jak ziarna przyniosą plon obfity.

Oby takich ludzi, było jak najwięcej.

Wtedy społeczność naszego środowiska, czy to w Trzciance, w Wildze, w Garwolinie lub gdzie indziej w Polsce będzie znakiem wiosny dla wielu ludzi.

                                                                  Ks. Roberto

Regulamin(500)