Dzisiejsza Liturgia Słowa podkreśla, że Bóg jest Miłością miłosierną. Dlatego najbardziej są Mu bliscy ubodzy, pokrzywdzeni oraz grzesznicy, którzy się nawracają .
Ten wątek pojawia się w dwóch czytaniach.
Księga Syracydesa mówi o biednych, sierotach i wdowach oraz zapewnia, że modlitwa biednego przenika obłoki i osiąga cel, ponieważ Bóg jest na nią szczególnie wrażliwy. Ewangelia św. Łukasza przedstawia natomiast, jak pokorna modlitwa grzesznika przyciąga Boże miłosierdzie. Czyni to za pomocą kolejnej, znanej nam przypowieści. Scena jest, jak zwykle, żywa i wymowna. Faryzeusz i celnik przyszli do świątyni, aby się modlić.
Pierwszy z nich, to asceta: pości dwa razy w tygodniu. To porządny człowiek: daje dziesięcinę z wszystkiego, co nabywa. Postępowanie wzorowe. Problem w tym, że zachowuje się jako ktoś, kto z tych właśnie powodów nie potrzebuje Bożego miłosierdzia. Stoi dumny z siebie, wylicza swoje zasługi i wywyższa się nad drugiego, patrząc na niego z pogardą. Drugi natomiast to rzeczywiście grzesznik. Ale, głęboko świadomy swojej nędzy, stoi daleko i nie ma nawet odwagi wznieść oczu ku niebu. Prosi tylko Boga o litość.
Jezus powiada, że ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Pokora celnika miała dla Boga większe znaczenie, niż wszelkie jego winy i grzechy, a pycha faryzeusza pomniejszała wszelkie jego zasługi. Pokora przyciąga Boże miłosierdzie. Pycha, natomiast je oddala.
Jak to się ma do dzisiejszej rzeczywistości?
W dzisiejszym świecie nieczęsto można znaleźć ludzi tak przestrzegających Boże Prawo jak ten faryzeusz, ale coraz częściej zdarza się spotykać ludzi, podobnych do niego w samozadowoleniu. Coraz mniej, natomiast, jest ludzi proszących o Bożą litość, chociaż coraz więcej jest tych, którzy jej bardzo potrzebują. Główną wadą współczesnego człowieka jest pycha. Z powodu postępu technicznego i cywilizacyjnego człowiek, – przynajmniej w Europie zachodniej, ale nie tylko – czuje się coraz bardziej pewny siebie. Na ogół wystarcza mu pieniędzy, aby jeść i pić, mieszkać i poruszać się samochodem, wyjeżdżać na wakacje i zapewnić sobie rozrywki, ma ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne.
Współczesna kultura liberalna przedstawia mu jako postępową tezę podsuwaną już przez węża w Raju, że człowiek ma prawo sam ustalać, co dobre a co złe, a Bóg się nie liczy. Maleje szacunek do tego, co Bóg stworzył. Prowadzi się różnego rodzaju eksperymenty i manipulacje genetyczne nie tylko z roślinami i zwierzętami, ale i z samym człowiekiem, ustalając między innymi również, czy ma prawo do życia czy nie. W Europie zachodniej, ale nie tylko, zanika poczucie sacrum i poczucie grzechu. Ludzie przestają chodzić do kościoła i do konfesjonału. A kiedy już pójdą, zdarzają się takie zabawne epizody, (nie wiem czy rzeczywiście są one zabawne) jak ten, że ktoś mówi spowiednikowi, że nie ma grzechów.
Konieczne jest głębokie nawrócenie. Polska jest pewną wyspą pośród tego wzburzonego morza. Pokora jeszcze tutaj istnieje. Dowodzi tego chociażby ostatnio, Wielka Pokuta Narodowa.
Może Bóg chce wysłać stąd do Europy przesłanie o pięknie życia chrześcijańskiego, wskazujące, że warto ponownie nawiązać do chrześcijańskich korzeni naszego kontynentu. Do tego celu potrzebni są prawdziwi świadkowie wiary, tacy jak św. Paweł, który żyjąc pośród świata pogańskiego potrafił iść pod prąd. Chociaż za swego życia nie udało mu się nawrócić Imperium Rzymskiego, jednak pozostawił takie świadectwo, które jak smuga światła oświeca aż do tej pory historię dwóch tysięcy lat. W naszych czasach takim świadkiem był św. Jan Paweł II.
Czy nie warto spróbować pójść w jego ślady ?
ks. Roberto