W jaki sposób my możemy stawać się świątynią Ducha Świętego?

 
Przedstawiamy odpowiedź Chiary Lubich zaczerpniętą z publikacji Odpowiedz miłości, w której założycielka Ruchu Focolari mówi o tym jak możemy otwierać się na działanie Ducha Świętego i jak stawać się Jego świątynią.

617765508_640Wiemy, że Maryja zawsze była pełna Ducha Świętego. Fokolarini powołani są, by żyć tak jak Maryja. W jaki sposób również my, jak Ona, możemy coraz bardziej stawać się świątynią Ducha Świętego?

Maryja była świątynią Ducha Świętego, Maryja była pełna Boga. Była świątynią Ducha Świętego, jak mówimy, gdyż była przyzwyczajona do zstąpień Ducha Świętego. Było tak przy Wcieleniu, a następnie w Wieczerniku.

Była pełna Ducha Świętego, gdyż była pełna Boga. Bóg był da Niej wszystkim. W tych dniach myślę właśnie o tym, że to wołanie, które przypomnieliśmy w Collegamento – „Bóg, Bóg, Bóg!” – powinno stać się rzeczywistością. Sami mamy być tym okrzykiem. Musimy Go zanosić. Obecnie, gdy otwierają się wszystkie granice Europy Wschodniej, mamy przynosić ten okrzyk, który tam został zagłuszony przez wojujący ateizm. Tutaj natomiast wiele razy gasi go materializm, konsumizm i inny –izm. Musimy ponownie wznosić ten okrzyk, sprawić, by wszędzie odbijał się echem, ponieważ jest pewną rzeczywistością. Jest rzeczywistością.

Przygotowywana jest do druku książka o Piero[1]. Polecam ją wam. Przeczytajcie ją, skoro tylko zostanie wydrukowana, gdyż jest bardzo piękna. Przeczytałam dwa i pół rozdziału i naprawdę są piękne. Opowiada o momencie, kiedy Piero został olśniony Ideałem. Był w Mediolanie razem z innymi: ze swoim przyjacielem Oreste[2], Cari i innymi popi. Przyjechała tam Ginetta[3]. Ginetta, zwróciła się do Piero w trakcie jedzenia – kiedy miał właśnie na widelcu kawałek mięsa – i zadała mu znienacka takie pytanie: „Kim jest dla ciebie Bóg?”, ponieważ –  mówiła dalej – „Bóg jest dla mnie ideałem życia”.  Piero został do głębi poruszony, nie był przygotowany na takie pytanie. Nasz Piero był nawet religijny, został wychowany w seminarium, gdyż wtedy posyłano do seminarium wszystkich chłopców, którzy chcieli się uczyć,  jednak on nie miał powołania. Uczęszczał też do stowarzyszenia św. Tarsycjusza,  czyli Bóg zaistniał w jego życiu. Ale czym innym był Bóg w życiu Piero, czym innym natomiast –  życie Piero. Ono zapowiadało już przyszłego naukowca. Już od małego dziecka wszędzie miał swoje pracownie, z całą maszynerią i podobnymi rzeczami. Był naprawdę fenomenem. Piękna jest lektura tej książki.

A ponieważ w jego sposobie myślenia przejawiały się zadatki naukowe: interesowało go dzieło stworzenia, ewolucja itp. – wejście Boga do jego duszy uporządkowało te wszystkie idee. Trochę tak, jak u Foco, który miał bogatą formację: humanistyczną, religijną, i chrześcijańską, ale jak sam opowiada, wszystko to było w kawałkach, jeden kawałek – hagiografia, inny – dogmatyka, itp.. Kiedy poznał Ideał, kiedy usłyszał o nim ode mnie, wszystko się w nim zmieniło i harmonijnie poukładało. Podobnie u Piero, choć inaczej, ponieważ miał naukowy sposób myślenia. Wszystko się w nim uporządkowało i zobaczył, że Bóg jest początkiem wszystkiego, że wszystko pochodzi od Niego: stworzenie i prawa natury. Wszystko, wszystko. Dlatego bardzo piękna jest ta książka.

Mówię to w tym celu, by powiedzieć, że Bóg jest. On powinien być obecny w naszym życiu i w życiu wszystkich. Jeśli teraz nie jest obecny, może stanie się to potem, przez czyściec. A jeśli nigdy nie znajdzie miejsca w nas, to już jest niestety piekło, gdzie panuje wieczna tęsknota za Bogiem, bo Bóg jest.

Musimy zacząć wprowadzać Go wszędzie, już tu na ziemi. I robimy to przez Ideał. Sam Piero tak mówi: „Wtedy poczułem Absolut. Wszystkie rzeczywistości, o których mówiła mi później Ginetta, np. Jezus pośrodku, Jezus opuszczony, Słowo, miały boski ciężar….  Pięknie to opisuje: mówi o Jezusie opuszczonym jako o przebóstwieniu wspólnotowym. Bardzo pięknie!

Właśnie w tych dniach, także podczas dzisiejszego rozważania, pomyślałam: powinniśmy być tak pełni Boga, że On jakby „przelewa się” z nas na innych, że staje się jedyną rzeczywistością, a my powinniśmy być tym, kim jesteśmy, to znaczy niczym; by był tylko On.

W czasie medytacji natknęłam się na pewne zdanie św. Jana od Krzyża… Jeszcze wcześniej na zdanie świętej Teresy, która mówi, że modlitwa, tzn. wejście w komunię z Bogiem, nie polega na tym, by wiele myśleć, lecz aby wiele miłować, bo, jak mówi: jest to rozmowa z Przyjacielem.

A św. Jan od Krzyża wyjaśnia, co robić, aby ta rozmowa zaistniała i stała się całym naszym życiem. By Bóg zatryumfował, trzeba by całe nasze życie było dążeniem do Przyjaciela, do Boga. Mówi, że metodą, by miłować Boga, jest ogołocenie się ze wszystkiego, co nie jest Bogiem. Czułam, że tak samo jest z nami, ale że nasza droga jest inna, ponieważ my, miłując innych – nie myślimy o sobie. Myśląc o innych – ogołacamy się z siebie. Myśląc o Bogu, o Jezusie, woli Bożej, o pracy, duszach, o bracie, Jezusie pośrodku, podczas Mszy, myśląc o innych napełniamy się Bogiem i ogołacamy ze wszystkiego. A ponadto, mamy w zapasie, jeśli tak można powiedzieć, ideał Jezusa opuszczonego, który jest całkowitym ogołoceniem z wszystkiego, co materialne i duchowe. Jest naprawdę figurą świętości. Jezus opuszczony jest monumentem świętości przed Maryją osamotnioną. Jeśli Bóg powinien być dla nas wszystkim, jest rzeczą oczywistą, że trzeba na nowo miłować, miłować, miłować, w każdej chwili i ze wszystkich sił. W ten sposób nie myślisz już o sobie, jesteś pustką, jesteś ogołocony ze wszystkiego. Jesteś wolny od osób, od uczuć, bo wszystko odsuwasz na bok. Jeśli jednak, przypadkiem, po powrocie do domu spostrzeżesz, że do czegoś jesteś przywiązany: np. do roweru, gdy ktoś chce z niego skorzystać, czy do jakiejś książki… – jeśli jesteś przywiązany – oderwij się z miłości do Jezusa opuszczonego. Jednak nie możesz robić tego tak, jak robią to zakonnicy, którzy koncentrują się na tym oderwaniu przez cały dzień, żyjąc w otoczeniu, które temu sprzyja. Tak robią Karmelici Bosi, którzy  naśladują św. Jana od Krzyża. My natomiast, żyjąc pośrodku świata, mamy miłować,  miłować, miłować, a jeśli jednak, zorientujesz się, że „przykleiłeś” się do czegoś, co nie jest Bogiem – odrzuć to.

Postanowiłam więc, a wam również to proponuję: aby Bóg był w nas wszystkim, wystarczy wypełniać tylko to. [4]

[1] Piero Pasolini, jeden pierwszych fokolarinów.

[2] Oreste Cari – jedni z pierwszych fokolarinów

[3] Ginetta Calliari – jedna z pierwszych fokolarin

[4] Chiara Lubich, odpowiedzi do szkoły fokolarinów z kontynentów, Rocca di Papa, 15.01.1990, odp. n. 2

fragment Odpowiedz miłości, Chiara Lubich.

Regulamin(500)