Zygmunt Frąckowiak

 
29 grudnia w Mariapoli Fiore odszedł do Domu Ojca Zygmunt Frąckowiak – wolontariusz Boga, mąż Lidki, tata Justyny.

DSC_1186Zygmunt pochodził z Wielkopolski. Urodził się, jako trzeci z pięciorga dzieci. Mając 17 lat pojechał do pracy na Śląsk, by wspierać finansowo rodzinę. Został górnikiem. Przepracował w kopalni 27 lat.

Na Śląsku poznał Lidkę, młodą wdowę i matkę dwóch córek – Róży i Bogusi. Zrozumieli się, pokochali i założyli rodzinę. Urodziła im się Justyna. Zygmunt był bardzo kochającym mężem, ojcem i dziadkiem.

Po przejściu na emeryturę, wraz z Lidką podjęli decyzję o przeprowadzeniu się do Trzcianki, miejsca, gdzie rodziło się Mariapoli Fiore. Stali się jednymi z pionierów tej nowej rzeczywistości w Polsce. Miasteczka Ruchu są, miastami Maryi, gdzie powinno się spotykać Jezusa. Ale tam gdzie są Jezus i Maryja, nie może brakować Józefa.
I właśnie kimś takim jak Józef był nasz Zygmunt w Mariapoli Fiore. Cechowało go serdeczne ojcostwo, dzięki któremu każdy czuł się ciepło przyjęty. Był bardzo pracowity. Pierwszy wstawał rano, by otworzyć bramę miasteczka, wieczorem robił obchód, zamykał bramę. Stale był czymś zajęty. Czujny i odpowiedzialny, zawsze gotowy do służby i pomocy. Dzięki jego spokojowi i wytrwałości w rozwiązywaniu problemów różne małe „katastrofy techniczne” jak awaria pieca, czy pompy głębinowej podczas goszczenia w miasteczku grupy nie budziły niepokoju. Było wiadomo, że Zygmunt coś poradzi, naprawi. Był prosty i szczery w relacjach z mieszkańcami. Lubił żartować i swoim humorem potrafił rozładowywać napięcia. Można w nim było znaleźć jeszcze coś niezwykłego – pracowitość Józefa połączoną z cichością Maryi. Przechodząc przez miasteczko, można rozpoznać ślady działania Zygmunta –porządek i harmonię. Robił wszystko w ciszy, bez rozgłosu, bez oczekiwania na uznanie i pochwały.

Od czasu ujawniania się choroby, Zygmunt był świadomy jej powagi, ale cierpliwie znosił leczenie, nasilający się ból. Świadomie przygotowywał się do spotkania z Jezusem. Podczas Wigilii ktoś zapytał, jaką kolędę mu zaśpiewać, odpowiedział: „U drzwi Twoich stoję Panie”. To było pogodne określenie swojej sytuacji. Odszedł otoczony modlitwą rodziny i mieszkańców miasteczka.

Dziękujemy Zygmuncie za dar Twojego życia i łączymy się w modlitwie o Niebo dla Ciebie.

(Wykorzystano fragmenty homilii wygłoszonej przez ks. Roberto Saltiniego podczas mszy pogrzebowej)

Regulamin(500)