Dzisiejsza liturgia przedstawia Jezusa jako dobrego pasterza.
Postać pasterza była bardzo bliska ludziom ze środowiska wiejskiego, w którym Jezus nauczał i działał.
Ludzie wiedzieli, że dobry pasterz to ten, kto prowadzi owce na zielone pastwiska i broni ich przed wilkami. Z nim owce czują się pewnie i bezpiecznie. Za innymi nie idą, bo słuchają tylko głosu pasterza i jemu ufają.
Dobrym pasterzem jest ten, kto cieszy się pełnym zaufaniem owczarni.
Jezus jest dobrym pasterzem, jednak nie owiec, lecz ludzi, a ludzie zachowują się inaczej niż owce.
W dzisiejszej ludzkości rozbrzmiewa nie tylko głos Jezusa, lecz jeszcze wielka liczba innych głosów, tworzących dużo hałasu i zamętu.
Wielu ludziom to wcale nie przeszkadza. Są jak owce, które idą dzisiaj za jednym, a jutro za drugim pasterzem, w zależności od tego, jaką strawę im obiecuje.
Współczesna kultura laicka sugeruje człowiekowi, że nie musi on iść za głosem Jezusa, nie musi być wierny zasadom życia przekazanym przez Ewangelię i tradycję chrześcijańską.
Wręcz przeciwnie – powinien usamodzielnić się, przyjąć „nowoczesne” spojrzenie na życie i nie uzależniać się od tego co stare, od tego czego Kościół uczy od dwóch tysięcy lat.
Według tej kultury najważniejsze jest to, co sam człowiek myśli i co wybiera.
W związku z tym, we współczesnym świecie panuje nie tylko epidemia korona-wirusa lecz również epidemia ego-wirusa, który powoduje chorobę egoistycznego indywidualizmu.
To prawda, że każdy z nas, na skutek grzechu pierworodnego, jest nosicielem tego wirusa. Nie znaczy to jednak, że każdy musi chorować na indywidualizm. Być nosicielem wirusa nie znaczy być chorym.
Jeśli organizm jest zdrowy, wirus się w nim nie rozwija.
Organizm jest zdrowy, jeżeli w nim żywa jest miłość, ta miłość, którą Jezus przyniósł z Nieba. Ona zapobiega lub skutecznie leczy indywidualistyczny egoizm.
Ta Miłość wyraża się życiem w służbie. Służba to Boży styl życia. Bóg stał się człowiekiem, aby nam służyć. Jezus będąc Bogiem, przyjął postawę sługi. Służył przez całe życie, lecząc wszelkie choroby, głosząc dobrą nowinę, uniżając się aż do oddania życia dla naszego zbawienia.
Służba zapobiega lub leczy indywidualizm, bo kiedy człowiek służy, wtedy żyje nie dla siebie, lecz dla innych.
Kto żyje służąc, uzdrawia życie rodzinne i społeczne, a z czasem pobudza innych do wzajemności. Sprawia, że dane środowisko przestaje egzystować jako zbiór ludzi zamkniętych w sobie lub walczących między sobą. Zaczynają oni dostrzegać siebie i służyć sobie nawzajem. Tworzy się wspólnota, tworzy się Kościół, tworzy się owczarnia, która idzie za Jezusem, za prawdziwym pasterzem.
Takich wspólnot istnieje dzisiaj wiele. Warto je poznać, bo są one zaczynem ewangelicznego życia w Kościele i mogą stać się inspirującym mikro-wzorem życia społecznego w ogóle.
W tych wspólnotach można znaleźć to, czego każdy człowiek na różnych drogach poszukuje, a rzadko znajduje. Jest to radość, bo miłość wzajemna owocuje właśnie radością.
W tych wspólnotach można jeszcze doświadczyć poczucia samorealizacji. Stworzeni bowiem na obraz i podobieństwo Boga-Trójcy realizujemy się wtedy, kiedy żyjemy wspólnotowo, we wzajemnych relacjach.
W takich wspólnotach, między swoimi uczniami, jest obecny Jezus Zmartwychwstały, jak pasterz pośród owczarni.
Wszystkim swoim uczniom daje On – również w dobie koronawirusa i wojny – odwagę oraz poczucie bezpieczeństwa, nadziei i pokoju.
Idźmy więc ufnie, wiernie i pełni wdzięczności za naszym Boskim Dobrym Pasterzem.
ks. Roberto