Piękny jest ten epizod uzdrowienia Bartymeusza, niewidomego żebraka z Jerycha. Bartymeusz to wspaniały wzór wiary: wołał o pomoc tak długo i głośno, że wielu ludzi chciało go przymusić do milczenia. Jezus nie pozostaje obojętny wobec takiego wołania. Zatrzymuje się i rozmawia z nim. Pyta go: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. „Rabbuni, żebym przejrzał” (Mk, 10, 46-52). „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła” (Mk 10, 52). Temu człowiekowi nie brakowało oczu. Miał oczy, a był ślepy. Miał oczy, ale żył w ciemności, bo brakowało mu światła.
Ślepota jest zjawiskiem nie tylko fizycznym, lecz również duchowym: polega ono na tym, że można mieć rozum, a nie mieć mądrości, Bożego światła. Dotyczy to wielu współczesnych ludzi, a czasem również nas. Okiem duszy jest rozum, niewątpliwie największy dar, którym Bóg obdarzył człowieka. Właśnie dzięki rozumowi miał miejsce cały rozwój ludzkiej cywilizacji, od naszych prarodziców do dziś.
Wartość ludzkiego rozumu została jednak w ostatnich wiekach naszej ery tak wyolbrzymiona, że w czasie Oświecenia rozum został nawet ubóstwiony. Na miejscu Boga stawiano innego boga: „Bóg-Rozum”. Sam Rozum, bez mądrości, bez Bożego światła. Rozum przeciwstawiono wtedy wierze, jakby wiara była przyczyną ciemności i zniewolenia, a rozum – światła i wolności. Widziano wtedy rozum jako coś, co może wyzwolić człowieka od wszelkich zależności religijnych; jako coś, co pozwoli człowiekowi wreszcie być sobą. To jest rozum bez mądrości, bez Bożego światła.
Konsekwencje takiego „wyzwolenia” człowieka od wiary i mądrości za pomocą rozumu dobrze znamy. Powstały różne ideologie, od liberalizmu do komunizmu i nazizmu, które doprowadziły najpierw przez rewolucję francuską, a potem przez dwie wojny światowe, do ponad stu milionów zabitych. To największa ludzka katastrofa w historii ludzkości.
Kiedy oko fizyczne jest pozbawione światła, człowiek może sam wpaść w rów. Jest to nieszczęście, ale osobiste. Kiedy oko duchowe, ludzki rozum, jest pozbawione mądrości, Bożego światła, lub jeszcze gorzej, kiedy człowiek myśli, że sam jest światłem, może to doprowadzić do nieszczęścia całej społeczności.
Właściwym światłem ludzkiego rozumu jest światło Ducha Świętego. Ono jest darem Boga. To światło towarzyszy przez wieki ludziom, którzy nie zamykają mu drzwi swoich dusz i prowadzi konsekwentnie nawet przez ciemne tunele dziejów, na drodze do Boga, czyniąc wielkie dzieła. Wystarczy tylko wspomnieć wspaniałe skutki, których sami byliśmy świadkami w ostatnich dziesięcioleciach, jak owoce życia św. Jana Pawła II, św. Matki Teresy z Kalkuty, św. Ojca Pio, Chiary Lubich.
Również i my, którzy zostaliśmy obdarowani światłem dla oczu ciała, potrzebujemy światła Ducha Świętego dla oka naszej duszy, dla naszego rozumu, by rozeznać dobro i zło. To jest szczególnie ważne dzisiaj. Drogą, aby otrzymać to światło, jest modlitwa, życie według woli Bożej, w miłości wzajemnej, dobre przyjęcie cierpienia i zaangażowanie w służbie naszym bliźnim, szczególnie tym najbardziej potrzebującym.
Każdy z nas jest zdolny być darem dla ludzi, z którymi żyje, w rodzinie, w pracy, w sąsiedztwie. Jeśli staramy się być darem dla innych, doświadczamy światła Ducha Świętego, które pomaga nam tworzyć dobre relacje, polepszać atmosferę naszego środowiska, a czasem nawet czynić wielkie dzieła.
Ostatnio przeczytałem takie piękne świadectwo:
Marcello Candia, wielki przedsiębiorca z Mediolanu, który ukończył trzy kierunki studiów i dorobił się wielkiego majątku, podczas rejsu statkiem do Brazylii miał okazję odwiedzić favelas. „To, co zobaczyłem, pozostało we mnie na zawsze”. Mając czterdzieści dziewięć lat sprzedał wszystko, co posiadał, zostawił przyjaciół i pojechał do Amazonii, by zaangażować swoją siłę i pieniądze dla tych biednych. Mimo trzech zawałów, pracował dla nich do ostatniego dnia swojego życia, zakładając czternaście dzieł pomocy: szpitale, centra dla trędowatych, szkołę dla pielęgniarek, centrum opieki dla niepełnosprawnych. Pod koniec swojego życia powiedział: „Kiedy przyjechałem do Amazonii, myślałem, że największym darem dla tych biednych były moje pieniądze i moje zdolności zawodowe. Z czasem odkryłem wartości ukryte w życiu tych ludzi i zrozumiałem, że nie tyle ja jestem darem dla nich, ile oni dla mnie”.
To też działanie Ducha Świętego.
ks. Roberto