Drodzy bracia i siostry!
Radujmy się! Jest Wielkanoc! Jezus zwyciężył i zmienił przebieg naszej historii. Jej końcem nie będzie śmierć, lecz zmartwychwstanie.
Ile to Go jednak kosztowało! W wydarzeniach Wielkiego Tygodnia doświadczyliśmy ogromu miłości Pana Jezusa, który potrafił przeżywać najtrudniejsze chwile swego życia, nie skupiając się na sobie, lecz mając stale w sercu swoich uczniów.
Najpierw, przez umycie nóg, dał im lekcję pokory, jako odpowiedź na ich stale powracającą dyskusję o tym, kto z nich jest największy. Ustanawiając Eucharystię, Jezus zadbał o ich przyszłość, aby mogli być pewni, że nie są sami, bo On, w Eucharystii, pozostaje zawsze z nimi.
Nawet w szczytowym momencie męki na krzyżu potrafił myśleć o najbliższych: podarował Matkę uczniowi, a ucznia – Matce. Nie zapomniał również o nawróconych: łotrowi obiecał raj. Miłość Jezusa w chwili okrutnej męki okazała się Boska, a więc nieskończona.
Wielki Tydzień pokazał nam jednak również małość miłości apostołów. Po trzech latach uczestnictwa w życiu Chrystusa, kiedy doświadczali piękna słowa Bożego i mocy cudownych czynów, jeden Go zdradzi, a inni w chwili najwyższej potrzeby, zamiast być z Nim, owładnięci lękiem pozostawiają Go samego. Aby nas zbawić, Jezus musiał przyjąć na siebie niewyobrażalne cierpienia w przerażającej samotności.
Ta historia miała miejsce 2000 lat temu. Czy ona jednak nie powtarza się również w naszych czasach? Czy męka Jezusa nie trwa nadal w chrześcijanach, którzy są prześladowani w różnych zakątkach świata, a także w Kościele, który jest dyskredytowany, wyśmiewany oraz dyskryminowany w Europie i również w Polsce?
Jezus dzisiaj, tak jak wtedy, znosi to wszystko cierpliwie. A jak zachowujemy się obecnie my, współcześni uczniowie? Czy czasem nie patrzymy na to wszystko biernie, jak wtedy apostołowie? Czy bronimy prześladowanych chrześcijan i Kościoła oraz tych wartości – jak małżeństwo, rodzina, życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci, wychowanie dzieci przez rodziców – których broni Kościół w interesie całej ludzkości?
Po zmartwychwstaniu Jezus powiedział apostołom: „Miejcie odwagę. Jam zwyciężył świat”. Jezus zwyciężył również dzisiejszy świat. A my czego jeszcze się boimy? Czy naprawdę jesteśmy Jego świadkami? Czy naszym życiem świadczymy, że On zmartwychwstał?
Świadek Zmartwychwstania wierzy, że Bóg go ogromnie kocha, co Jezus objawił i udowodnił. Świadek zmartwychwstania odpowiada na miłość Boga, miłując człowieka, jak czynił to Jezus. „Drogą Kościoła jest człowiek” – powiedział Jan Paweł II już w pierwszym orędziu po wyborze na Stolicę Apostolską.
Świadek zmartwychwstania stara się żyć w miłości wzajemnej wraz z innymi uczniami Jezusa, tak jak Jezus z Ojcem, bo „po tym poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie”. Dlatego świadek zmartwychwstania jest człowiekiem radosnym i stanie się atrakcyjny dla świata, i dla współczesnych ludzi, bo wszyscy szukają radości i szczęścia. Niektórzy mogą wtedy przez niego odnaleźć drogę do Jezusa.
Trzeba, jednak pokonać pewną bierność, która często nam towarzyszy. Kiedyś głosiłem rekolekcje dla 150 lekarzy diecezji warszawsko-praskiej. Po pierwszym dniu przyszła pewna lekarka, mówiąc: „Jestem szczęśliwa, bo wczoraj wieczorem znalazłam, po dłuższym czasie, odwagę i siłę, aby na nowo rozmawiać z moim mężem”. Promieniowała radością. Dlaczego? Bo pokonała bierność i znowu zaczęła miłować. A wtedy, pokonując obawy i opory, odnowiła relację ze swoim mężem. Dla niej była to już Wielkanoc. Pełnia radości, wskutek odnowionej miłości.
Wielkanoc to nowa okazja, by pokonać bierność i nadrobić zaległości i zaniedbania miłości w stosunku do naszych bliźnich. Wtedy Bóg podaruje nam nowy pokój, nową radość, nowy optymizm.
Wielkanoc jest tam, gdzie relacje międzyludzkie odnawiają się w duchu tej ofiarnej miłości, o której słyszeliśmy wczoraj w trakcie transmisji Drogi Krzyżowej z Koloseum w Rzymie: tej ofiarnej miłości, którą Jezus nas umiłował.
ks. Roberto