W wielu polskich domach można przeczytać takie piękne zdanie: „Gość w dom, Bóg w dom”.
To zdanie pasowałoby dokładnie do domu Marty, Marii i Łazarza, bo w ich domu Jezus gościł często razem ze swoimi uczniami. W tym domu był szczególnie kochany i zawsze bardzo serdecznie przyjmowany.
Tym razem Maria jest tak zafascynowana Jezusem i Jego słowem, że nie może się z Nim rozstać ani na chwilę. Siedzi u Jego stóp i słucha Go, zapominając zupełnie, że goście są po wędrówce w upale i że trzeba przygotować im coś do picia i do jedzenia. Marta natomiast, jako dobra gospodyni, dobrze o tym pamięta i przygotowuje napoje, posiłek i kto wie, ile jeszcze innych dobrych rzeczy.
W pewnym momencie Marta zaczyna mieć dosyć tego, że Maria słucha sobie Jezusa, a na nią spada cała praca. Idzie i skarży się: niech Jezus powie siostrze, żeby zechciała jej pomóc w kuchni. A Jezus odpowiada: “Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10, 41-42).
Ta odpowiedź może nas zaskoczyć. Zazwyczaj bowiem, również i my, kiedy przyjmujemy gości, przygotowujemy coś do picia i do jedzenia. Dlaczego więc Jezus daje Marcie taką odpowiedź? Czy Jezus krytykuje człowieka, który służy? Czy Marta, która służy, troszcząc się o wiele spraw dla Jezusa i uczniów, robi coś mniej wartościowego niż Maria, która Go słucha?
Myślę, że Jezus zauważył, że Marta, zajęta przy wielu pracach, przestała Go słuchać. Poprzez to, co jej powiedział, podkreślił, że należy Go słuchać nieustannie, również przy każdej czynności, którą wykonujemy. On bowiem mówi do nas zawsze, przez Ducha Świętego obecnego w naszej duszy.
Jezus nie krytykuje działania służebnego, które jest wyrazem miłości do Niego i do każdego bliźniego, lecz zachęca do wyciszenia się w czasie działania, żeby można było usłyszeć głos Ducha Świętego, który stale nam sugeruje: „Rób to lub tamto, lepiej tak niż tak, zrób to już teraz, a nie później…” Ten głos chce nas doprowadzić do właściwego sposobu postępowania i do właściwego czynu w danej chwili.
Jezus przypomina nam, że praca jest owszem ważna, ale równocześnie podczas pracy powinniśmy nie przestawać Go słuchać. W ciągu dnia stale jesteśmy czymś zajęci: pracą zawodową, domową, społeczną, z dziećmi, z mężem, z żoną, z kolegami… Pracowitość jest cechą bardzo pozytywną, a robienie czegoś konkretnego dla bliźnich jest czymś bardzo cennym.
Ale przy tym trzeba uważać. W dzisiejszym świecie bowiem liczy się przede wszystkim produkcja, efektywność produkcyjna. Najlepszy jest ten, kto najwięcej wyprodukuje. Praca może tak zająć naszą duszę, że słuchanie Bożego głosu staje się prawie niemożliwe.
Poza tym często żyjemy w środku ogromnego hałasu zewnętrznego. Nie chodzi tylko o hałas powodowany przez środki lokomocji, ale jeszcze więcej przez, często niepotrzebnie, ciągle grające radio i telewizję. Hałas mamy również wewnątrz nas, powodowany przez różne myśli, pragnienia i sprawy, do których jesteśmy przywiązani.
Rozproszeni przez hałas zewnętrzny i wewnętrzny, przestajemy słyszeć głos Jezusa. Wtedy, zamiast Jego sugestii, łatwo możemy przyjąć te, które sugeruje świat i zacząć myśleć jak myślą wszyscy, bo to nie wymaga wysiłku. Możemy zgubić to, co najcenniejsze.
Święty Paweł może nam pomóc. On też nosił w sobie problem. Nie wiemy dokładnie jaki. On określał to jako oścień w swoim ciele. Ten oścień przeszkadzał mu w codziennym życiu, sprawiał stałe cierpienie. Prosił Jezusa, aby go od tego uwolnił, lecz Jezus mu odpowiedział: „Wystarczy ci mojej łaski” (2 Kor 12, 1-13). To znaczy: wystarczy, byś miłował. Wtedy żyjesz w jedności ze Mną i mimo rozterek, Ja cię prowadzę.
Św. Paweł tak robił. Dlatego pisze, że raduje się w cierpieniach i dopełnia w swoim ciele braki udręk Chrystusa. Przez to święty Paweł przyniósł największe apostolskie owoce. Bardzo potrzebujemy naśladować świętego Pawła w przyjęciu tego ościenia, który każdy z nas nosi w sobie. Dzisiaj jest to często rozproszenie, które powoduje, że nie jesteśmy cali w tym, czym w chwili obecnej powinniśmy się zajmować.
Starajmy się skupić na miłowaniu chwila po chwili wszystkich, z którymi żyjemy. Wtedy Boży głos może do nas łatwiej docierać. Zdołamy myśleć bardziej po chrześcijańsku i będziemy mniej manipulowani przez zlaicyzowany świat, który przez mass media stara się prowadzić wszystkich do jednolitego zlaicyzowanego myślenia.
Jeśli nam się to uda, możemy stać się jak święty Paweł Bożymi narzędziami, aby świadczyć o Bogu i o tych wartościach, których ludzie dzisiaj coraz bardziej potrzebują.
ks. Roberto