Niespełna miesiąc temu wybuchł wulkan Nyiragongo w Demokratycznej Republice Konga. Jest on uważany za jeden z najbardziej aktywnych na świecie. Według National Geographic: „Góra Nyiragongo jest rzadko spokojna i jest jednym z niewielu miejsc na świecie, które ma w sobie prawdziwe jezioro lawy, wrzącej na szczycie krateru”.

Jak sobie z tym radzisz?
– Od pierwszych chwil tej tragedii podjęliśmy wyzwanie: postarać sie mimo wszystko żyć „tu i teraz”. I być uważnym na to, co dzieje się wokół nas, nie pozwolić się rozpraszać zatroskaniem i strachem, aby móc pomagać tym, którzy najbardziej tego potrzebują.
Jak przeżywacie tę tragedię?
– Możemy wychodzić z domu jak wcześniej, ale nadal panuje atmosfera strachu, choć powoli życie wraca do normy. Za pośrednictwem mediów byliśmy w kontakcie z przyjaciółmi, rodziną i wszystkimi członkami Ruchu Focolari w regionie. Pierwsze chwile tej tragedii były trudne dla wszystkich, byliśmy przerażeni, niespokojni. W pewnym momencie ktoś wysłał wiadomość na jednym z naszych forów, przypominając doświadczenie Chiary Lubich i jej pierwszych towarzyszek, które zrobiły w czasie wojny: „Choć wokół szalał wojna, one dokonały odkrycia, które przemieniło ich życie: odkryły, że Bóg jest miłością”. Słowa te wlały w ludzi odwagę, zmieniły spojrzenie na przeżywane przez nas cierpienia, niedogodności, ale także spojrzenia na ludzi wokół nas, zwłaszcza tych najbardziej cierpiących. Nasze telefony komórkowe zapełniały się przesyłanymi wiadomościami i doświadczeniami: utworzył się prawdziwy łańcuch solidarności.
Co masz na myśli?

Katastrofa dotknęła również 17 wiosek…
To właśnie wraz ze stratą setek domów, szkół, ośrodków zdrowia, a nawet akweduktu odnotowano 37 potwierdzonych ofiar, liczba ta może wzrosnąć w najbliższych dniach. Niektóre osoby zginęły z powodu erupcji, inne z powodu wypadków drogowych podczas chaotycznej ewakuacji. Przez te wszystkie dni staraliśmy się pozostać blisko i modlić się za wszystkie rodziny, które straciły wszystko lub bliskich. Trzy rodziny z naszej wspólnoty Focolari straciły wszystko pod lawą. Zastanawialiśmy się, co możemy zrobić, aby złagodzić przynajmniej trochę ich ból. Ktoś ze wspólnoty zaproponował, że może oddać kawałek swojej ziemi, aby wybudować tymczasowe domy dla każdej z tych rodzin. Jesteśmy świadkami wielkiej hojności.
Oprac. Lily Mugombozi i Ghislane Kahambu
