Nasza Wielkanoc

 
HOMILIA NA III NIEDZIELĘ WIELKIEGO POSTU

Czytania dzisiejszej liturgii słowa prowadzą nas razem z narodem wybranym przez dzieje zbawienia.

Księga Wyjścia przedstawia nam dobrze znany epizod objawienia się Boga Mojżeszowi w gorejącym krzewie. Bóg określa siebie jako: „Jestem, który jestem” (Wj 3, 14) i obiecuje wyzwolenie narodu z niewoli egipskiej i przeprowadzenie go do krainy opływającej mlekiem i miodem. Żydzi doświadczyli rzeczywiście ogromnej interwencji Boga, w postaci potężnego cudu, który pozwolił im przejść przez Morze Czerwone przy jednoczesnej zagładzie wojska egipskiego.

Po tym doświadczeniu naród wybrany czuł się mocny, a to jest niebezpieczne, bo wtedy człowiek zaczyna bardziej liczyć na siebie niż na Boga. Dlatego niektórzy z Żydów, kiedy napotkali na trudy wędrówki przez pustynię, zamiast pamiętać o wielkiej interwencji Boga na Morzu Czerwonym i zwracać się do Niego o pomoc, zaczęli szemrać i zginęli. Ta historia często się powtarza. Dlatego św. Paweł ostrzegał Koryntian mówiąc: „Komu się zdaje, że stoi, niech baczy, aby nie upadł”.

Żyjemy w kraju katolickim, z którego słusznie możemy być dumni. Doświadczyliśmy wielkich interwencji Boga w dalszej i bliższej historii. Czujemy się mocni modlitwą, Eucharystią i opieką Matki Najświętszej. Musimy jednak czuwać, by nowe trudne sytuacje, które już istnieją i mogą jeszcze się rozrastać, nie zaskoczyły nas, lecz zastały nas gotowymi, by je przyjąć, ufając w miłość i w pomoc Boga, bez narzekania.

Aby tak się stało, powinniśmy pogłębić nasze życie religijne. Dzisiaj nie wystarczy pielęgnować tradycyjne życie religijne. Trzeba je dalej rozwijać. Ten rozwój powinien dotyczyć nie tylko naszej osobistej relacji z Bogiem, która często jest pielęgnowana przez modlitwę oraz uczestnictwo w nabożeństwach, lecz również naszej relacji z człowiekiem, z każdym człowiekiem, zaczynając od najbliższych.

Dlaczego w kraju katolickim jest jeszcze tyle napięć i kłótni, lub obojętności wobec bliźniego? „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” – pisze św. Jan Apostoł (1 J 4, 20). Czy Bóg wysłuchuje modlitwy ludzi żyjących w niezgodzie?

Popatrzmy dookoła. Jakie mamy relacje z ludźmi z naszego środowiska rodzinnego, zawodowego, parafialnego, lokalnego? Jeśli z kimś jeszcze mamy sytuacje niewyjaśnione, które uniemożliwiają szczere i serdeczne relacje, nie odkładajmy tych spraw na bok, pocieszając się modlitwą w intencji ich rozwiązania. Owszem, trzeba się modlić, ale Bóg interweniuje, jeśli najpierw sami robimy w danej sprawie to, co od nas zależy.

Postarajmy się więc o rozmowę. Jeśli to możliwe, przygotujmy ją, uprzedzając jakimś choćby małym znakiem życzliwości. Podejdźmy do rozmowy z nastawieniem słuchania, otwarci na szanowanie sposobu widzenia drugiego, z pokorą, gotowi przeprosić, jeśli okaże się, że sami w jakiejś mierze zawiniliśmy. Nikt nie jest doskonały. My też nie. Starajmy się przedstawiać nasze racje rzeczowo, bez emocji, nie tyle, by bronić siebie, lecz raczej by szanować prawdę zawartą w samej sprawie. Jeśli tak czynimy, relacje przeważnie się odnawiają, ku radości wszystkich – na ziemi i w Niebie.

Czy odnowienie naszych relacji z bliźnimi nie mogłoby być dobrym postanowieniem na dalszą część Wielkiego Postu? Pojednane rodziny i wspólnoty to warownie przystosowane do przeżycia wszelkich prób, bo gdzie jest pojednanie, tam obecny jest Jezus, który zwyciężył świat i śmierć. Niech ta Jego obecność w naszych odnowionych relacjach będzie naszą Wielkanocą.

ks. Roberto

Regulamin(500)