Jezus Opuszczony – Największa Miłość

 
Przedstawiamy tekst o Jezusie Opuszczonym opracowany przez Marco Tecilla pierwszego focolarina, na podstawie tekstów Chiary Lubich. Tekst był rozważany podczas tegorocznego Mariapoli – letnich rekolekcji Ruchu Focolari.

Powszechne jest obecnie przekonanie, że jedność jest znakiem czasu. Dla osoby wierzącej jedność nie jest niczym innym, jak planem Boga wobec ludzkości, powołanej, by być jedną rodziną, zjednoczonymi braćmi i siostrami, dziećmi jednego ojca. Lecz także dla kogoś o innych przekonaniach, potrzeba jedności jest oczywista.

Razem z Chiarą, już od samego początku naszego doświadczenia w Trydencie – chociaż wojna nieuchronnie prowadziła do podziałów – zrozumieliśmy, że jedność jest powodem, dla  którego zostaliśmy zrodzeni, a modlitwa Jezusa o jedność: „Ojcze, (…) aby i oni stanowili w Nas jedno” (J 17, 21) była magna charta (konstytucją) rodzącej się między nami rzeczywistości. Świadomi jednak trudności wprowadzania w świat jedności, prosiliśmy Jezusa, by On sam nauczył nas, jak nią żyć.

Okoliczności, w jakich to się stało, były bardzo proste. Jedna z pierwszych fokolarin, opiekując się biednymi, zaraziła się jakąś infekcją i na całej jej twarzy powstały rany. Gdy z tego powodu nie mogła wychodzić z domu, pewien kapłan przyniósł jej Komunię. Wychodząc, zapytał: „Czy wiecie, kiedy Jezus cierpiał najbardziej? Jego największym cierpieniem była chwila, gdy na krzyżu wołał: ‘Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?’”. „Kiedy zostałyśmy same – wspomina Chiara – powiedziałam do mojej towarzyszki: ‘Mamy tylko jedno życie, przeżyjmy je najlepiej jak umiemy ! Jeśli największym cierpieniem Jezusa było opuszczenie Go przez Ojca, my pójdziemy za Jezusem opuszczonym’”.

Od tego dnia wybór Boga, który cechował pierwsze kroki naszego nowego życia, nabierał konkretnych kształtów: dla nas wybierać Boga, którego odkryłyśmy, jako Miłość, oznaczało wybierać Jezusa opuszczonego, żywy dowód miłości Boga tu na ziemi. Stało się dla nas jasne, że On cierpiał to straszliwe poczucie opuszczenia, oddzielenia od Ojca, właśnie po to, by zjednoczyć wszystkich ludzi z Bogiem, a także zjednoczyć ich między sobą.

Stało się więc jasne, że ten niezmierny ból łączy się z tajemnicą jedności. Nie tylko; On, który nie pozostał w otchłani tego bezmiernego cierpienia, ale z ogromnym i niewyobrażalnym wysiłkiem na nowo powierzył się Ojcu: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego» (Łk 23,46) – nauczył nas, jak postępować w najróżniejszych sytuacjach niejedności, podziału, opuszczenia, a także ukazał nam sposób ich pokonywania.

Chiara pisała, że Jezus opuszczony „jest szczytem miłości”. W Nim „wszystko jest  Bożą miłością”. Kiedy Jezus opuszczony „cierpiał – pozbył się miłości i podarował ją ludziom”, czyniąc ich dziećmi Boga. „Jezus stał się Nicością, oddał wszystko, a to wszystko nie zostało stracone, ponieważ przeszło w duszę ludzi”.

Jezus opuszczony, który ogołocił się z Boga (por. Flp 2,7), jeśli tak można powiedzieć, pozbawił się swojej boskości, aby podarować ją ludziom, objawił się nam, jako postać Człowieka, zrozumiałego dla wszystkich, jako brama, poprzez którą ludzkość odnajduje Boga.

Jezus opuszczony ukazał się rzeczywiście, jako cenna perła dla wszystkich ludzi. Zaraz stał się dla nas wszystkim: jego wezwanie było mocne i zdecydowane, miłość do Niego wyłączna, nie dopuszczała kompromisów. Każdy nasz ból ukazywał Jego oblicze, które chcieliśmy kochać i którego pragnęliśmy, by być z Nim, jak On, dając w ten sposób, poprzez umiłowane cierpienie, życie wielu.

Widzieliśmy Go i kochaliśmy w każdym cierpiącym bracie: byliśmy pociągnięci przez Niego. Jezus opuszczony jest wyobrażeniem każdego strapionego, wątpiącego, każdego, kto pyta: dlaczego? Jezus opuszczony jest wyobrażeniem niemego: nie umie już mówić, nie wie co powiedzieć drugiemu. Jezus opuszczony jest w pewnym sensie wyobrażeniem ślepca: nie widzi; głuchego: nie słyszy. Jest zmęczonym, który się żali. Wydaje się bliski rozpaczy. Jest głodny ¼ jedności z Bogiem. Jest wyobrażeniem rozczarowanego, lękliwego, zagubionego, wydaje się przegrany.

Jezus opuszczony jest obrazem ciemności, melancholii, sprzeczności; obrazem wszystkiego co jest nieokreślone, ponieważ jest Bogiem, który wzywa pomocy! Jest nonsensem. Jezus opuszczony jest samotny, porzucony. Wydaje się niepotrzebny, odtrącony, szalony.

I zdarza się, że dla tych, którzy widzą w sobie podobieństwo do Niego i godzą się podzielać z Nim swój los, On okazuje się: dla niemego – słowem, dla niewiedzącego – odpowiedzią, dla niewidzącego – światłem, dla głuchego – głosem, dla zmęczonego – wytchnieniem, dla zrozpaczonego – nadzieją, dla głodnego – sytością, dla zagubionego – rzeczywistością, dla pokonanego – zwycięstwem, dla zalęknionego – odwagą, dla smutnego – radością, dla niepewnego – bezpieczeństwem, dla dziwnego – normalnością, dla samotnego – spotkaniem, dla odłączonego – jednością. Niepotrzebny czuje się potrzebny, a odrzucony wybrany.

Jezus opuszczony dla niespokojnego jest pokojem, dla wypędzonego – domem, dla skreślonego – odnalezieniem, a bezsens cierpienia nabiera znaczenie.

Odnajdywaliśmy Go także w wysiłku, jakiego wymaga jedność, w przezwyciężeniu małych i wielkich niejedności, w podziałach religijnych czy kulturowych. Czyż Jego obrazem nie jest każdy bolesny podział między braćmi, między Kościołami, między częściami ludzkości o przeciwstawnych ideologiach?

Widzi się Go w sytuacjach najboleśniejszej nędzy, w niesprzyjających i nieprzewidzianych okolicznościach, wszędzie. Kochając Jezusa opuszczonego znajdujemy powód i siłę, by nie uciekać od tych przeciwności, lecz akceptować je i przemieniać, dokonując jakby boskiej alchemii, w ten sposób zaradzając im.

Jezus opuszczony jest wzorem dla tego, kto jest wezwany do budowania jedności. Nie mogę bowiem zrozumieć innego, jeśli jestem bogaty. Aby kochać drugiego, muszę nieustannie stawać się wewnętrznie pusty, abym miał tylko miłość. A miłość jest stawaniem się pustym. Im bardziej kochaliśmy Jezusa opuszczonego, tym bardziej rozumieliśmy coś z tajemnicy jedności, ponieważ On na nowo zjednoczył to, co było podzielone.

Oto dlaczego dla nas tajemniczy ból opuszczenia Jezusa zawsze łączył się z jednością. Jezus wykonał całą swoją część, odkupił nas i złączył w jedną rodzinę. Teraz do nas należy odpowiedzieć na tę łaskę i wykonać naszą część.

Wszyscy znamy podziały, nierówności, opuszczenie, bo jesteśmy w tym zanurzeni. Któż nie doznał wątpliwości, wahania, niepokojów, zagubienia? A zatem, co robić, kiedy doświadczamy któregoś z tych cierpień?

Musimy pomyśleć: „Tak jak On, nie chcę się zatrzymywać; tak jak On obejmuję tę próbę: pragnę jej, kocham w niej Jego, bo On jej doświadczył, kocham jak On”. I często zauważamy, że gdy tak postępujemy i nadal kochamy jak On, powraca pokój. Jesteśmy w stanie pokonać w sobie ten ból i zrobić wszystko dla przywrócenia jedności.

Patrząc na Jezusa opuszczonego, paradoksalnie, możemy codziennie z odwagę patrzeć także na naszą przygodę, osobistą i wspólnotową, mając pewność, że wszystko jest częścią, już od teraz, tego wielkiego planu powszechnego braterstwa, jaki Bóg zamierzył dla każdego z nas i dla całej ludzkości.

Jezus opuszczony – największa miłość

Marco Tecilla, spotkanie XV

Sala Bergamaschi, Rzym 2002

Regulamin(500)