Jak budować wspólnotę? – Papież Franciszek do mieszkańców Loppiano

 
Przedstawiamy słowa Papieża Franciszka skierowane do mieszkańców Loppiano 10 maja. Jest to pierwszy fragment,, w którym Papież daje konkretne wskazówki jak budować wspólnotę, są więc do każdego z nas. W najbliższych dniach kolejne fragmenty.

Spotkanie ze wspólnotą Ruchu Focolari. Przemówienie Ojca Świętego

Loppiano, 10 maja 2018

Drodzy Bracia Biskupi, przedstawiciele władz i wy wszyscy.

Dziękuję za wasze przyjęcie! Pozdrawiam każdego z was i dziękuję Marii Voce za to wprowadzenie… takie jasne, wszystko było bardzo jasne! Widać, że ma jasne idee!

Pragnąłem tu przyjechać również dlatego, że jak podkreślała jego inicjatorka służebnica Boża Chiara Lubich, [Loppiano] chce być obrazem misji dzisiejszego Kościoła jaką ukazał Sobór Watykański II. Cieszę się, że mogę z wami porozmawiać, aby coraz lepiej zrozumieć, wsłuchując się w zamysł Boga, „projekt Loppiano” w służbie nowego etapu świadczenia i głoszenia Ewangelii Jezusa, do czego Duch Święty dzisiaj nas wzywa.

Ja oczywiście znałem pytania wcześniej! Teraz więc odpowiem na nie. Tu są odpowiedzi na wszystkie.

Pierwsze pytanie

Ojcze Święty, dzień dobry. Przed chwilą Maria Voce mówiła o prawie Loppiano, [którym jest]: miłość wzajemna, ewangeliczne nowe przykazanie. W tych latach żyliśmy tym na serio i staraliśmy się, aby nie było to tylko zobowiązanie osobiste, ale wspólnotowe, nas wszystkich. Aby to zobowiązanie do życia miłością wzajemną stanowiło fundament Loppiano. Na tyle to było ważne, że już w roku 1980, a zatem wiele lat temu, kiedy byliśmy młodsi – było wówczas wiele osób i niektórzy są dzisiaj tutaj – Chiara zaproponowała nam, by zawrzeć prawdziwy pakt: spisać to zobowiązanie i podpisać się. Ten pakt odnawiamy każdego dnia i proponujemy go osobom, które tu przyjeżdżają, nawet jeśli przyjeżdżają tylko na jeden dzień, ale jedynie w ten sposób można zostać obywatelem Loppiano.

Ojcze Święty, życie nowym przykazaniem jest punktem wyjścia naszego chrześcijańskiego życia i jest również punktem dojścia: celem, do którego dążymy.

Po okresie założycielskim, przeżytym z Chiarą, obecnie przeżywamy nowy etap. Może dla niektórych minął już okres entuzjazmu. Z pewnością trudniej jest odkryć drogi, którymi mamy iść, aby wcielić proroctwo początków. Ojcze Święty jak mamy przeżywać ten moment?

 

Papież Franciszek

Pierwsze pytanie zadajecie mi wy, „pionierzy” Loppiano, którzy jako pierwsi, ponad 50 lat temu i potem w kolejnych latach, podjęliście tę przygodę, pozostawiając wasze ziemie, wasze domy i wasze miejsca pracy, aby przyjechać tutaj, poświęcając życie i realizując to marzenie. Przede wszystkim dziękuję, dziękuję za to, co zrobiliście, dziękuję za waszą wiarę w Jezusa! To On uczynił ten cud, a wy uwierzyliście. Wiara sprawia, że Jezus działa. Wiara czyni cuda, ponieważ pozostawia miejsce Jezusowi, a On dokonuje jednego cudu po drugim. Takie jest życie!

Chciałbym się zwrócić do was „pionierów” i do wszystkich mieszkańców Loppiano słowami Listu do Hebrajczyków skierowanymi do wspólnoty chrześcijańskiej, która przeżywała podobny do waszego etap swojej drogi. W Liście do Hebrajczyków jest napisane: „Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką nawałę cierpień (…). Albowiem (…) z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwającą. Nie pozbywajcie się więc nadziei waszej – waszej parezji, mówi – która ma wielką zapłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości – hypomoné (używa tutaj słowa, które oznacza nieść ciężar każdego dnia) – abyście spełniając wolę Bożą, dostąpili obietnicy” (Hbr 10,32-36).

 Są to dwa słowa-klucze, ale w kontekście pamięci. Ten „deuteronomiczny” wymiar życia: pamięć. Kiedy, nie tylko chrześcijanin, ale jakiś mężczyzna czy kobieta, zamyka na klucz swoją pamięć, zaczyna umierać. A zatem, pamięć. Jak pisze autor Listu do Hebrajczyków: „Przypomnijcie sobie dawniejsze dni…”. Mając umocowanie w pamięci, można żyć, można oddychać, można iść do przodu i wydawać owoce. Jeśli zagubisz pamięć… Drzewo przynosi owoce, ponieważ ma korzenie, nie jest wyrwane. Jeśli zagubisz pamięć, stajesz się wykorzeniony i nie przyniesiesz owoców. Pamięć stanowi ramy życia.

Oto dwa słowa-klucze na drodze wspólnoty chrześcijańskiej, zawarte w tym tekście: parezja i hypomoné. Odwaga, otwartość i znoszenie, wytrwałość, dźwiganie na ramionach ciężarów każdego dnia.

Parezja, w Nowym Testamencie, wyraża styl życia uczniów Jezusa: odwagę i szczerość w dawaniu świadectwa prawdzie, a jednocześnie ufność w Bogu i Jego miłosierdziu. Również modlitwa musi cechować się parezją. Mówić do Boga wprost, odważnie. Przypomnijcie sobie, jak się modlił nasz ojciec Abraham, kiedy miał odwagę prosić Boga i „targować się” o liczbę sprawiedliwych w Sodomie: „A jeśli byłoby trzydziestu? A jeśli byłoby dwudziestu pięciu? A gdyby było piętnastu?” Odwaga, by walczyć z Bogiem! A odwaga Mojżesza, wielkiego przyjaciela Boga, który powiedział ostro: „Jeśli zniszczysz ten lud, to mnie również zniszcz”. Odwaga. Walczyć z Bogiem podczas modlitwy. Potrzeba parezji, parezji w życiu, w działaniu, a także w modlitwie.

Parezja wyraża podstawowe cechy w życiu chrześcijańskim: serce zwrócone do Boga, wiarę w Jego miłość (por. 1J 4,16), gdyż Jego miłość pomaga usunąć wszystkie fałszywe lęki, wszelką pokusę, aby ukryć się w życiu spokojnym, konformizmie czy nawet w subtelnej hipokryzji. Są to zagrożenia, które niszczą duszę. Trzeba prosić Ducha Świętego o szczerość, o odwagę, o parezję – zawsze połączoną z szacunkiem i czułością – w świadczeniu o wielkich i pięknych dziełach, których Bóg dokonuje w nas i pomiędzy nami. Również jeśli chodzi o relacje wewnątrz wspólnoty, musimy być zawsze szczerzy, otwarci, wolni, nie lękliwi, leniwi czy obłudni. Trzeba być otwartym. Nie stać z boku i siać niezgodę, szemrać. Trzeba zrobić wszystko, by żyć jako szczerzy i odważni uczniowie w miłości i prawdzie. Sianie niezgody – wiecie o tym – niszczy Kościół, niszczy wspólnotę, niszczy życie, gdyż zatruwa również ciebie. A ci, którzy stale paplają, którzy stale szemrają o innych… ja ich nazywam, bo tak to widzę, terrorystami, gdyż plotkują. Ten, kto plotkuje o innych, aby ich zniszczyć, jest jak terrorysta: niesie bombę, rzuca ją, niszczy, a potem spokojnie odchodzi. Nie. Otwarci, budujący, odważni w miłości.

Kolejne słowo to hypomoné, które możemy przetłumaczyć jako uległość, wytrwałość. Trwać i uczyć się przeżywać trudne sytuacje, jakie niesie życie. Apostoł Paweł poprzez to słowo wyraża niezłomność i stałość w wyborze Boga i nowego życia w Chrystusie. Chodzi o podtrzymywanie tego wyboru w sposób zdecydowany, nawet kosztem trudności i sprzeciwów, wiedząc że ta stałość, stanowczość i cierpliwość dają nadzieję. Tak mówi św. Paweł. „A nadzieja zawieść nie może” (por. Rz 5,3-5). Wbijcie to sobie do głowy: nadzieja zawieść nie może! Nie może zawieść! Dla Apostoła fundamentem wytrwałości jest miłość Boża rozlana w sercach naszych przez dar Ducha Świętego. Miłość, która nas poprzedza i pozwala nam żyć z determinacją, spokojem, pozytywnym myśleniem, wyobraźnią… a także z odrobiną poczucia humoru, nawet w najtrudniejszych chwilach. Proście o łaskę poczucia humoru. Jest to zachowanie ludzkie, które jest najbliższe łasce Bożej. Poczucie humoru. Znałem świętego księdza, niezwykle zajętego; robił to i tamto, ale nigdy nie przestawał się uśmiechać. A ponieważ miał poczucie humoru, to ci którzy go znali mówili o nim: „On potrafi śmiać się z innych, śmiać się z siebie samego, a nawet z własnego cienia!”. To się nazywa poczucie humoru!

List do Hebrajczyków ponadto zachęca do „przypominania sobie dawniejszych dni”, czyli do rozpalania na nowo w sercu i myślach ognia tego doświadczenia, od którego wszystko się zrodziło.

Chiara Lubich poczuła przynaglenie od Boga, aby założyć Loppiano – a następnie kolejne miasteczka, które powstały w różnych częściach świata – podziwiając pewnego dnia opactwo benedyktynów w Einsiedeln, gdzie znajdował się kościół i klasztor mnichów, ale także biblioteka, stolarnia, pola… W opactwie Bóg stanowi centrum życia, w modlitwie i celebracji Eucharystii, z których wypływa i karmi się braterstwo, praca, kultura, promieniowanie pośród ludzi światła i społecznej mocy Ewangelii. W ten sposób Chiara została pobudzona do stworzenia czegoś podobnego, w nowej i nowoczesnej formie, w harmonii z Soborem Watykańskim II, wychodząc z charyzmatu jedności: modelu nowego miasta w duchu Ewangelii.

Miasta, w którym przede wszystkim ukazuje się piękno ludu Bożego poprzez bogactwo i różnorodność jego członków, poprzez różne powołania, dzieła społeczne i kulturowe, każdy w dialogu i w służbie wszystkich. Miasta, którego sercem jest Eucharystia, będąca źródłem jedności i życia nieustannie nowego, ukazującego się oczom odwiedzających także w swoich szatach świeckich i powszednich jako integrujące i otwarte: z pracą na ziemi, działalnością gospodarczą i przemysłową, szkołami formacyjnymi, domami dla gości i dla osób starszych, pracowniami artystycznymi, zespołami muzycznymi, nowoczesnymi środkami komunikacji…

Rodzina, w której wszyscy uznają się za dzieci jednego Ojca i z zaangażowaniem żyją pomiędzy sobą i wobec innych przykazaniem miłości wzajemnej. Nie dlatego, by w spokoju stronić od świata, ale żeby wyjść na spotkanie innych, aby zatroszczyć się [o innych], aby pełnymi garściami wnosić ewangeliczny zaczyn w tkankę społeczną, przede wszystkim tam, gdzie tego najbardziej potrzeba, gdzie ewangeliczna radość jest wyczekiwana i przyzywana: w ubóstwie, w cierpieniu, w próbach, w poszukiwaniu, w wątpliwościach.

Charyzmat jedności jest opatrznościowym bodźcem i ogromną pomocą w życiu ewangeliczną mistyką „my” czyli wspólnego tworzenia historii ludzi naszych czasów, mając „jedno serce i jednego ducha” (por. Dz 4,32), poznając się i konkretnie kochając, gdyż „jesteśmy nawzajem dla siebie członkami” (por. Rz 12,5). Dlatego Jezus modlił się do Ojca: „Aby wszyscy byli jedno jak Ja i Ty jedno jesteśmy” (J 17,21) i ukazał nam w sobie samym drogę do całkowitego oddania wszystkiego w zupełnym ogołoceniu na krzyżu (por. Mk 15,34; Flp 2,6-8). To jest duchowość „my”. Możecie dla żartu przeprowadzić na sobie, albo na innych taki test. Pewien ksiądz, który tu jest obecny – trochę ukryty – zrobił go na mnie. Powiedział: „Proszę mi powiedzieć, ojcze, co jest przeciwieństwem «ja»?”. Wpadłem w pułapkę, bo natychmiast odpowiedziałem: „ty”. A on na to: „Nie, przeciwieństwem każdego indywidualizmu, czy to mojego czy twojego jest «my». Przeciwieństwem jest «my»”. To jest duchowość „my”, którą wy musicie szerzyć, która nas uwalnia od każdego [przejawu] egoizmu i każdego działania egoistycznego. Duchowość „my”.

Nie jest to jedynie fakt duchowy, ale konkretna rzeczywistość z niezwykłymi konsekwencjami – jeśli przeżywamy i rozwijamy autentycznie i odważnie jej różne wymiary – społeczne, kulturowe, polityczne, ekonomiczne… Jezus odkupił nie tylko pojedynczego człowieka, ale także relacje społeczne (por. Evangelii gaudium, 178). Wziąć na poważnie ten fakt oznacza nadać nowe oblicze miastu ludzi według Bożego zamysłu miłości. Loppiano jest powołane, aby tym być. I może starać się z ufnością i realizmem, być nim coraz bardziej. To jest niezbędne. I stąd zawsze musimy zaczynać od nowa.

To jest odpowiedź na pierwsze pytanie: zaczynać od nowa, ale od tej rzeczywistości, która jest żywa. Nie od teorii, nie! Od rzeczywistości, z tego jak się żyje. A kiedy przeżywamy rzeczywistość w sposób autentyczny, ona staje się ogniwem w łańcuchu, który pomaga nam iść naprzód.

Regulamin(500)