Miłość nie wyprowadza się z rodziny

 
Małżonkowie od 50 lat, mają 7 dzieci i 17 wnuków. To "cyfry" w rodzinie Anny i Claudio. "Chcemy być narzędziami Bożej miłości".

Opowieść o wspólnym życia zaczynają słowa Anny, potem kontynuuje Claudio, tak jakby po wielu latach małżeństwa, byli jedną osobą. „Kiedy się pobieraliśmy, łączył nas entuzjazm – mówi Anna – i radość z narodzin naszej rodziny. W małym miasteczku w północnych Włoszech, gdzie przeprowadziliśmy się ze względu na pracę, nie znaliśmy nikogo. Ja zajmowałam się domem i czekałam na powrót męża wieczorem. Byliśmy szczęśliwi, ale czegoś brakowało. Pewnej niedzieli podeszliśmy do księdza przed kościołem. Zaprosiliśmy go do domu a on przyszedł z czasopismem „Nowe Miasto”. Potem opowiedział nam o Słowie Życia. Wydawało się, że my również możemy zaangażować się w życie Ewangelią „.

«Miałem dobrą pracę – wyjaśnia Claudio – konstruowaliśmy maszyny do wywoływania i produkcji filmów kinematograficznych. Ale po śmierci właściciela były trudności ze spadkobiercami. W pewnym momencie otrzymałem bardzo atrakcyjną propozycję. Dobrze płatna praca, ale dowiedziałem się, że dotyczy treści etycznie nieakceptowanych. Zgodziliśmy się, moja żona i ja, aby nie przyjąć tej pracy. Wkrótce potem kolejna okazja, tym razem z niższą pensją. Tymczasem narodziło się drugie dziecko i potrzeby rodziny wzrosły. Przyjęliśmy, jednak tę pracę ufając, że niczego nam nie zabraknie.

Pracy było dużo i potrzebowałem współpracownika. Biuro kadr zaproponowało mi osobę z trudnym charakterem, która przy pierwszym kontakcie powiedziała: „Jeśli myślisz, że zmusisz mnie do pracy, to się mylisz”. Byłem świadomy, że będę musiał zrekompensować jego braki, ale obiecaliśmy kochać wszystkich, więc nie mogłem się wycofać. Po jakimś czasie, on także zaczął pasjonować się pracą, a na Boże Narodzenie, w paczce zawiniętej w gazetę, przywiózł mi pociąg zabawkę dla mojego syna.”

«Oczekiwałam trzeciego dziecka – kontynuuje Anna – gdy Claudio otrzymał propozycję nowej pracy. W nowym mieście, do którego przeprowadziliśmy się, urodziło się czworo kolejnych dzieci. Małe „plemię”, które rosło smakując nasz styl życia i harmonię, którą staraliśmy się utrzymać między nami. Ja także pracowałam, uczyłam niemieckiego w liceum, co wymagało wiele wysiłku, ale dzieci współpracowały, pomagając sobie nawzajem w odrabianiu lekcji lub przygotowując obiad. Pewnego wieczoru byłam w autobusie, wracając ze szkoły, która była oddalona o około 30 km. Padało i już myślałem, że zmoknę. Nie było wówczas telefonów komórkowych. Na przystanku autobusowym czekał na mnie z parasolem jeden z synów, jeszcze zupełnie mały.

Kilka lat później, kiedy było już nas dziewięcioro (plus kot), mężowi zaproponowano kolejną zmianę w pracy. Byłam bardzo niezdecydowana. Ale zrozumiałam, że cierpiał z powodu mieszkania w hotelu przez pięć dni w tygodniu. Z miłości do niego, zdecydowaliśmy kolejnej przeprowadzce. Rozumieliśmy, potrzebę bycia razem i często modlimy się wspólnie w trudnych czasach. W ciągu dnia byłam sama, ale wiedziałam, że on jest ze mną. Czasami, po kolacji, wychodziliśmy we dwójkę na krótki spacer, aby podczas tych kilku wspólnych kroków spotkać się tylko my dwoje. ».

„Teraz wszystkie nasze dzieci mają swoje rodziny – kontynuuje Claudio -. Jeden z synów rozszedł się z żoną,  dla nas było to wielkie cierpienie. Podczas niedawnej pielgrzymki powierzyliśmy tę sytuację Maryi. Najpierw modliliśmy się o pogodzenie w ich rodzinie. Po chwili wydawało nam się, że lepiej jest poprosić o nawrócenie serca dla nich. W końcu zrozumieliśmy. Łaska, o którą należy prosić, była inna: nasze nawrócenie. Wyjechaliśmy stamtąd z pragnieniem, aby być bardziej uważnym na to, o co Bóg nas jeszcze poprosi. Ponieważ nigdy nie chcielibyśmy przestać być narzędziami Jego miłości. To miłość jest jedyną rzeczą w rodzinie, która nigdy nie może się wyprowadzić.

Regulamin(500)