Do czego jesteśmy powołani?

 
HOMILIA NA XXXIV NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ

„Tak, Ja jestem Królem” odpowiada Jezus na bezpośrednie pytanie Piłata. Chwilę wcześniej wyjaśnił mu naturę swojego królestwa „Królestwo moje nie jest z tego świata”.

Pod koniec swojego ziemskiego życia, podczas swojej męki, Jezus objawia, kim On jest. Jezus jest Królem, który przyszedł na świat, aby budować na ziemi Królestwo Boże podobne do tego, które istnieje w Niebie. Taka była misja Jezusa. Wyraził to zresztą w modlitwie Ojcze Nasz: „Przyjdź Królestwo Twoje …… jako w Niebie tak i na ziemi”.

Królestwo jest rzeczywistością społeczną. Dotyczy, więc nie tylko życia pojedynczego człowieka, lecz również relacji między ludźmi.

Celem życia chrześcijanina nie jest, więc tylko własne uświęcenie.

Tak zwana „praca nad sobą”, często polecana i lansowana jako droga realizacji życia chrześcijańskiego jest bardzo ważna, ale musi iść w parze z zaangażowaniem dla dobra ludzi, dla służby każdemu bliźniemu, dla budowania komunii z braćmi i siostrami.

Bez tego zaangażowania „praca nad sobą” może się przekształcić w „pobożne skupienie nad sobą”, które może powodować zamknięcie wobec świata, który nas otacza.

Jeśli chcemy żyć „jako w Niebie, tak i na ziemi” musimy starać się o doskonałość miłości oraz o budowanie wspólnoty. W Niebie, bowiem nie będziemy żyli jako suma świętych, lecz jako komunia świętych.

Jak budujemy taką wspólnotę?

Źródłem każdej chrześcijańskiej wspólnoty jest Eucharystia. Ona sprawia, że możemy stać się bardziej wyrazem Chrystusowej miłości dla każdego człowieka, którego spotykamy.

Po Eucharystii, wychodząc z kościoła, powinniśmy otwierać się na drugiego człowieka, iść na spotkanie z Jezusem w drugim człowieku, który potrzebuje może trochę mojego zainteresowania, trochę mojego czasu lub jakiejś materialnej czy duchowej pomocy.

Nie powinniśmy jednak miłować tylko miłością charytatywną, przez którą pomagamy drugiemu człowiekowi na przykład poprzez jałmużnie, a potem on idzie swoją drogą, a my swoją nie myśląc już o sobie nawzajem.

Świadomość, że każdy człowiek jest moim bratem, powinna mnie mobilizować, aby nawiązać z nim bardziej osobisty kontakt.

Bóg widzi wszystkich ludzi jako rodzinę swoich dzieci, do której realizacji powinniśmy stale dążyć.

Młodzi z Włoch tak piszą:

“Pięćdziesięciu młodych Afrykańczyków dotarło już bez sił, ale jeszcze z nadzieją, do naszego miasta. Uciekali niektórzy od wojny, inni z nędzy.

Razem z naszymi kapłanami odwiedziliśmy ich. Nie mieliśmy nic do ofiarowania, oprócz naszego zainteresowania się nimi.

 Widzieliśmy, jak ci młodzi przyjechali bez butów i jedynie z odzieżą, którą mieli na sobie. Robiło na nas wrażenie to, że ci wśród nich, którzy byli katolikami, mieli ze sobą Biblię. Zostali okradzeni wszystkiego, ale ocalili to, co dla nich najdroższe.

Po tym pierwszym spotkaniu, zabraliśmy się do roboty. Wiele osób się do nas przyłączyło. Po pierwsze zbieraliśmy ubrania. Wkrótce załatwiliśmy dla nich kurs języka włoskiego, organizowaliśmy imprezy kulturowe z udziałem mieszkańców naszego miasta, nie zapominając o ich formacji duchowej.

Spotkanie tych młodych Afrykańczyków przemieniło nasze życie w ostatnich miesiącach. Parafia oraz dzielnica adoptowały ich.

Teraz niedzielna Msza Święta parafialna jest odprawiana w trzech językach: po włosku, po angielsku i po francusku i kończy się tańcem i oklaskami w rytmach afrykańskich instrumentów muzycznych.

Kiedy widzimy ich tańce i słuchamy ich śpiewu, nie tylko widzimy ich radość, ale doświadczamy jej razem z nimi. Jest to jakby wspólne przeżycie zmartwychwstania.

Ci młodzi zbudowali naprawdę kawałek Królestwa Bożego.

Ks. Roberto

Regulamin(500)