Miłosierdzie, podstawą dialogu

 
HOMILIA NA II NIEDZIELĘ WIELKANOCNĄ

Dzisiejsza niedziela, niedziela Bożego Miłosierdzia jest okazją, aby wspomnieć pewne wydarzenie, w którym nastawienie miłosierdzia okazało się pomocne, aby rozwinąć dialog z młodym człowiekiem.

Jechałem pociągiem z Warszawy do Poznania. Po pewnym czasie wsiadł do mojego przedziału młody mężczyzna. Najpierw każdy czytał. Potem nawiązała się rozmowa zdumiewająco otwarta. Powiedział mi, że był ministrantem, ale teraz nie wierzy już w Boga, bo dla niego liczy się nauka. Pismo Święte to zbiorek bajek. Wykonuje trzy prace, bo mieć tylko, to  dla niego za nudne. Żyje z partnerką. Przygotowuje się do apostazji. Byłem zaskoczony i zasmucony jego wypowiedzią, ale starałem się  nie ocenić, lecz słuchać go z szacunkiem. Na koniec, nawiązując do tematu wiary i nauki, powiedziałem mu, że jako lekarz mam też do czynienia z nauką, a nauka twierdzi, że każde zjawisko ma swoją przyczynę. Dlatego jak trudno byłoby mi uwierzyć, że pociąg, którym podróżujemy powstał bez przyczyny i funkcjonuje sam, tak trudno jest mi uwierzyć, że wszechświat powstał bez przyczyny i utrzymuje się sam.

Zaskoczony młody mężczyzna zareagował: „Nie można udowodnić, że Bóg istnieje”. Milczałem, aby nie wejść w dyskusję. Po głębokim oddechu młody mężczyzna sam dodał: „Nie można również udowodnić, że nie istnieje”. Rozmowa toczyła się dalej na temat sensu życia i drogi do szczęścia. „Moja partnerka jest szczęśliwa, bo jest wolna i dobrze zarabia”, powiedział. „Niewątpliwie, wolność i dobry zarobek są ważne”, powiedziałem. „W życiu, jednak, nie spotkałem ludzi szczęśliwych z powodu samej tylko wolności i pieniędzy. Spotkałem, natomiast, ludzi szczęśliwych, bo żyją dla jakiegoś celu, który nadaje sens całemu ich życiu, jak rodzina, ważne zadania społeczne, naukowe, duchowe, charytatywne”. Doszliśmy w końcu do wniosku, że człowiek może być naprawdę szczęśliwy dopiero wtedy, kiedy jego cel przekracza granice ziemskiego życia. „A ja niestety w Boga nie wierzę”, powtórzył. Coraz bardziej byłem przekonany, że chłopak jest uczciwy. Dlatego powiedziałem mu, że dostęp do Boga jest otwarty również dla niego i że ja sam doświadczyłem, że dobrą drogą do Boga jest miłość do człowieka. Przyznałem, że zasada „Czyń drugiemu to, co tobie miłe” oraz „Nie czyń drugiemu tego, co tobie niemiłe” przyświeca mojemu życiu.

Chłopak zamyślił się. Nie wierzył w Boga, ale był wrażliwy na miłość do człowieka. Dotarliśmy już do celu naszej podróży. „Bardzo Panu dziękuję za tę rozmowę”, powiedział przy pożegnaniu, podając mi rękę. Kiedy już na peronie patrzyłem na jego wysoką, oddalającą się sylwetkę, modliłem się za niego i w dalszym ciągu to robię.

Myślę, że podobnie myślących młodych ludzi będziemy spotykać coraz więcej. To oni szczególnie są ofiarą relatywizmu i negatywnej propagandy kierowanej przeciwko Kościołowi. Dzisiaj atak na Kościół jest bardziej podstępny, niż to miało miejsce w czasach komunizmu, ale nie mniej niebezpieczny. Prowadzony jest za pomocą mediów, a nierzadko przez ludzi, którzy wydają się być przyjaciółmi Kościoła i niby chcą mu tylko pomóc, aby osiągnął większy sukces we współczesnym świecie. Według niektórych, Kościół jest zamknięty, a powinien się otwierać na ideologię postępu i nowoczesności, to znaczy między innymi na aborcję, związki homoseksualne oraz na tak zwaną edukację seksualną małych dzieci, która by stanowiła właściwie ich  deprawację.

Skutkiem tego działania jest zamęt. Zaczarowani przez prasę, radio i telewizję, wielu ludzi, szczególnie młodych, już nie wie, co jest katolickie, a co nie, a nawet, co jest dobrem, a co złem. Pośród tego zamętu, Jezus jednak powtarza nam: „Ufajcie, Jam zwyciężył świat”. Tymi słowami Jezus zapewnia nas o swojej obecności i pomocy. Zachęca nas, aby patrzeć na Niego i naśladować Jego sposób postępowania. Jezus najbardziej sprzeciwiał się hipokryzjom i kłamstwom. Z faryzeuszami, Jezus rozprawiał się klarownie i zdecydowanie, a czasem ostro. Był natomiast łagodny i miłosierny wobec ludzi, którzy ulegli słabości, jak kobieta, która popełniła cudzołóstwo.

Również dzisiaj, w naszym społeczeństwie, spotykamy zarówno hipokryzję jak i słabości. Wobec tych, którzy dyskryminują Kościół, lekceważą wartości chrześcijańskie, a myślą, że są postępowi, powinniśmy klarownie świadczyć, że nie zgadzamy się z ich sposobem myślenia i postępowania. Dlatego cieszą wszelkie inicjatywy w obronie małżeństwa, rodziny i świętości życia ludzkiego. Wobec słabych, natomiast, szczególnie wobec młodych, powinniśmy być wyrazem Bożego Miłosierdzia i pomóc im w prawdzie, ale i z łagodnością. Najbardziej może im pomóc nasze świadectwo życia zaangażowanego w służbie człowiekowi, szczególnie człowiekowi w potrzebie, pamiętając, że nie możemy miłować Boga, którego nie widzimy, jeśli nie miłujemy człowieka, którego widzimy. Angażujmy się bardziej, w jedności między nami i z Franciszkiem, właściwym Papieżem na nasze czasy, w pomocy dla wszelkiego rodzaju potrzebujących.

I bądźmy odważni i pełni nadziei!  Jezus, obecny między nami, powtarza nam: „Ufajcie, Jam zwyciężył świat”.

 

                                                                            Ks. Roberto

Regulamin(500)