Czy my naprawdę jesteśmy chrześcijanami?

 
HOMILIA NA V NIEDZIELĘ WIELKANOCNĄ

We fragmencie mowy pożegnalnej wypowiedzianej podczas ostatniej wieczerzy, Jezus przekazuje apostołom słowa, stanowiące program całego ich dalszego życia. „Przykazanie nowe daje wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak ja was umiłowałem”.

Jezus nie określa słowami miary tej miłości, bo niebawem uczyni to w sposób praktyczny, oddając Swoje życie za nich. Przekazując apostołom Nowe Przykazanie, Jezus wyjaśnia, czym jest Kościół. Kościół stanowią ludzie, którzy nie tylko gromadzą się na modlitwę i na łamanie chleba, lecz również żyją połączeni węzłem miłości wzajemnej. Za chwilę ustanawia Eucharystię, która czyni ich Kościołem, ale czeka, by najpierw odszedł Judasz. Póki Judasz był między nimi, nie było miłości wzajemnej, nie było Kościoła.

Istotą życia Kościoła jest miłość wzajemna i ona powinna krążyć między nami, chrześcijanami, jak krew w organizmie, bo tylko wtedy Kościół jest sobą, żywy, zdrowy, pokazuje swoje piękno, staje się atrakcyjny. Miłość wzajemna jest również naszym dowodem tożsamości, stanowi znak rozpoznawczy. Po słowach Nowego Przykazania Jezus, bowiem dodał: „Po tym poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie”. Jest również narzędziem ewangelizacji. Ewangelizacja będzie przekonująca i skuteczna, jeśli ludzie wokół nas nie tylko usłyszą piękne słowa, lecz przede wszystkim zobaczą, że się wzajemnie miłujemy i że jesteśmy wobec nich jak najbardziej otwarci i gotowi do pomocy. Dlatego Paweł i Barnaba, podejmowali podróże apostolskie razem, by mogli dawać świadectwo swojej miłości wzajemnej i otwierać serca pogan. Poganie byli zachwyceni i licznie stawali się chrześcijanami. Życie pierwszych chrześcijan było pociągające, a ich apostolat owocny.

Kiedy żyjemy według Nowego Przykazania pozwalamy Bogu zrealizować zamiar, jaki miał od początku wobec nas, kiedy stworzył nas na Swój obraz i podobieństwo. Bóg – który nie jest wspaniałą dobrotliwą indywidualnością żyjącą w samotności, lecz Miłością i dlatego Trójcą, wspólnotą trzech osób, Ojca, Syna i Ducha Świętego żyjących w miłości wzajemnej – stworzył nas nie po to, byśmy egzystowali każdy dla siebie, w pojedynkę, lecz byśmy inspirowani Jego sposobem życia, żyli jeden dla drugiego. Pierwsi chrześcijanie doskonale to rozumieli. Wszystko mieli wspólne, a nikt nie cierpiał z powodu niedostatku. Poganie mówili o nich: „Patrzcie, jak się wzajemnie miłują i jeden za drugiego gotowi są oddać życie”.

Czy my jesteśmy takimi chrześcijanami?

Osobiście nie wiem, czy takim jestem, ale codziennie proszę Pana Boga o pomoc, bym takim się stał, a wielokrotnie podczas dnia muszę korygować kurs moich myśli, by dobrze myśleć o innych oraz mobilizować swoją wolę i siły, aby im służyć. Czy są owoce? Owoce nie zawsze widać. To nie musi znaczyć, że ich nie ma. Bóg dba o naszą pokorę i dla jej wzrostu może dawać owoce tam, gdzie my ich nie widzimy. Nasze życie zresztą jest jak gobelin. My widzimy lewą stronę, gdzie nitki nie tworzą harmonii. Bóg widzi natomiast prawą stronę, gdzie sam, jak artysta, każdą nitką, czyli każdym czynem naszej miłości, tworzy wspaniały obraz.

Starając się tak postępować, czuję w sercu pokój i nierzadko pewną bliskość Boga, której towarzyszy wrażenie, że właśnie tędy droga.

Kiedy patrzymy dzisiaj na polskie społeczeństwo widzimy, jak bardzo potrzebuje ono kuracji miłości wzajemnej.

Apokalipsa budzi optymizm bo mówi, że Bóg czyni wszystko nowe. Do tego wielkiego Dzieła potrzebuje jednak również takich małych narzędzi, jak my. Starajmy się, więc o życie w miłości wzajemnej, pamiętając, że każdy czyn miłości ma swój oddźwięk w naszych bliźnich, czyni ich lepszymi, a ktoś powiedział, że gdyby przez całe nasze życie tylko jeden człowiek dzięki nam stał się lepszym, warto byłoby żyć.

                                                                                Ks. Roberto

Regulamin(500)