Co ma pierwszeństwo?

 
HOMILIA NA XV NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ

Przypowieść o dobrym Samarytaninie jest jedną najbardziej sugestywnych z Ewangelii. Scena, którą Jezus przedstawia uczonemu w Prawie, by mu pomóc zrozumieć, kim jest bliźni jest dramatyczna. Widocznie Jezus chciał sprawić, by uczony w Prawie nie mógł znaleźć żadnych wymówek z obowiązku życia drugim przykazaniem: „Będziesz miłował bliźniego swojego jak siebie samego”. Prawnicy, bowiem są specjalistami w znalezieniu ucieczek z niechcianych sytuacji.

W rowie leży człowiek półżywy, bo ciężko pobity przez zbójców, którzy go okradli i uciekli. A oto przychodzi kapłan, człowiek, któremu prawdopodobnie na Bogu bardzo zależało. Może spieszył się, żeby zdążyć punktualnie na nabożeństwo. Może myślał o wiernych, którzy na niego czekają. Uzasadnienia, by nie stracić czasu na pomoc bliźniemu, który znajduje się w kłopotliwej sytuacji można zawsze znaleźć. Patrz, tu wypadek drogowy, tam kogoś pobiją. Uciekajmy stąd, bo można znaleźć się w kłopotach i stracić czas tutaj, a później jako świadkowie w sądzie….. . Kapłan zobaczył rannego i go minął. Po nim przyszedł lewita. Lewici byli sługami świątyni. Sprzątali, przygotowali to, co potrzebne do liturgii włącznie z muzyką i śpiewem. Lewita był jakby zakrystianem i organistą w jednej osobie. Może on też się spieszył, by służyć Bogu. Zobaczył rannego i go minął. Zarówno ten kapłan jak i lewita zapomnieli o jednej rzeczy, która była jasna już w Starym Testamencie, o tym że miłość do Boga i do człowieka stanowią jedną całość, że nic nie jest ważniejsze niż pomoc rannemu człowiekowi, któremu grozi utrata życia.

A tu przychodzi Samarytanin, obcy człowiek, który był w podróży. Kiedy zobaczył rannego, głęboko się wzruszył, podszedł do niego i opatrzył mu rany. Wsadził go na swoje bydle i zawiózł do gospody. Prawdopodobnie zmienił plan swojej podróży i sam spędził noc w gospodzie, by go pielęgnować. Następnego dnia, zanim wybrał się w dalszą podróż, zapłacił gospodarzowi, by dalej się nim opiekował, mówiąc mu, że jeśli trzeba wydać więcej, odda mu, kiedy wróci. Samarytanin miłował bliźniego jak siebie samego. Ostatnie słowa tej Ewangelii, wydają się być skierowane nie tylko do uczonego w Prawie, lecz również do każdego z nas: „Idź i ty czyń podobnie”.

Na tle doświadczenia dobrego Samarytanina chciałbym zatrzymać się na chwilę przy jednym aspekcie naszego codziennego życia, który może wydawać się drugorzędny, ale niekoniecznie i nie zawsze musi takim być. Chodzi o odbieranie telefonów, które docierają do naszych komórek. Kiedy widzimy, że ktoś dzwoni, bywa czasem, że myślimy: „Teraz nie mam czasu, ewentualnie sam zadzwonię później” i nie odbieramy telefonów. Są owszem sytuacje, kiedy nie możemy rzeczywiście odebrać. Nie wiemy, jednak, w jakiej sprawie dana osoba dzwoni. Czy przypadkiem nie może być w wielkiej potrzebie, jak ten człowiek pobity na drodze do Jerycha? A czy my, nie odbierając telefonu, nie zachowujemy się w sposób podobny do kapłana i lewity?

Ostatnio rano jeszcze spałem, a zadzwonił telefon. Kiedy zobaczyłem na ekranie, kto dzwoni, myślałem: „Może sam zadzwonię za godzinę, a jeszcze się wyśpię”. Jednak odebrałem. Kapłan był potrzebny przy chorym, który chciał się wyspowiadać przed przyjęciem do szpitala. Kilka minut później byłem u chorego, wyspowiadałem go i udzieliłem mu komunii świętej, która okazała się dla niego cudownym balsamem. Różne mogą być potrzeby naszych bliźnich. Pamiętajmy o tym również, kiedy dzwoni telefon.

                                                                  Ks. Roberto

Regulamin(500)