W poszukiwaniu jedności Europy

 
Co się wydarzyło na Europejskim Mariapoli w Dolomitach? Dzięki powrotowi do korzeni, mogliśmy odnaleźć sens bycia rodziną, jako wielkie drzewo europejskie - opowiada jeden z polskich uczestników.

Mam nadzieję, że każdy z nas wraca do domu z dobrymi doświadczeniami, które teraz jak egzotyczne owoce będą dojrzewać w naszych lokalnych wspólnotach.

Owszem, mamy nasze owoce – załóżmy, że przysłowiowe polskie jabłka. Możemy być z nich dumni, ale w tym rajskim ogrodzie mieliśmy też szansę się nimi podzielić z innymi – choćby przez obdarowanie pamiątkami z Polski prezentującymi naszą kulturę, wymianę doświadczeń, przez oprawę liturgii w miejscowości Transacqua czy przez pielgrzymowanie śladami Chiary Lubich z modlitwą i śpiewem. Słyszałem kilku Włochów, którzy mówili, że nigdy wcześniej nie przeżyli czegoś takiego. Cieszę się też, że sam mogłem przełamać stereotyp, że zachodnia Europa jest odarta z duchowości, słysząc głębokie doświadczenia osób ze Szkocji, Niemiec czy Holandii i Luksemburga.

To było spotkanie Wschodu i Zachodu, różnych wrażliwości, mentalności, kultur, języków, wyznań, przekonań i nie zawsze łatwo było się w tym wszystkim odnaleźć. Mam nadzieję, że w niebie (a może już teraz na ziemi dzięki temu doświadczeniu) nie będziemy więcej cierpieć z tego powodu, ponieważ Jezus będzie zawsze między nami. Mogliśmy o tym usłyszeć od ekspertów ze Szkoły Abba, która zajmuje się duchowym dziedzictwem Ruchu. Powiedziano nam, że kto nie kocha, ten nie jest w stanie niczego zrozumieć. Myślę więc, że kto zdołał objąć to poczucie niezrozumienia, zagubienia, opuszczenia, mógł zobaczyć na Mariapoli kochającą się wzajemnie Europę, znacznie szerszą niż granice Unii Europejskiej, która może na siłę czasem stara się być monolitem.

Tutaj ta różnorodność była okazją do porozumienia, kochania osób z innego kraju jak swoich rodaków. Odkrywaliśmy, że jedność to niekoniecznie jednolitość, ale współbrzmienie, harmonia. Zdarzyło się, że Polacy zaśpiewali na scenie, a na instrumentach grał wtedy z nami zespół z Niemiec. Pod koniec tygodnia zawarliśmy taki pakt, podpisując się na kartkach, aby kochać ojczyznę drugiego jak swoją. Może wydaje się to łatwiejsze, ponieważ należymy do jednego Ruchu, ale chyba właśnie tym bardziej powinniśmy zaświadczyć, że chociaż jesteśmy tak różni, to możemy być jedno, bo mamy jeden Ideał.

Kiedy poszliśmy raz do pizzerii w międzynarodowym składzie, przyglądała się nam obsługa restauracji. Zapytano nas przy wyjściu, skąd jesteśmy. Zaczęliśmy więc wymieniać kraje, z których pochodzimy. Kelner podrapał się po głowie i spytał, z jakiej okazji. Powiedzieliśmy więc, że jesteśmy z Ruchu Focolari, który łączy katolików i osoby z różnych innych wyznań, religii, przekonań i kultur, a przyjechaliśmy tu, by świętować oraz szukać jedności między nami. Kelner był bardzo poruszony.

Sam byłem zaskoczony, kiedy miałem okazję przywitać greckiego prawosławnego metropolitę Gennadiosa. Unikał gestu całowania go w rękę i pierścień, natomiast składał pocałunek pokoju w oba policzki. Następnego dnia mówił: „Nieważne, ilu katolików i prawosławnych żyje w danym mieście, ważne, ile mostów jest między nimi. Charyzmat jedności jest naszą katedrą”. I dla kościoła w Loppiano podarował swoje zdjęcie z Chiarą z lat 60., a także medal papieża Pawła VI z Atenagorasem i z drugiej strony Franciszkiem oraz obecnym patriarchą Bartłomiejem.

Jesus Moran, współprezydent Ruchu, obecny na Mariapoli w pierwszym tygodniu powiedział: „Świętujemy to szczególne wydarzenie, które miało miejsce w cudownym kontekście, gdzie natura przenika się z kulturą, gdzie to, co boskie jaśnieje w tym, co ludzkie, a człowiek jaśnieje w boskości i w relacjach społecznych. Oczywiście, w świecie takim jak ten, który jest tak rozdrobniony i naznaczony skrajną polaryzacją, uważam, że to doświadczenie jest niezwykle istotne i może wnieść znaczący wkład w dzisiejszą drogę ludzkości.”

Miałem okazję być na Mariapoli przez dwa tygodnie. W pierwszym byłem uczestnikiem, a w drugim pracowałem z grupą czuwającą nad programem. W tej grupie pracowałem ponad rok i to już w mikroskali było doświadczeniem Europejskiego Mariapoli, ponieważ reprezentowaliśmy wszystkie strefy Europy. Każdy z nas miał jednak inne doświadczenia z lokalnych i strefowych spotkań, a zatem i różne pomysły, które próbowaliśmy wzajemnie ze sobą zestawiać, szukając jedności między nami.

Moi znajomi pytali przed wyjazdem, jak dojadę z Wenecji w Dolomity. To przecież spory kawałek drogi. Miałem umówioną podwózkę razem z osobami z Austrii, Słowenii i Włoch, na co znajomi reagowali co najmniej zdumieniem, jeśli nie znali reszty historii.

Na miejscu okazało się, że będę spać w 12-osobowym pokoju. Mieszkałem z osobami młodszymi ode mnie o 10 lat i starszymi nawet o 40. W niedzielę i poniedziałek raczej szybko poszliśmy spać, bo dużo się działo, we wtorek zacząłem rozmowy z młodszymi od siebie, a od środy uczestniczyliśmy już w międzypokoleniowym i międzynarodowym dialogu, wymieniając się doświadczeniami, na końcu zapraszając się wzajemnie do swoich miast i krajów. Chiara Lubich powiedziała nam w jednym z rozważań, że jedno miasto to za mało. Mogliśmy zobaczyć nas, jako połączone naczynia.

W ciągu tych dwóch tygodni w Dolomitach zobaczyłem, że to wydarzenie przypomina sztafetę. Co tydzień do tego miejsca przyjeżdżają przecież różne osoby z innych krajów, więc wszystko trzeba zaczynać od nowa (ale przynajmniej nie od początku). Widać wtedy jasno, że jesteśmy tylko częścią czegoś, jakiejś większej całości. To jest coś, co nas przekracza, ale naszym zadaniem jest zrobić swoją część i kochać.

Mogłem też zobaczyć, jak różne gałęzie Ruchu działają w pełni, wspierane przez inondacje1 – i rzeczywistości, o których w Polsce wciąż mało się jeszcze słyszy (np. Ruch Polityków na rzecz Jedności, Ekonomia Komunii). Codziennie dostawałem wiadomości od osób, które były na kolejnych turnusach Mariapoli, i przeżywałem z nimi to wydarzenie, oglądałem też niektóre transmisje, jak mogłem – pomagałem na odległość przy tworzeniu prezentacji.

Naprawdę czuję, że po tym owocnym spotkaniu wróciłem do Polski z „rarytasami duchowymi”. Szkoda, żeby się zmarnowały! Z naszą grupą zbieramy tymczasem jeszcze doświadczenia z tego wydarzenia i mamy nadzieję, że wkrótce zobaczymy, jak możemy dalej wspólnie pielęgnować ten ogród.

Jeśli byłeś/aś na tym wydarzeniu i chcesz coś dodać od siebie, co przeżyłeś/aś, możesz napisać maila:

impressioni@mariapolieuropea.org
impressions@europeanmariapolis.org

Kacper

1Inondacje – z włoskiego inondazioni (wylania) określenie używane w Ruchu Focolari, jako nazwa szerokiego oddziaływania charyzmatu jedności w życiu społecznym i świecie kultury.

Regulamin(500)