Iniekcje w czasie koronawirusa 

 
Prawie wszyscy okres pandemii wykorzystują dla zarobku. Ceny drastycznie wzrastają. Ja zrobię inaczej.

Pracuję jako pielęgniarka od poniedziałku do piątku, a jeśli jakieś zabiegi muszą być kontynuowane, przekazuję je na dyżur opieki świątecznej. Jak tylko zaczęła się pandemia koronawirusa, dwie rodziny poprosiły mnie, abym w czasie weekendu prywatnie wykonała iniekcje. W jednym przypadku chodziło o 4-letnie dziecko, a w drugim  85-letnią kobietę. Rodziny te poprosiły mnie, bo nie chcieli, aby inne osoby przychodziły do ich domów.

Wyraziłam zgodę i w pierwszej chwili pomyślałam, że będzie to okazja dodatkowego zarobku. Szybko jednak tę myśl odrzuciłam. Przypomniał mi się św. Jan Paweł Wielki, który kilkadziesiąt lat temu poruszył problem zarobkowania w niedzielę. Pomyślałam, że to jest nadal aktualne. I zaraz druga myśl: prawie wszyscy okres pandemii wykorzystują dla zarobku. Ceny drastycznie wzrastają. Ja zrobię inaczej. Kiedy powiedziałam, ile mają zapłacić za zabieg, obie rodziny były bardzo zaskoczone, wręcz skomentowały,  że nie opłacało mi się wychodzić z domu, nie mówiąc o paliwie.
Rodzice 4-latka jak się zdążyłam zorientować, chodząc tam przez kilka dni, byli niezadowoleni z panującej sytuacji. Prawie wszystko komentowali negatywnie. Byłam tym zaskoczona, bo dobrze im się wiodło. Wtedy poczułam, że muszę im powiedzieć, że dobroć też istnieje. Przecież ja też mogłam obecny stan pandemii wykorzystać dla zarobku, a nie chcę na nich zarabiać. W odpowiedzi usłyszałam, że są mi bardzo wdzięczni i to doceniają. A ja, mimo że nie zarobiłam na swojej dodatkowej pracy, wróciłam do domu ubogacona i szczęśliwa.

A.K

Regulamin(500)