Ufając w Boże miłosierdzie

 
HOMILIA NA II NIEDZIELĘ WIELKANOCNĄ

Dzisiejsza niedziela, to niedziela Bożego Miłosierdzia, święto związane z objawieniami Pana Jezusa siostrze Faustynie Kowalskiej, kilka lat przed drugą wojną światową. Może nie przypadkiem objawienia dotyczące Bożego Miłosierdzia miały miejsce w wieku, w którym dokonano największych zbrodni w historii ludzkości. Naziści uśmiercili miliony ludzi w komorach gazowych, sowieci w gułagach na Sybirze. Dalszy ciąg tych zbrodni dokonuje się dzisiaj w eleganckich klinikach na setkach milionów nienarodzonych przez aborcję i procedury „in vitro”, na chorych i niepełnosprawnych przez eutanazję oraz na ludziach z krajów umęczonych trzecią wojną światową „w kawałkach”, jak ją określa Ojciec Święty Franciszek. Cały świat i każdy człowiek bardzo potrzebują Bożego miłosierdzia, tego miłosierdzia, które Jezus pokazał siostrze Faustynie. Boże miłosierdzie zostało przepięknie opisane przez Jezusa w przypowieści o synu marnotrawnym. Bóg, jak dobry ojciec, czeka zawsze na powrót dziecka zagubionego, na powrót każdego z nas. Przypowieść o synu marnotrawnym przypomina nam jednak, że oprócz miłosierdzia ojca potrzebne jest również nawrócenie syna. Święto Miłosierdzia Bożego zawiera, więc orędzie o Bożym Miłosierdziu oraz wezwanie do nawrócenia. Bez nawrócenia, można nie spotkać Bożego Miłosierdzia.

Pierwsze nawrócenie, do którego wezwany jest każdy z nas, to nawrócenie do wiary. Wspaniale przedstawia nam to dzisiejsza Ewangelia. Tomasz nie wierzy apostołom, swoim braciom, że widzieli Jezusa. Aby wierzyć, chce sam bezpośrednio Go zobaczyć i sprawdzić jego tożsamość dotykając ran. Czy ta sytuacja daleka jest od życia każdego z nas? Nie aż tak. Nam również apostołowie przekazali tę samą prawdę poprzez Ewangelię oraz inne święte księgi Nowego Testamentu. Czy my zawsze im wierzymy? Czy czasem nie oczekujemy, tak jak Tomasz, różnych i bezpośrednich znaków Pana Boga w naszym osobistym życiu? Kiedy ich nie widzimy, nieraz zaczynamy wątpić, a czasem nawet mamy pretensje do Boga, bo On nie postępuje tak, jak my byśmy chcieli. Potrzebne jest nawrócenie. Bóg ma swoje plany względem nas i naszych bliźnich, względem Kościoła, Ojczyzny i świata. Możemy Mu polecać różne sytuację, prosić Go o różne łaski, a potem powinniśmy uwierzyć w Niego, w Jego miłość, w Jego Opaczność, również wtedy, kiedy nie widzimy oczekiwanych efektów. Nie On ma być nam posłuszny, lecz my Jemu.

Drugie nawrócenie, do którego wezwany jest każdy z nas, to nawrócenie do miłości. Czytanie z Dziejów Apostolskich pięknie opisuje życie pierwszych chrześcijan. Z niego wynika, że pierwsi chrześcijanie rozumieli miłość trochę inaczej niż my dzisiaj. Pierwsi chrześcijanie nie rozumieli miłości tylko w kategoriach miłości charytatywnej, przez którą pomagamy potrzebującemu doraźnie, a potem pozostawiamy go własnemu losowi. Oni byli świadomi, że wszyscy tworzymy w Chrystusie to jedno ciało, któremu na imię Kościół, że należymy, więc jedni do drugich, że jesteśmy odpowiedzialni jedni za drugich, powołani do życia w Kościele jak w rodzinie. Dlatego mieli wszystko wspólne i nikt nie cierpiał z powodu niedostatku. Nie wystarczy, więc żyć jak ślimak we własnej skorupie i od czasu do czasu wychodzić z niej na chwilę, aby zrobić dobry uczynek, a zaraz potem schować się z powrotem. Trzeba żyć stale na zewnątrz, otwarci jedni na drugich, w służbie jedni drugim, w stałym dialogu, w stałej komunii dóbr materialnych i duchowych, na przykład doświadczeń Słowem Życia. Wtedy żyjemy życiem podobnym do Bożego życia i możemy mieć udział również w Bożym miłosierdziu.

                                                                                 Ks. Roberto

Regulamin(500)