Prosić o dar zasłuchania: Piero Coda o synodalności

 
W dniach od 20 do 23 października br. ks. prof. Piero Coda, sekretarz Międzynarodowej Komisji Teologicznej oraz członek synodalnej komisji teologicznej, odwiedził Bratysławę, gdzie uczestniczył w sympozjum na temat synodalności oraz spotkał się z członkami Ruchu Focolari. Dzięki uprzejmości redakcji „Nové mesto“ publikujemy fragmenty wywiadu, jakiego udzielił przy tej okazji.

Niedawno wróciłeś z Rzymu, gdzie pracowałeś nad dokumentem dotyczącym kontynentalnej fazy Synodu. Na czym polegała ta praca i jakie jest Twoje doświadczenie tych dni?

Kontynentalna faza Synodu jest drugim etapem procesu synodalnego. Latem dotarły do Sekretariatu Synodu relacje przygotowane przez Konferencje episkopatów, Dykasterie Kurii Rzymskiej, stowarzyszenia i ruchy, zgromadzenia zakonne. Były to relacje dotyczące drogi i wsłuchania się, co miało miejsce w minionych miesiącach. Z Konferencji episkopatów dotarło 112 na 114 relacji, co jest bardzo dobrym wynikiem. Sekretariat Synodu podkreślił, że nie było nigdy tak dużej liczby odpowiedzi. My zostaliśmy zaproszeni w gronie około pięćdziesięciu osób, które pracują na rzecz całego procesu synodalnego, zarówno na poziomie teologii, jak i duchowości, komunikacji i metodologii. Zebraliśmy się, aby przeanalizować wszystkie te odpowiedzi i opracować syntezę. Została ona zredagowana w tych dniach, zatwierdzona przez Radę Biskupów Synodu i teraz jest rozsyłana, przekazywana do wszystkich diecezji na świecie, aby mogły mieć obraz wszystkich odpowiedzi na poziomie światowym; stwierdzić, czy odnajdują się w tej wersji syntezy, a także przyjąć dary innych grup w perspektywie zgromadzenia synodalnego na szczeblu kontynentalnym, które odbędzie się w kolejnych miesiącach, na wiosnę. Wtedy Konferencje episkopatów z różnych kontynentów spotkają się, aby udzielić chóralnej odpowiedzi na procesy Kościoła powszechnego. Na zgromadzenie kontynentalne składają się w pierwszym momencie wszyscy członkowie Ludu Bożego, a w drugim momencie – rozeznawanie biskupów, które zostanie potem przesłane do Sekretariatu Synodu, aby można było opracować dokument przygotowawczy dla Synodu, który odbędzie się w październiku przyszłego roku. A zatem tak dogłębnego, tak angażującego cały świat eklezjalny przygotowania, nigdy dotąd nie było. Trzeba pamiętać, że także etap, jaki będziemy przeżywać za rok, zgromadzenie zwyczajne Synodu (które jeszcze nie wiadomo, jak będzie wyglądać, bo zależy to trochę od obecnego procesu), nie będzie punktem końcowym. Opracuje ono kolejny dokument, który zostanie rozesłany do Kościołów lokalnych, aby mogły go ocenić i przyjąć odpowiednio do poszczególnych kontekstów.

Doświadczenie tych dwóch tygodni, w których pracowaliśmy razem nad tą pierwszą syntezą, było bardzo bogate, intensywne, przepiękne – ze względu na nasze pochodzenie ze wszystkich stron świata. Przeżywaliśmy je w klimacie modlitwy, duchowości, zgodnie z tym, do czego zachęcał papież Franciszek, gdyż bohaterem Synodu jest Duch Święty. Nie chodzi o śledztwo, o sondaż, o parlament, ale o wydarzenie w Duchu, gdzie słuchamy Ducha Świętego, słuchając głosu Ludu Bożego. Poruszające było również poznanie zainicjowanego dialogu i raportów docierających z różnych Kościołów lokalnych, ponieważ można było stwierdzić bardzo duże uczestnictwo w wymiarze powszechnym. Na początku był pewien sceptycyzm, trochę trudności w podjęciu nieznanej dotąd drogi. Ale później, w miarę przemierzania jej, zwłaszcza stosując metodę, którą nazwano konwersacją duchową, wzajemnego zasłuchania w świetle Słowa Bożego i głosu Ducha Świętego, droga ta okazała się dla wszystkich bogata w nadzieję, a często wręcz pełna entuzjazmu. Choć widzimy trudności w tej wędrówce, to jest to moment naprawdę bardzo, bardzo pozytywny. Ten czas rozeznawania zakończył się w niedzielę, 2 października, bardzo rodzinnym spotkaniem z papieżem Franciszkiem, który podziękował i wyraził swoje ogromne wsparcie dla tego procesu. Zgodnie z jego pragnieniem ma on kontynuować dzieło Soboru Watykańskiego II, czego chciał Paweł VI, tworząc Synod biskupów, a co papież Franciszek przywołał z okazji 50 lat Synodu w tym słynnym przemówieniu, w którym zaproponował Kościołowi dopełnienie jego tożsamości przez pojęcie Kościoła synodalnego.

Wspomniałeś już fakt, że istnieje jeszcze pewien opór wobec Synodu i papieża Franciszka. Nie wszyscy rozumieją, czym jest synodalność, nie wszystkie parafie włączyły się w pierwszą fazę. Jak widzisz ten aspekt pewnej powolności – co do idei i wizji papieża?

Z pewnością powolność i trudności stanowią element, jaki należy wziąć pod uwagę, powiedzmy – przewidywalny. Co więcej, myślę, że w gruncie rzeczy jest go mniej niż można się było spodziewać. Dlaczego ta powolność, dlaczego trudności? Ponieważ rzeczywiście jest to nowy krok, jakiego domagamy się od naszego doświadczenia bycia Kościołem na szczeblu parafialnym, diecezjalnym i w całej rzeczywistości eklezjalnej. Sobór Watykański II stanowił, powiem to w kilku słowach wielkiego teologa, jezuity Karla Rahnera, „początek nowego początku”. To oznacza ważne przejście, gdzie forma Kościoła, która była opatrznościowa dla rozwoju chrześcijaństwa w drugim tysiącleciu, ustępuje kroku nowej formie Kościoła, gdzie nie traci on nic z tego, co jest dla niego zasadnicze, ale wsłuchując się w znaki czasów, wyraża nową rzeczywistość, która jest zgodna z Ewangelią i oczekiwaniami współczesnej ludzkości. Z pewnością nie jest to proces natychmiastowy, wymaga czasu, jest pewną drogą. A więc zwołanie Ludu Bożego na Synod, dokonane przez Franciszka, stanowi coś, czego nie było nigdy przez 2000 lat chrześcijaństwa w tej formie, w Kościele posiadającym już zasięg światowy, z udziałem wszystkich jego członków. Zatem nie tylko biskupi, duchowieństwo, ale także wszyscy świeccy, całe bogactwo charyzmatów, które znajdują się wewnątrz życia Kościoła, podejmują niepojęte dotąd kwestie, jakimi mogą być: obecność młodych w Kościele, rola kobiety w Kościele, zgodnie z Soborem Watykańskim II godność i powołanie świeckich, udział wszystkich w wędrówce Kościoła. Chodzi o ważny etap, który się rozpoczął i to jest pozytywne. Będzie to długa i wymagająca droga do przebycia, ale tak jest zawsze w historii Kościoła.

Fakt, że synodalność nie jest jeszcze zrozumiana, podobnie jak ta powolność, jest może związany również z deficytem formacji teologicznej. Zauważmy, że wiara, czy lepiej wzrost wiary, wymaga nieustannego jej pogłębiania.

Bezwzględnie, tak właśnie jest. We wszystkich relacjach przesłanych ze świata do Sekretariatu Synodu znajdujemy to stwierdzenie o deficycie formacji, który dostrzega się wszędzie, a także potrzebę formacji dotyczącej wszystkich części Ludu Bożego. Oznacza to przygotowanie do bardziej intensywnego życia ewangelicznego, katechezę lepiej ukierunkowaną, przybliżenie głębokiej treści Ewangelii, Tradycji Kościoła, a zwłaszcza Soboru Watykańskiego II. A jednocześnie wielką wrażliwość teologiczną. Papież Franciszek podkreślał to przy wielu okazjach. Podczas Soboru Watykańskiego II nastąpiły pewne przemiany co do sposobu uprawiania teologii. Nie teologia elitarna i w jakiś sposób skoncentrowana wyłącznie na obiektywizmie prawdy, ale teologia nazwana pastoralną, to znaczy teologia uważna na historię, która stara się połączyć jednocześnie wielkie prawdy życia chrześcijańskiego z historycznym wcieleniem, jakiego one się domagają. A więc na przykład w formacji prezbiterów oznacza to poważną rewizję programów studiów i o wiele szersze otwarcie studium Ewangelii na wszystkie części Ludu Bożego, pamiętając – jak mówił papież Franciszek w Veritatis Gaudium – że spojrzenie wiary nie jest tylko jakimś zaczynem dla myśli teologicznej, ale zaczynem myśli, która wyraża się we wszystkich dziedzinach, a którą należy pielęgnować w relacji dialogicznej i interdyscyplinarnej.

Synodalność wymaga w pewnym sensie nowego, odnowionego sposobu myślenia. W tym samym kierunku idzie „Manifest ontologii trynitarnej” i związany z nim projekt, w który jesteś zaangażowany. Skąd ta pilna potrzeba nowego myślenia?

Potrzeba nowego myślenia nasilała się coraz bardziej, aż stała się nagląca na przestrzeni całego XX wieku, po dzień dzisiejszy. Wyrażenie – „nowe myślenie” pochodzi od filozofa żydowskiego pochodzenia, Franza Rosenzweiga, który widząc upadek kultury zachodniej podczas I wojny światowej, zdał sobie sprawę, że trzeba wrócić do źródeł myśli zachodniej, jak na przykład w jego przypadku do źródeł Starego Testamentu, do tradycji żydowskiej, ale również chrześcijańskiej, by odnaleźć nową limfę. Myślenie, które będzie zdolne do performatywności, to jest – do nadania sensu, do nadania perspektywy ludzkiemu życiu. Myślenie instrumentalne i wyrachowane, jak mówili niektórzy filozofowie XX wieku, które dziś w jakimś stopniu wciąż dominuje w technokratycznej wizji rzeczywistości (jest to wizja, która może zdeptać godność sporej części światowej populacji w logice konfliktu), musi ustąpić spojrzeniu, które łączy harmonijnie to, co różnorodne i podtrzymuje wędrówkę ludzkości. W tym kontekście papież Franciszek mówi o nawróceniu myślenia, o rewolucji kulturowej, tak jak Edgar Morin, wielki antropolog francuski, mistrz transdyscyplinarności, mówi o konieczności odnowy myślenia. To właśnie przedsięwzięcie łączy nas wokół „Manifestu ontologii trynitarnej” oraz Słownika, który czerpie inspirację z tego manifestu. Chcemy wnieść swój wkład, wychodząc od tego, co najbardziej charakterystyczne dla tradycji chrześcijańskiej: jest to Objawienie Boga, który wkraczając w historię człowieka, ukazuje się jako relacja, miłość trynitarna, zdolność włączania, jako impuls do dialogu, przyczyna spotkania, gramatyka braterstwa. Muszę powiedzieć, że ku mojemu wielkiemu zdziwieniu jest ogromna zbieżność (coraz bardziej zdaję sobie z tego sprawę) pomiędzy tym przyspieszeniem procesu synodalnego z jednej strony, a tą odnową myślenia z drugiej. Ktoś powiedział, że dziś konieczna jest synodalizacja myślenia. To znaczy, że również myślenie powinno stać się synodalne, czyli zdolne do dialogiczności. Ktoś stwierdził konieczność Synodale Vernunft, krytyki synodalnego rozumu. Jak wiemy, Kant mówił o krytyce czystego rozumu i krytyce praktycznego rozumu. Nadszedł czas krytyki synodalnego rozumu, to znaczy czas spojrzenia na myślenie, praktykowanie myślenia, które dokona się właśnie w dialogu otwartym na wszystkie jego wyrazy.

Nie jest to wyłącznie program teoretyczny. Jest to metoda, droga, ćwiczenie, trening, laboratorium. Ciekawe, że jeden z mistrzów ontologii trynitarnej, filozof i teolog – Klaus Hemmerle, który był biskupem Aachen w Niemczech, już pod koniec lat 80. i na początku lat 90., zaproponował program pastoralny pod hasłem Weggemeinschaft, co znaczy: wspólnota drogi albo droga we wspólnocie, dla odnowy tego Kościoła. To jest ta wspólna wędrówka, o której dziś mówimy w kontekście procesu synodalnego. Również wielki biskup z okresu tuż po Soborze, kard. Michele Pellegrino, biskup Turynu, napisał na początku lat 70. list, aby wprowadzić w życie Sobór w swoim Kościele, i nadał mu tytuł, który dziś wydaje się profetyczny: wędrować razem. A więc nie jest to coś całkiem nowego. Tradycja myślenia jest wręcz zakorzeniona w tej wspólnej drodze. Platon w Liście siódmym, gdzie opisuje znaczenie filozofii, stwierdza, że filozofia, poszukiwanie prawdy to odos thaumastes, to znaczy cudowna droga, którą podąża się razem, aby wsłuchać się w prawdę. A ten niezwykły epizod z Ewangelii Łukasza, w którym przedstawia on uczniów z Emaus, opisuje drogę wspólnoty jako wędrówkę dwóch uczniów, którym towarzyszy Zmartwychwstały Pan – światłem swej obecności oświeca On ich umysły, rozpala ich serca i otwiera ich na nową nadzieję, przemieniającą rzeczywistość. Dla mnie to jest właśnie kairos ontologii trynitarnej.

W naszym wydawnictwie (chodzi o słowackie „Nové mesto“ – przyp. red.) obok zbioru esejów na temat ontologii trynitarnej, ukazała się właśnie Twoja książka o Bogu, który jest miłością. To, co dzieje się w świecie wokół nas, jest całkowitym przeciwieństwem miłości. W tym kontekście – jak nie przestać wierzyć, że Bóg ma zamysł miłości wobec każdego? I że ludzkość jest zdolna spełnić ten zamysł?

Miłość, jaką Bóg ma wobec ludzkości, nie jest uczuciem. Jest to nieustanna obecność, Jego przychodzenie, by odpowiedzieć na wołanie, z jakim ludzkość do Niego się zwraca. Biblijna opowieść Księgi Wyjścia zaczyna się od zapisu, że Bóg usłyszał głos swojego ludu, który był niewolnikiem w Egipcie, i zszedł do niego. Poruszenie miłości Boga ma kierunek zstępujący wobec wołania człowieka. To objawia się w sposób najwznioślejszy i z jednej strony najbardziej zaskakujący, a z drugiej – najbardziej uwalniający, w chwili, gdy Jezus – wcielony Syn Boży, który rozbił swój namiot między nami, jak dosłownie mówi Prolog czwartej Ewangelii – przyjmuje na siebie wołanie ludzkości, staje się na krzyżu wołaniem ludzkości. Do tego stopnia, że kieruje to dramatyczne wołanie do Boga, którego nie czuje blisko siebie w tym momencie, lecz przyjmuje ten balast cierpienia, przegranej, niezrozumienia, nienawiści. To jest właśnie droga miłości. Drogą miłości, powiedziałby św. Paweł, typową dla Boga, dla Jezusa oraz dla nas idących za Jezusem, jest stawać się wszystkim dla wszystkich, to znaczy wejść w to wołanie ludzkości, uczynić go naszym i przezwyciężyć je od dołu i od wewnątrz, zaplatając więzy braterstwa. A więc bardziej niż kiedykolwiek to jest chwila głoszenia, świadczenia o miłości Boga. Właśnie kiedy wszystko wydaje się jej zaprzeczać: wojna, którą przeżywamy, odrzucenie milionów osób, niezdolność do otwarcia się na większą nadzieję, jesteśmy powołani, aby żyć taką dynamiką. Miłość Boga, agape, jest siłą przemieniającą rzeczywistość, jak mówi Sobór Watykański II. Chrześcijanie dzięki wierze są pewni, że zasadą przemiany rzeczywistości jest nowe przykazanie miłości. Nie ma nic innego, co mogłoby zmienić naszą rzeczywistość, nasze społeczeństwo, co mogłoby odpowiedzieć na wołanie ubogich tej Ziemi, niż prawo braterstwa, prawo miłości. Wszystko inne ma znaczenie i trwałość, jeśli oparte jest na nawróceniu serca, na przyjęciu drugiego, na budowaniu cywilizacji miłości, jak mówił Paweł VI, a nie cywilizacji układów. Jest to niezwykle ważne, co pokazują nasze czasy. Cywilizacja przymierza, która opiera się na pakcie miłości, daru, przebaczenia między wszystkimi narodami.

Ostatnie pytanie. Jakie słowa chciałbyś skierować do naszych czytelników?

Myślę, że najgłębszą postawą, jakiej oczekuje się dziś od każdego z nas, jest ta, do której zachęca papież Franciszek. Mówi: musimy prosić Ducha Świętego o dar zasłuchania. Zasłuchania wobec Boga, aż usłyszymy głos ludzi, głos ludu Bożego w Sercu Boga. I zasłuchania wobec ludu Bożego, aż wyczujemy, rozpoznamy to, o co Bóg nas prosi poprzez pragnienia, nadzieje, próby, trudności ludu Bożego. Zasłuchanie.

Rozmawiał: Cyril Dunaj

redakcja „Nové mesto“

Regulamin(500)