CZTERY SŁOWA

 
Każdy z dni Triduum Paschalnego moglibyśmy określić jednym słowem, które […] woła, kim powinniśmy być. Są to: Miłość – Wielki Czwartek, Jezus Opuszczony – Wielki Piątek, Maryja – Wielka Sobota, Jezus Zmartwychwstały – Niedziela Wielkanocna.

Wielki Czwartek – dzień, w którym często przez te lata przeżywaliśmy radość szczególnej zażyłości z Bogiem, przypomina nam obfitość miłości, którą Niebo wylało na ziemię. Miłością jest przede wszystkim Eucharystia, podarowana nam tego dnia. Miłością – kapłaństwo, będące służeniem miłości, które między innymi sprawia, że Eucharystia jest możliwa. Miłością jest jedność, skutek tej miłości, o którą Jezus właśnie tego dnia prosił Ojca,: „Aby wszyscy stanowili jedno […], tak jak My jedno stanowimy” (J 17, 21-22). Miłością – nowe przykazanie, które Jezus objawił tego dnia, zanim oddał życie: „Jak Ja was umiłowałem, żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35). Przykazanie, które pozwala nam tutaj na ziemi żyć na wzór Trójcy Przenajświętszej.

Wielki Piątek ma tylko jedno imię: Jezus Opuszczony. W tych dniach skończyłam pisanie książki o Nim, zatytułowanej „Krzyk opuszczenia”. Poświęciłam ją Jemu, z intencją, że piszę ją także w imieniu całego Dzieła Maryi, jako – jak mówi dedykacja – „List miłosny do Jezusa Opuszczonego”. Mowa jest tam o Nim, który pewnego określonego dnia tego życia, danego nam przez Boga – dla każdego z nas był to inny dzień – powołał nas do pójścia za sobą, do podarowania się Jemu […]. Oddał nam wszystko: życie u boku Maryi wśród niewygód i w posłuszeństwie. Trzy lata nauczania, trzy godziny na krzyżu, z którego przebacza oprawcom, otwiera przed łotrem Niebo, daje nam Matkę. Pozostawało Mu Jego bóstwo, Jego zjednoczenie z Bogiem – ta najsłodsza i niewyrażalna jedność z Nim, która Jego jako Syna Bożego czyniła tak potężnym na ziemi i tak królewskim na krzyżu. Owo poczucie obecności Boga musiało usunąć się w głąb Jego duszy, zaniknąć, jakby w pewnym sensie oddzielił się od Tego, o którym mówił, że jest z Nim jedno. I woła: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27, 46).

Wielka Sobota. Maryja jest sama. Sama ze swoim zmarłym Synem-Bogiem. Niezgłębiona otchłań smutku i nieskończonej udręki? Tak, ale Ona stoi o własnych siłach, stając się niezwykłym przykładem, arcydziełem wszystkich cnót. Ona ufa, Ona wierzy: o ile inni zapomnieli o słowach Jezusa, zapowiadających już za życia Jego śmierć, ale też Jego zmartwychwstanie, Ona nigdy ich nie zapomniała – zachowywała je, wraz ze wszystkimi innymi, w swoim sercu i rozważała je (por. Łk 2, 51). Dlatego nie poddaje się cierpieniu. Czeka.

I wreszcie Niedziela Wielkanocna. To tryumf Jezusa Zmartwychwstałego, który znamy i który przeżywamy także i my w naszej małości, osobiście, po objęciu opuszczenia lub kiedy zjednoczeni naprawdę w Jego imię doświadczamy skutków Jego życia, owoców Jego Ducha. Zmartwychwstały musi być wciąż obecny i żyć w nas w tym czasie, kiedy świat oczekuje nie tylko osób wierzących w Niego i w jakiś sposób Go kochających, lecz prawdziwych świadków, którzy mogliby w całej szczerości powiedzieć – jak to zrobiła Magdalena wobec apostołów po spotkaniu Go przy grobie – znane nam, lecz wciąż nowe słowa: „Widzieliśmy Go!”. Tak, odkryliśmy Go w świetle, którym nas oświecił; dotknęliśmy Go w poczuciu pokoju, którym nas napełnił; słyszeliśmy Jego głos w głębi serca; zasmakowaliśmy Jego niezrównanej radości.

Castel Gandolfo, 20.04.2000
Chiara Lubich

Regulamin(500)