Mozaikę tworzą małe kamyczki

 
HOMILIA NA ŚWIĘTO CHRYSTUSA KRÓLA

Liturgia i życie są ściśle ze sobą związane. Dlatego Ewangelia dzisiejszej niedzieli, kończącej rok liturgiczny, opisuje wydarzenie, które zakończy kiedyś historię świata. Chodzi o sąd ostateczny – dzień, w którym Chrystus otoczony chwałą zasiądzie jako Król Wszechświata na tronie, aby sądzić wszystkie narody. Poprzez liturgię Kościół przygotowuje nas do tego najważniejszego wydarzenia przyszłości.

Równocześnie Księga proroka Ezechiela i psalm responsoryjny przestawiają Chrystusa jako Dobrego Pasterza, który przygotowuje dla nas wszystko, co potrzebne, abyśmy byli szczęśliwi. Aby tak się stało, musimy jednak trochę popracować.

Jezus zdał z wyróżnieniem egzamin z dzieła zbawienia, oddając za nas życie. Teraz my musimy zdać nasz egzamin, który pozwoli nam mieć pełny udział w Jego dziele. W swojej nieskończonej miłości Jezus maksymalnie ułatwił nam przygotowanie się do tego egzaminu, bo jak żaden inny nauczyciel zdradził treść pytań, jakie zostaną nam zadane.

Byłem głodny, a daliście Mi jeść.
Byłem spragniony, a daliście Mi pić.
Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie.
Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie.
Byłem chory, a odwiedziliście Mnie.
Byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.

By zdać egzamin i wejść do Nieba, musimy wykonać te właśnie zadania. Przy okazji Jezus wyjawił nam rzeczywistość, której sami nigdy byśmy sobie nie wyobrazili. Kiedy zapytamy: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? Lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?”, Jezus odpowie: „Zaprawdę powiadam wam: wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili”.

Jezus identyfikuje się z każdym z nas. Tak wielka jest dla Boga wartość człowieka. Tak wielka jest Jego miłość do mnie, do ciebie… do ciebie… do Ciebie. Ta prawda powinna rzucić na kolana każdego z nas.

Dla nas ludzie mają różną wartość, od bardzo wielkiej – jak matka, ojciec, rodzeństwo, współmałżonek, dzieci, do niewielkiej – jak ludzie, których spotykamy przypadkowo. Dla Boga każdy człowiek ma najwyższą wartość: Jego wartość.

Dlatego my także powinniśmy starać się miłować wszystkich. Nie tylko tych, z którymi łączą nas więzi pokrewieństwa, sympatia lub wspólne interesy, lecz i tych, którzy z ludzkich względów nam specjalnie nie odpowiadają.

Dlatego więc wszystkich powinniśmy miłować jako pierwsi, a nie tylko dlatego, że wypadałoby odpowiedzieć na miłość, którą sami otrzymaliśmy. Często chodzi o małe sprawy, które jednak mogą mieć duże znaczenie dla tworzenia dobrej atmosfery relacji międzyludzkich. Życie jest jak mozaika. Tworzą ją małe kamyczki.

Pamiętam takie wydarzenie: zostałem zaproszony, aby wziąć udział w spotkaniu panelowym dla studentów Uniwersytetu Warszawskiego na temat: „Msza niedzielna i już”. Chodziło o danie świadectwa, że są prawdziwie wierzący, dla których chrześcijaństwo znaczy więcej niż tylko uczestnictwo we Mszy niedzielnej. Byli zaproszeni przedstawiciele kilku ruchów: Światło Życie, Neokatechumenatu, Opus Dei i Focolari. Prosiłem Jezusa o łaskę miłowania Go we wszystkich, których spotkam.

Organizator spotkania przekazał mi adres: Campus WGG budynek 32. Nigdy nie byłem w tej okolicy Warszawy i w ciemności nie było łatwo znaleźć to miejsce. Campus jest ogromny. Zatrzymałem się przy budynku 23, aby zapytać o budynek 32. Tłumaczono mi, że dojść pieszo byłoby prosto, ale dojechać samochodem to dosyć skomplikowane. Musiałem jednak pojechać samochodem, bo miałem ze sobą sprzęt audiowizualny potrzebny na to spotkanie. Nareszcie udało mi się znaleźć wjazd samochodowy do budynku 32. Tam jednak nikt o tym spotkaniu nic nie wiedział. W końcu miła pani zadzwoniła do koleżanki i usłyszała, że spotkanie jest w budynku 23, skąd akurat przyjechałem. Ruszyłem z powrotem, lecz mogłem dojechać tylko do bramy campusu, która wcześniej była otwarta, a teraz już zamknięta. Żadnego człowieka w otoczeniu. Czułem się jak uwięziony i spoglądając na zegarek uświadomiłem sobie, że spóźniam się na spotkanie. Narastały we mnie pretensje do organizatora, który spowodował takie zamieszanie. W tym momencie akurat on zadzwonił zdziwiony, że jeszcze mnie nie ma i zamiast przeprosić, powiedział: „Wiesz, pomyliłem tylko cyferki: zamiast 23 napisałem 32”. Miałem ochotę powiedzieć mu kilka niezbyt ciepłych słów, ale udało mi się je „przełknąć” i zamilkłem.

Kiedy uczyniłem ten wewnętrzny krok przebaczenia zatrzymał się za mną samochód. Kierowca miał kartę, by otworzyć bramę. Szybko znalazłem się na miejscu spotkania, gdzie – już niepomny doznanej przykrości – szerokim uśmiechem przywitałem organizatora. Atmosfera, która mogłaby zostać zakłócona, gdybym dał wyraz swoim pretensjom, była piękna, jak zresztą całe trwające dwie i pół godziny spotkanie. Studenci byli szczęśliwi. Cieszyłem się bardzo z pięknych wypowiedzi członków innych ruchów, gdyż czułem, że każdy ruch jest także moim. Doświadczenie wzajemnej miłości okazało się tak wspaniałe, gdyż najlepiej rozkwita ona na drodze uniżenia się, zamilknięcia i wybaczenia.

ks. Roberto

Regulamin(500)