Przynieść owoce Ducha Świętego

 
HOMILIA NA V NIEDZIELĘ WIELKANOCNĄ

„Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”.

Tą sugestywną przypowieścią o krzewie winnym Jezus wyjaśnia nam sens życia. Każdy z nas, podobnie jak latorośl, nie jest celem sam dla siebie, lecz istnieje, aby przynosić owoc obfity.

Obfitym owocem latorośli są liczne słodkie winogrona. A w przypadku człowieka? Tymi owocami są między innymi cnoty i dary Ducha Świętego, a także ludzie „zdobyci” przez nas dla Boga. Stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, który jest Miłością, realizujemy to podobieństwo, jeśli żyjemy w miłości do Boga i do człowieka. Często jednak, chociaż staramy się miłować, nie widzimy tych owoców. Dlaczego tak jest?

Powinniśmy zadać sobie pytanie, czy trwamy konsekwentnie w jedności z Jezusem. Miłość Boga miesza się u nas bowiem z miłością własną, a owoce są takie, jakie są. Jezus nas ostrzegał: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”.

Jak trwać w Jezusie? W Pierwszy Liście św. Jana czytamy: „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim”. Współbrzmi to ze słowami Jezusa: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”. Mamy trwać w miłości, bo w ten sposób trwamy w Bogu, który jest miłością, trwamy w Jezusie, który jest miłością.

Trwać w miłości! Nieraz, kiedy od czasu do czasu spełnimy dobry uczynek, myślimy o sobie, że jesteśmy dobrymi ludźmi… Trwać w miłości to jednak coś innego niż spełnić dobry uczynek od czasu do czasu. Trwać w miłości znaczy czynić miłość stylem własnego życia. Wtedy pojawią się owoce, dary Ducha Świętego, takie jak rozum i cnoty, takie jak roztropność.

Tego doświadczyłem w czasie pandemii. Nie bałem się Covida. Rozum pomagał mi jednak rozumieć, że brak lęku nie chroni mnie przed zarażeniem się. Dlatego zachowałem się i leczyłem się odpowiednio, i nie zachorowałem.

Roztropność z kolei zasugerowała mi, jak postępować w sposób odpowiedzialny nie tylko w trosce o własne zdrowie, lecz również o zdrowie ludzi, których spotykałem, z którymi żyłem.

Zawsze bardzo liczymy na Bożą pomoc. Pamiętajmy jednak, że Bóg pomaga nam wtedy, kiedy my sami wypełnimy najpierw swoją część i trwamy w jedności z Jezusem.

Doświadczyłem tego również w dwóch drobnych sytuacjach domowego życia. Pewnego dnia pilnie szukałem ważnej rzeczy dla współbrata, ale nie mogłem jej znaleźć. Poszedłem do kaplicy poprosić Jezusa o pomoc i znowu szukałem, ale nadal nie mogłem znaleźć. Wróciłem do Jezusa, tym razem starając się bardziej Go słuchać. Wtedy zjawiło się pytanie: „Czy szukałeś naprawdę wytrwale, do końca?”. Zacząłem na nowo szukać i znalazłem w miejscu, o którym nigdy bym nie pomyślał.

Innym razem trwał remont naszej kuchni. W domu bałagan, hałas, kurz. W tej sytuacji łatwo o nerwowość, a każdy we wspólnocie reaguje inaczej. Prosiłem Maryję o łaskę, by żyć tak jak Ona – w cichości, w pokorze. Kiedy powstał pomysł, by gotować w pomieszczeniu według mnie nie nadającym się do takiego celu, przedstawiłem inną propozycję. Ona jednak nie została zaakceptowana. Czułem, że lepiej nie dyskutować. Poszedłem do kaplicy. Powierzyłem sprawę Jezusowi, a potem wróciłem do pracy na pierwszym piętrze. Po pewnym czasie zszedłem na parter, a co widzę? Gotowanie zostało przeniesione tam, gdzie proponowałem.

Rozpoczyna się maj. Prośmy Maryję o pomoc, abyśmy żyli jak latorośle, w pełni zjednoczeni z Jezusem, naszym krzewem winnym i przynosili w naszych rodzinach, wspólnotach i w naszych środowiskach obfite owoce, takie jak: miłość, cierpliwość, uprzejmość, pokój i radość.

ks. Roberto

Regulamin(500)