Ta szokująca środa

 
Kiedy w środę 15 maja około 15:00 wyjeżdżałem na dyżur lekarski do ostrawskiej Areny, zaczęły napływać pierwsze doniesienia o zabójstwie słowackiego premiera. W pierwszej chwili nie uwierzyłem, pomyślałem, że to „fake news”. Ale kolejne minuty potwierdziły już to, co wydawało się niewiarygodne.

Nie wiedziałem, co o tym myśleć, w głowie kłębiły mi się sprzeczne myśli. Jak to możliwe? Godziny spędzone tego dnia na dwóch meczach hokejowych upłynęły oczywiście pod znakiem tego wydarzenia. Co więcej, wieczorny mecz rozgrywała reprezentacja Słowacji przeciwko Polsce! Podczas dyżuru pełnionego na stadionie, często patrzyłem na telefon komórkowy i czekałem na wieści… Ale co mogłem zrobić? Zacząłem się modlić – za premiera, ale i za zabójcę. Poczułem, że jako chrześcijanin nie mogę nikogo wykluczyć ze swojego serca, nawet jeśli nie podzielam jego poglądów i nie zgadzam się z tym, co robi. Powracało we mnie zdanie Jana XXIII: „Potępiam grzech, ale nie grzesznika”. Modląc się za nich obydwóch, prosiłem także o pokój. Wkrótce zaczęły napływać wypowiedzi różnych osobistości i polityków, ale także pseudoodpowiedzi na pytanie: „Kto jest winny?”.

W tym czasie premier był już operowany. Modliłem się więc dalej (krótko, często) i przesyłałem na odległość błogosławieństwo Boże jemu i moim współpracownikom, którzy w tym czasie uczestniczyli w ratowaniu mu życia. Nie mogłem zrobić nic więcej, jedynie szerzyć pokój wokół mnie na arenie hokejowej, uśmiechać się i modlić…
Wielu polityków wzywało do utrzymania i ustanowienia pokoju. Ale o jaki pokój chodzi? Akurat tego rana poszedłem do spowiedzi w katedrze ostrawskiej. Tam znajduję wciąż na nowo – i także tego dnia odnalazłem – pokój, którego ten świat nie może dać. Jestem przekonany, że nawet w tej trudnej sytuacji pokój odnajdziemy tylko wtedy, gdy każdy z nas zbliży się do źródła prawdziwego pokoju tj. do Boga. Kiedy każdy z nas robi krok w stronę Boga, zbliżamy się do samych siebie i do siebie nawzajem. Tego procesu potrzeba.

Wróciły do mnie słowa abp. Jana Graubnera wypowiedziane podczas mszy w intencji ofiar strzelaniny na uniwersytecie w Pradze w grudniu ubiegłego roku:
„Przykazanie Boże nie polega na obostrzeniu, ale na miłości, która nie szuka siebie, która dojrzała i umie się radować z tymi, którzy się cieszą, i płakać z tymi, którzy płaczą. Ponieważ szuka dobra innych, nie martwi się niepotrzebnie o siebie, ale raczej uwalnia się od siebie. To najlepszy sposób na pokonanie wewnętrznego smutku i depresji, a także samotności. Kto otwiera swoje serce na Boga, który jest Miłością i pozwala Bogu kochać w sobie, zawsze ma wystarczające siły, aby kochać, nawet jeśli jest to trudne; dostateczne powody, aby kochać nawet tych, którzy na to nie zasługują, ponieważ sam czuje się kochany przez Boga i hojnie obdarowany. Może nawet dojrzeć do miłości zdolnej do przebaczenia.
Przebaczenie nie oznacza, że tolerujemy zło, ale pokazuje, że miłość jest silniejsza od zła. I dlatego, drodzy przyjaciele, podczas tej Mszy Świętej proszę, aby nas wszystkich, którzy odnieśliśmy rany w wyniku dokonanego przestępstwa, Bóg obdarzył miłością tak wielką, byśmy mogli przebaczyć… Byśmy nie pozostali zamknięci w bólu, módlmy się także za wszystkich ludzi w Ukrainie, Gazie, Izraelu i innych miejscach, gdzie złość rani i zabija, aby zwyciężyła miłość silniejsza od śmierci…
W procesji ofiarnej przyniesiemy do ołtarza po jednej róży za każdą ofiarę. Dodajmy również jedną za tego, który dał się zawładnąć Złu i zmanipulować w taki sposób, że stał się narzędziem straszliwej śmierci. Chcemy wyrazić nasze przekonanie, że ostatecznie miłość zawsze zwycięży”.

W ciągu tych kilku godzin nauczyłem się jednego polskiego słowa, którego nie znałem: „zamach”, ale nauczyłem się także wielokrotnie wymawiać słowo „pokój“ – modlić się o niego i rozdawać wokół siebie.

M.U.

Regulamin(500)