Słuchając tekstów dzisiejszych czytań można mieć wrażenie, że zostały one dobrane na tę porę roku, na wiosnę. Jest tu mowa właśnie o ziarnach, o kłosach, o zbożu, o jarzynach, o tym, co rozwija się teraz na naszych oczach. Niedawno jednak była zima. Co spowodowało, że teraz zamiast śniegu jest żywa zieleń, kwitną kwiaty, rosną plony, fruwają ptaki, że cała przyroda tętni nowym życiem?
Główną przyczyną wiosny jest nachylenie ziemi w stosunku do słońca. Wiosną ziemia pochyla się bardziej ku słońcu i jakby bardziej odsłania przed nim swoją twarz. Słońce świeci wtedy dłużej i mocniej. Temperatura rośnie i, jak widzimy, wszystko się rozwija. Słońce jest główną przyczyną wiosny, ale samo słońce nie budzi życia. Przyczyną życia są ziarna. Gdyby nie było ziaren, mimo słońca nie byłoby roślin, nie byłoby zieleni.
Jeśli słońce można porównać do Boga, ziarno można porównać do człowieka. Ziarno jest małe i niepozorne. Kiedy bierzemy je do ręki, trudno sobie wyobrazić, że z czegoś takiego może rozwinąć się kłos, lub nawet drzewo.
Również człowiek jest mały. Wystarczy lecieć samolotem i patrzeć w dół, aby zobaczyć, czy człowiek jest duży. Trudno wtedy sobie wyobrazić, że z takiego maleństwa może rozwijać się coś wielkiego, że z człowieka mogą się rodzić wielkie dzieła, czy to na polu nauki, sztuki, czy techniki, czy to na polu polityki, czy religii.
Historia ludzkości udowadnia jednak, że jest to możliwe, kiedy człowiek ma właściwe pochylenie ku Bogu, właściwą relację z Nim i dlatego podarowuje się bliźnim. Wtedy przynosi owoc obfity. Wystarczy przypomnieć sobie takie postacie jak św. Jan Paweł II, Matka Teresa i Chiara Lubich.
Te dzieła są owszem darem Boga, ale one nie realizują się, jeśli człowiek nie stwarza dobrych warunków dla ich rozwoju. Tak jak ziarno nie może się rozwijać, jeśli jest zasiane na drodze, wśród kamieni lub cierni, tak dzieła Boże nie mogą realizować się w człowieku, jeśli żyje on powierzchownie – jak ziarno na drodze – lub ulega swoim namiętnościom – jak ziarno między cierniami.
Jeśli patrzymy na świat, który nas otacza, widzimy, jak bardzo potrzebne jest większe jego pochylenie ku słońcu, ku Bogu. Trudno inaczej o większe ciepło w rodzinach i w społeczeństwie. A tam gdzie jest zimno narastają napięcia.
Ale czym jest świat? Świat to przede wszystkim ludzie, świat to my. I w tym tkwi wielka szansa. Jeśli znajdą się osoby, które stawiają Boga na pierwszym miejscu, osoby, które jak ziarna umierają wobec własnego ja, wobec własnego egoizmu, by poświęcić się dla innych poprzez życie oparte na modlitwie i na miłości, osoby zaangażowane w służbie dla potrzebujących i w staraniu, by trwać w miłości wzajemnej, nie może zabraknąć ani wiosny, ani lata.
My wszyscy możemy być takimi ludźmi. Wtedy zarówno nasza dusza, jak i społeczność, w której żyjemy, będzie zbierać obfity plon tego pokoju, którego tak bardzo pragniemy.
ks. Roberto