Dzisiejsze czytania pięknie wiążą trzy bardzo istotne perspektywy życia chrześcijańskiego: umiłowanie mądrości, przyjęcie Słowa Bożego, odpowiedź na powołanie. Znajdujemy je w opisie rozmowy bardzo porządnego człowieka z Jezusem. Człowiek ten zwraca się do Jezusa w sposób bardzo grzeczny, nawet pada przed Nim na kolana i zadaje Mu istotne, mądre pytanie: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Jest to pytanie, które na dobrą sprawę każdy z nas powinien skierować do Jezusa: „Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”.
Po uświadomieniu wszystkim, że tylko Boga można nazywać dobrym, Jezus przypomina mu Dekalog, Boże przykazania. Okazuje się, że ten człowiek jest nadzwyczajny: od młodości kochał mądrość. Ona prowadziła go zarówno do życia według Bożych przykazań, jak też do zrozumienia, że mimo tego jeszcze nie osiągnął doskonałości, której pragnął. To pokora. Mądrość owocuje pokorą.
Ten człowiek zasłużył na szczególne spojrzenie Jezusa: Jezus spojrzał na niego z miłością. Ale dostrzegł też, że owszem pragnie on świętości, ale jest jeszcze przywiązany do dóbr doczesnych. I tutaj słyszymy słowa Jezusa, które są „ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, zdolne sądzić pragnienia i myśli serca”, jak pisze autor Listu do Hebrajczyków. Jezus mówi do niego wprost: „Jednego ci brakuje: Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w Niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. To wielka sprawa. Jezus powołuje go do pójścia za Nim, jak to czynił z każdym apostołem. Przy tym przedstawia mu zadanie, które musi spełnić: kiedy wybiera się Boga, trzeba odrzucić resztę.
To dotyczy również każdego z nas. Ten człowiek miał wiele posiadłości – my możemy być przywiązani do osób, do różnych rzeczy, do przyzwyczajeń, do różnych zainteresowań czy hobby. Człowiek, który chce żyć dla Boga, musi być człowiekiem wolnym. Wtedy dopiero może być Bożym narzędziem do budowania Bożych dzieł.
Wobec zaproszenia Jezusa, aby poszedł za Nim, pozostawiając swoje bogactwa, ten człowiek jednak nic nie odpowiedział. Nie wytrzymał tej próby. Posiadłości miały zbyt dużą siłą „magnetyczną”. Zamiast pójść za Jezusem pozostał przy swoich bogactwach. Odszedł smutny, bo zamknięty w sobie, nie wolny, bo przywiązany do tego, co przemija…
Powołanie przez Jezusa jest wielkim darem. Kto je lekceważy, czyni wielką szkodę sobie i innym. Kto natomiast idzie za Nim, rozpoczyna przygodę, w której spotyka wiele niespodzianek, a przede wszystkim doświadcza, że jest prowadzony przez Boga, który choć często zaskakuje, nigdy nie rozczarowuje. Dzisiejsza Ewangelia kończy się właśnie wspaniałą obietnicą Jezusa skierowaną do tych, którzy idą za Jego powołaniem: „Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”.
Niezależnie, czy naszym powołaniem jest małżeństwo, czy życie konsekrowane, czy inna forma życia w Kościele i w społeczeństwie, wszyscy jako chrześcijanie jesteśmy powołani, by pójść za Jezusem. Jeśli w naszych wyborach mamy odwagę poświęcić wszystko dla Boga, a nie mieszamy trochę tego, co jest od Boga i trochę tego, co jest ze świata, nasze życie będzie pięknym darem dla innych i źródłem radości i świętości dla nas.
ks. Roberto