Rozważania prowadził o. Krzysztof Kołodyński, werbista, który przez kilka lat pracował jako misjonarz na Madagaskarze. Prelegentką była Agnieszka Rasztawicka-Szponar, psychoterapeutka, a swoimi duchowymi doświadczeniami, zainspirowanymi tekstami Chiary Lubich i duchowością Dzieła Maryi, dzieliła się fokolarina Urszula Żelazo. Także inni uczestnicy przekazywali swoje refleksje i przeżycia.
Oto wrażenia kilku osób, które wzięły udział w tych rekolekcjach:
„Podczas rekolekcji przypomniane zostało wezwanie, aby we wszystkich sytuacjach kierować się miłością. Podczas trudnych momentów dnia codziennego, nieprzyjemnych rozmów, sytuacji, pełnych napięć i narastającej frustracji czy złości mamy okazję, by wyjść z miłością do bliźniego, a często też do samego siebie, poprzez zatrzymanie się na moment, wzięcie głębokiego oddechu, przyjrzenie się sobie i swoim reakcjom. Możemy wtedy wyjść z roli sędziego, nie osądzać, nie pouczać, nie karcić, ale stać się uczniem, który szuka, który docieka, co może teraz zrobić, jak może ukochać siebie czy współbrata w tej niełatwej chwili.
Niesamowity jest też fakt, że radości, w odróżnieniu od smutku, nie możemy przeżywać w samotności”.
„«Radość wyklucza smutek, natomiast radość nie wyklucza cierpienia». To zdanie, jakże zaskakujące, a zarazem prawdziwe, mocno wybrzmiewało z osobistych przeżyć i doświadczeń uczestników rekolekcji.
Spotkanie Jezusa opuszczonego w nagłej chorobie, utracie niezależności i sprawczości, będąc przykutym do łóżka, w lęku i strachu o bezpieczeństwo bliskiej osoby, czy też w obawie i trosce o rodzinę podczas niestabilnego okresu zatrudnienia, nie wykluczało w tym wszystkim odnalezienia Bożej miłości”.
„Na rekolekcjach zrozumiałem, że emocje, nawet te potocznie rozumiane jako złe, są tak naprawdę neutralne moralnie i pełnią rolę posłańców, których rolą jest jedynie przekazywanie informacji na temat reakcji naszej psychiki na różnorakie bodźce wewnętrzne i zewnętrzne. Bodźce te wywołują naszą reakcję skierowaną w stronę świata zewnętrznego. Jednak pomiędzy bodźcem a reakcją istnieje bardzo intymna przestrzeń, w której możemy – a nawet powinniśmy – dokonać przeglądu myśli, które pojawiają się w związku z bodźcem.
Przestrzeń pomiędzy bodźcem, a reakcją jest przestrzenią realizacji wolnej woli. […] Decyzją woli możemy […] zacząć karczować nowe dróżki delikatności w reakcjach skierowanych do siebie i do bliźnich. Początki mogą być trudne, jednak nagrodą za wytrwałość będą nowe autostrady, wiodące nas ku radości wynikającej z realizacji Bożego zamysłu, wedle którego wszyscy nawzajem winnyśmy się miłować. Także w sytuacjach dla nas niełatwych”.
„Poruszyły mnie bardzo słowa Chiary Lubich, że miasta wierzących niczym nie różnią się od miast niewierzących, a przecież pełnia radości jest owocem chrześcijaństwa. Radość to pierwszy dar, który chrześcijanin powinien, kiedy tylko może, dawać światu. Czasem, by do niej dotrzeć, trzeba odbyć długą podróż w głąb siebie, ale jest to podróż, w której nie jesteśmy osamotnieni – przeżywanie radości jest bowiem owocem współpracy z Duchem Świętym.
A w chwilach, kiedy naprawdę nie jesteśmy w stanie odnaleźć powodów do radości, możemy starać się powracać do myśli, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i to jest powód do radości na bardzo głębokim poziomie. Wszystko, czego doświadczamy, ma sens, i także cierpienie przyjęte przez nas z miłości do Jezusa, może stać się źródłem wielkiej radości”.
„Oddanie wszystkiego Jezusowi jest bramą do zmartwychwstania. Jesteśmy zaproszeni do tego, aby przyjmować w zaufaniu wszystko, co życie przynosi. Także pośród radości i pięknych wydarzeń warto, byśmy pamiętali, że to Jezus jest naszym jedynym dobrem – to pozwala zachować równowagę w każdych okolicznościach życia i zostawić Jemu właściwe miejsce”.