We fragmencie mowy pożegnalnej, wypowiedzianej podczas Ostatniej Wieczerzy, Jezus przekazuje apostołom słowa stanowiące program całego ich dalszego życia. „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem” (J 13, 34). Jezus nie określa słowami miary tej miłości, bo niebawem uczyni to w sposób widoczny, oddając swoje życie za nich.
Przekazując apostołom Nowe Przykazanie, Jezus wyjaśnia, czym jest Kościół. Kościół stanowią ludzie, którzy nie tylko gromadzą się na modlitwę i na łamanie chleba, lecz żyją połączeni węzłem miłości wzajemnej: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 35).
Istotą życia Kościoła jest miłość wzajemna. Ona powinna krążyć między nami, chrześcijanami, jak krew w organizmie, bo tylko wtedy Kościół jest sobą – jest żywy, zdrowy, radosny, pokazuje swoje piękno, staje się atrakcyjny.
Dlatego miłość wzajemna jest również narzędziem ewangelizacji. Ewangelizacja będzie przekonująca i skuteczna, jeśli ludzie wokół nas widząc, że chodzimy do kościoła, zobaczą także, że się wzajemnie miłujemy, a nie jesteśmy zamknięci we własnym gronie, że jesteśmy otwarci wobec nich i gotowi do niesienia im pomocy.
Dlatego Paweł i Barnaba podejmowali podróże apostolskie razem, by móc dawać świadectwo swojej jedności w miłości wzajemnej. Wtedy Bóg otwierał serca pogan. Poganie byli zachwyceni i licznie stawali się chrześcijanami. Życie pierwszych chrześcijan było pociągające, a ich apostolat owocny. Wszystko mieli wspólne i nikt nie cierpiał z powodu niedostatku. Poganie mówili o nich: „Patrzcie, jak się wzajemnie miłują i jeden za drugiego gotowi są oddać życie”.
Czy my jesteśmy takimi chrześcijanami? Osobiście nie wiem, czy takim jestem. Wiem tylko, że codziennie proszę Pana Boga o pomoc, bym takim się stał, a wielokrotnie podczas dnia koryguję kurs moich myśli, by dobrze myśleć o innych oraz mobilizować swoją wolę i siły, aby im służyć. Starając się tak postępować, przeważnie czuję w sercu pokój i nierzadko pewną bliskość Boga, której towarzyszy wrażenie, że to właściwa droga.
Drodzy bracia i siostry! Dajmy świadectwo życia chrześcijańskiego, żyjąc w miłości wzajemnej. Jednym z istotnych owoców takiego życia będzie mądrość, zawsze ważna w naszym życiu, także teraz, w perspektywie zbliżających się wyborów prezydenckich. Wybory te mogą zmienić nasze społeczeństwo na lepsze lub na gorsze.
Bóg owszem może czynić wszystko nowe, jak mówi Apokalipsa. To nowe jednak nie rodzi się tylko na bazie Bożych cudów. Potrzebne jest też nasze mądre działanie. A więc, w perspektywie wyborów, zadajmy sobie pytanie: czy kiedy idę głosować, jestem świadomy, że idę wykonać Boże dzieło? Czy zdaję sobie sprawę, że mogę oddać swój głos na rzecz obrony małżeństwa i rodziny, świętości życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, na rzecz prawa rodziców do wychowania swoich dzieci lub przeciwko temu wszystkiemu? A jeśli przeciwko, jak Bóg będzie wtedy na mnie patrzeć?
„A ja jestem niezdecydowany. Dlatego wcale nie idę głosować”. Bracie czy siostro, czy ucieczka od odpowiedzialności należy do czynów szlachetnych? Wiesz, co zdecyduje o wyniku wyborów? Również głos lub brak głosu niezdecydowanych.
Jeśli jesteś niezdecydowany, módl się do Ducha Świętego o światło i słuchaj Jego głosu, a potem oddaj Twój głos. Jest to wyraz Twojej miłości do wszystkich braci i sióstr, którzy tworzą Twój naród.
Jako wyraz miłości wzajemnej, proszę Boga, by Cię błogosławił.
ks. Roberto