Apostołom nie brakowało mocnych przeżyć. Po straszliwej męce i śmierci Pana Jezusa, spotkali Go Zmartwychwstałego, potem widzieli Go Wstępującego do Nieba. Teraz zgromadzeni w wieczerniku razem z Maryją przeżywają kolejne mocne doświadczenie: gwałtowny wiatr uderza, uszy napełnia wielki szum, oczy widzą płomienie ognia spoczywające nad każdym z nich.
Teraz głoszą Dobrą Nowinę i ludzie z różnych narodowości słyszą wieść o wielkich dziełach Bożych, każdy w swoim języku.
To zjawisko tak bardzo sugestywne nie było najważniejszym skutkiem działania Ducha Świętego. Ważniejsze dla życia Apostołów i dla rozwoju Kościoła było to, że przestali się lękać i wyszli na spotkanie z ludźmi, świadcząc z mocą i z radością, że Jezus zmartwychwstał. Ich życie się zmieniło. Duch Święty, potrafi przemienić człowieka: z lękliwego w odważnego, z wątpiącego w zdecydowanego, ze smutnego w radosnego.
Duch Święty jest jednak dość mało znany. W przeszłości w Kościele dużo więcej mówiło się o Jezusie i o Maryi niż o Duchu Świętym. Kim jest Duch Święty?
Bóg jest Miłością i dlatego jest Trójcą, bo miłością nie da się żyć w pojedynkę. Ojciec jest początkiem Miłości, Syn jest odpowiedzią na Miłość Ojca. Duch Święty, pochodzi od Ojca i Syna: jest Ich Miłością Wzajemną. Osoby Trójcy są równe, a odrębne. Działają razem, ale każda ma inną rolę wobec świata i ludzkości. Ojciec jest stwórcą wszystkiego, co istnieje: słońca i gwiazd, morza i gór, kwiatów i drzew, zwierząt i ludzi. On osobiście stworzył również duszę każdej i każdego z nas. Syn jest naszym Zbawicielem. Stał się człowiekiem, a więc naszym bratem i odkupił nas wszystkich swoją śmiercią na krzyżu. Duch Święty jest tym, który nas uświęca. Czyni to, towarzysząc nam wiernie dzień po dniu swoim głosem, który brzmi delikatnie, ale wyraźnie w naszym sumieniu i podpowiada nam: rób to lub tamto, albo nie rób tego lub tamtego. Można powiedzieć, że Duch Święty jest naszym przyjacielem. Jego specjalność, to wierność, cierpliwość i wytrwałość, bo mimo naszych oporów nie przestaje nas prowadzić dzień po dniu we właściwym kierunku.
Jakie znaczenie ma Duch Święty w naszych czasach?
Są teologowie, którzy widzą w historii Kościoła trzy etapy, pierwsze, drugie i trzecie tysiąclecie, odpowiadające szczególnemu działaniu Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Pierwsze tysiąclecie widzą jako czas Boga Ojca. W nim rozwijało się życie pustelnicze i monastyczne, tendencja życia daleko od ludzi, aby być sam na sam z Bogiem. Swoim życiem ci ludzie świadczyli wobec świata, że Bóg sam wystarczy.
Drugie tysiąclecie widzą jako czas Boga Syna, Boga-człowieka. W nim powstało wiele zgromadzeń mających charakter charytatywny, podkreślających to, że aby kochać Boga trzeba kochać człowieka, bo Bóg identyfikuje się z człowiekiem.
Trzecie tysiąclecie widzą jako czas Ducha Świętego czas, w którym w Kościele i w świecie powinna się rozwijać wśród ludzi miłość wzajemna, ta miłość, która krąży między Ojcem i Synem. Ona może sprawić, że ludzkość stanie się jedną rodziną.
Ojciec Święty Jan Paweł II prosił Boga o dar Ducha Świętego dla Polski podczas swojej pierwszej podróży do Ojczyzny: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię, tę ziemię”.
Co może to znaczyć teraz dla każdego z nas? Każdy z nas ma też swoją ziemię, która wymaga odnowy. Dla kogoś może to być rodzina, dla kogoś praca, dla kogoś innego może to być troska o dzieci, o powierzoną mu wspólnotę lub o sprawy ekonomiczne. Pozwolić Duchowi Świętemu wstąpić na ziemię naszego życia znaczy, w środku hałasu przeróżnych głosów, które docierają do nas przez media, starać się bardziej uważnie słuchać głosu naszego sumienia i bardziej konsekwentnie iść za tym głosem. Znaczy jeszcze postawić miłość wzajemną z naszymi bliźnimi, przed wszystkimi, choć ważnymi sprawami: postawić ją przed modlitwą, przed pracą, przed zarabianiem pieniędzy, przed wykonaniem wszystkich innych obowiązków.
Kiedyś nosiłem w sobie pewien żal wobec osoby, z którą żyliśmy normalnie w duchu miłości wzajemnej, która jednak, według otrzymanych informacji, postępowała w sposób niewłaściwy wobec mnie oraz innych, zakłócając relacje między nami. Czułem, że tak nie może być, że muszę z nią porozmawiać, by odbudować właściwą relację. Obawiałem się jednak zarówno moich jak i jej reakcji. Idąc za głosem Ducha Świętego zrobiłem krok. Podszedłem do tej osoby, nie z pretensjami, lecz wyjaśniając sytuację, w której się znalazłem. Okazało się, że przyczyną tego wszystkiego było jakieś nieporozumienie między kilkoma osobami.
Sytuacja została wyjaśniona, a jaka przy tym obustronna radość… dar Ducha Świętego.
Ks. Roberto