Być prorokiem Boga

 
SŁOWO NA XXII NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ

Wszystkie czytania dzisiejsze podkreślają, że pójście za Bogiem związane jest z wyrzeczeniem i cierpieniem.

Prorok Jeremiasz narzeka przed Bogiem, bo oddany w Jego służbie, głosi codziennie prawdę i woła o nawrócenie, a za to zostanie wyśmiany i znieważony. Jest to los prawdziwych proroków przez wszystkie czasy aż do dnia dzisiejszego. Dzisiaj walka o prawdę nie tyle toczy się na polu wiary lub niewiary, ile na polu świętości małżeństwa, rodziny i życia ludzkiego. Prorokiem dzisiejszym jest ten, kto broni tych wartości, wbrew propagandzie lansującej związki partnerskie, małżeństwa homoseksualne, zapłodnienia in vitro, aborcję i eutanazję. Każdy z nas jest powołany, aby być prorokiem tych wartości, ale w obliczu wielu trudności może mieć taką pokusę, jaką miał prorok Jeremiasz, aby powiedzieć sobie: „Nie będę Boga już wspominał ani bronił Jego wartości” skoro jest to tak trudne. Nie wolno tej pokusie się poddać.

Św. Paweł, z kolei, w Liście do Rzymian, przedstawia nam konkretną propozycję życia. Zaprosi nas, abyśmy nie brali wzoru z tego świata, lecz przemieniali się przez odnawianie umysłu, abyśmy umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonale. Nie wolno nam otwierać drzwi naszej duszy światowości. Jezus modlił się do Ojca, aby nie usunął Jego uczniów ze świata, ale aby ich zachował od złego. Św. Paweł przedstawia nam najlepszą drogę do tego celu. Jest nią nie tyle walka przeciwko złu, ile zaangażowanie się na rzecz dobra, na rzecz tego, co Bogu przyjemne i co doskonale. Aby usunąć z pola pszenicy chwasty można je wyrwać, ale wtedy można zniszczyć również sporo pszenicy. Można, natomiast siać więcej pszenicy, a wtedy ona zagłuszy chwasty. Zło dobrem zwyciężyć jest typowym postępowaniem chrześcijańskim.

W Ewangelii św. Mateusza Jezus jasno przedstawia drogę pójścia za nim. Mówi do nas bez ogródek: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje”. „…kto straci swoje życie z mego powodu znajdzie je”.

Kiedy napadają nas wątpliwości, czy droga przyjęcia krzyża jest właściwa, wtedy warto w chwile ciszy przeczytać doświadczenie wietnamskiego Kardynała Van Thuana, dla którego otwarto proces beatyfikacyjny.

W 1975 roku został aresztowany przez władze komunistyczne i przeżył trzynaście lat w więzieniu, w całkowitej izolacji. Tak napisał:

“Wielokrotnie przeżyłem taką pokusę: Myśleć, że miałem czterdzieści osiem lat, byłem więc w wieku pełnej dojrzałości, już pracowałem osiem lat jako biskup, a teraz byłem izolowany, nieaktywny, oddalony od swojego ludu tysiąc siedemset kilometrów. Przebywałem w celi bez okna, było parno, nie mogłem prawie oddychać, czułem że staję się otępiały, że stopniowo tracę przytomność. Czasem światło świeci dzień i noc, a czasem jest zawsze ciemno. Jest tyle wilgoci, że grzyby rosną na moim łóżku. W ciemności odkryłem dziurę na dole ściany, skąd wypływa woda. Tak spędziłem ponad sto dni na podłodze z nosem blisko tej dziury, aby oddychać. Ale kiedy pada podnosi się poziom tej wody. Później udręka dziewięciu lat izolacji, sam z dwoma strażnikami, to rodzaj tortury umysłowej, bez pracy, chodząc w celi od rana do 21.30 wieczorem, aby nie być zniszczony przez zwyrodnienia stawów, na granicy obłędu. W więzieniu napisałem: „Spójrz na krzyż, spójrz na Jezusa ukrzyżowanego i znajdziesz rozwiązanie wszystkich problemów, które cię dręczą.”. Wierność dojrzewała, gdy patrzyłem na Jezusa jako wzór życia chrześcijańskiego”. Na Kalwarii żołnierze kpili się z Niego: “Jeśli jesteś królem żydowskim, ratuj samego siebie”. Uczeni w Piśmie i faryzeusze mówili: „Jeśli jest królem Izraela niech zstąpi z krzyża, a wtedy mu uwierzymy”. Jezus, jednak tego nie zrobił. Pozostał na krzyżu i ofiarował swoje życie bez próby ratowania samego siebie. Wszyscy męczennicy patrzyli na Jezusa Ukrzyżowanego. Nie posłuchali, ani ironii, ani rad tych, którzy ich otaczali: „Ratuj samego siebie”. Również i my, w tej przepaści cierpienia, to spojrzenie na Jezusa podarowało pokój w duszy: nigdy nie przestałem miłować wszystkich, nikogo nie wykluczyłem w moim sercu. Mówiłem sobie: Bóg, który jest Miłością, będzie mnie sądził, a nie świat, a nie propaganda. Wszystko przemija, tylko Bóg pozostaje!”.

To wielkie świadectwo. Nie każdy z nas będzie musiał przeżyć takie tortury. Każdy, jednak ma i będzie miał do noszenia swój krzyż i przy tym będzie miał odpowiednią łaskę, aby go nosić. Kiedy jest nam ciężko spójrzmy na Jezusa na krzyżu. On jest światłem w każdej ciemności, nadzieją w każdej sytuacji, źródłem pokoju i ulgą w każdym cierpieniu, ponieważ w największym cierpieniu nie przestał miłować Boga i ludzi.

ks. Roberto

Regulamin(500)