Matka Bolesna

 
Na ogół rzadko poruszamy w naszych rozmowach i rozważaniach takie sprawy, jak kres ziemskiego życia, cierpienie, utrata bliskiej osoby. Zatrzymajmy się więc nad tym, razem z osobą, która pełni posługę w hospicjum.

Od jedenastu lat posługuję, jako wolontariuszka w hospicjum. Opieka i obecność przy chorym i cierpiącym jest jedną z wielu szans okazania prawdziwej, bezinteresownej miłości, możliwością dla posługujących odnalezienia w cierpiącym człowieku twarzy Chrystusa. Posługa chorym to wymiana darów, dając otrzymujemy stokroć więcej. Widząc w chorym opuszczonego, cierpiącego Jezusa adorujemy Go poprzez codzienną posługę.

Jedna z osób posługujących w hospicjum powiedziała: „Wiesz, my tutaj chodzimy po Ziemi Świętej, bo tu mieszka Bóg.” Naszym pragnieniem jest być choć jednym stopniem do nieba, dla tych, którym pomagamy, a Oni będą nam drogowskazem w naszej drodze do świętości. Głęboko wierzę w bliskość Maryi, w Jej obecność przy cierpiącym człowieku. Ona stoi pod każdym ludzkim krzyżem choroby, starości, krzywdy. Stoi, jako Matka Bolesna, pełna łaski, miłości i współczucia. Uczy nas jak w cierpieniu zachować ufność. Właśnie z jej obecnością jest związana historia, którą pragnę się podzielić.

Pacjentką hospicjum jest Pani Ala. Ma zaledwie 36 lat i dwójkę małych dzieci. Ale jest wyciszona, spokojna, zdaje się, że jest pogodzona z sytuacją, w jakiej się znajduje. Pani Ala jest osobą wprowadzającą pokój i spokój w rodzinie, jakby chciała wszystkich oswoić z myślą o nadchodzącym rozstaniu, stwarza sytuacje, które budzą uśmiech na naszych twarzach i ukojenie w sercach bliźnich. Wyjaśnia, że jest jej tu dobrze, nie cierpi i nic ją nie boli, okłada tym „balsamem” ból tych, którzy przy niej czuwają. Bardzo chętnie, jeśli tylko stan zdrowia pozwala, uczestniczy w Eucharystii i życiu hospicjum. Przy chorej nieustannie czuwa mama i siostra, karmią ją i liczą dni słabsze, których jest coraz więcej, a cieszą się z tych lepszych – ocierając ukradkiem łzy.

Nadszedł kres, załamanie, rozstanie, a przecież wieczorem była na spacerze. Poczucie zaskoczenia, oszukania, krzywdy – ale przez kogo?

Rozmawiam z Mamą Pani Ali zaczyna opowiadać, – chyba samych siebie oszukiwaliśmy. Wiedziałam, przecież wiedziałam, że Ala umiera, ale miałam nadzieję, – czekałam na cud ? Będąc na codziennej Mszy, modliłam się o zdrowie. Maryja była w moim dotychczasowym życiu obecna, w tak zwanej tradycyjnej pobożności. Myśli i serce zwracałam ku Niej, jedynie podczas rozważań różańcowych. Kiedy dowiedziałam się o ciężkiej chorobie córki, wyparłam tę informację ze świadomości i zaczęłam walczyć o jej życie, ta walka była moją modlitwą, aż do dnia kiedy stanęłam przed obrazem Maryi i poddałam się – Oddając Jej swój matczyny ból, walkę i bezradność. A wtedy pojęłam, że jestem razem z Maryją Matką Bolesną pod krzyżem Jej Syna Jezusa, a także pod krzyżem – mojej córki.  Ala odeszła, a ja trzymając Ją w ramionach byłam w orszaku Matki Bolesnej, byłam „Pietą” trzymającą swoje dziecko, które już nie było moje. Nie wiem jak nasze życie potoczy się dalej, jak zareagują dzieci. Jest wiele pytań, wiele problemów, z którymi przyjdzie się zmierzyć. Wiem, że teraz Światłem w moim bólu jest i będzie Maryja, którą dopiero teraz pojęłam sercem i duszą, stojąc z Nią pod krzyżem Jezusa – Jej Syna, pod krzyżem – mojego dziecka, godząc się i przyjmując to cierpienie.

To była rozmowa z Matką Bolesną

                                           Z.B.

Regulamin(500)