Ku pełnemu szczęściu

 
HOMILIA NA VI NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ

Dzisiejsza liturgia słowa wyjawia nam istotę błogosławieństw. „Błogosławiony, kto zaufa w Panu”- mówi prorok Jeremiasz, bo Pan jest źródłem życia, a kto żyje przy źródle nie usycha, a nawet w roku posuchy nie przestaje wydawać owoców. Jest to podstawowe a zarazem ogólnie sformułowane błogosławieństwo. Błogosławieństwa wyrażone przez Jezusa są bardziej szczegółowe i przede wszystkim rewolucyjne. Odwracają one do góry nogami zwykłe myślenie tego świata.

Bóg stworzył nas po to, abyśmy byli szczęśliwi. Ten Boży plan jest w każdym z nas głęboko zakodowany. Rzeczywiście, świadomie lub nie, ale stale szukamy szczęścia: w dobrym jedzeniu, poprzez oglądanie ciekawego meczu w telewizji, poprzez słuchanie przyjemnej muzyki, w grach komputerowych, itp. Zachęcani ciągle przez reklamy, które starają się budzić w nas potrzebę posiadania również tego, o czym w ogóle wcześniej nie pomyślelibyśmy, z czasem szukamy szczęścia tam, gdzie coś nas od tego szczęścia coraz bardziej oddala. Jaki to kierunek? Jeśli spróbujemy wyobrazić sobie nasze życie jako półprostą, która rozpoczyna się od naszego ja i przebiega w górę ku Bogu, na tej półprostej każdy z nas znajduje się obecnie w pewnym miejscu. Świat obiecuje nam szczęście w kierunku „więcej mieć”, więcej posiadać. To kierunek egoizmu, kierunek ku naszemu ja. Bóg, natomiast,  obiecuje nam szczęście w kierunku „więcej dawać”, więcej służyć, życie poświęcić dla innych. To jest kierunek życia Bożego. Kierunek „więcej mieć” jest łatwiejszy. Nie trzeba się wiele wysilać: droga gładko prowadzi w dół. Niestety, z biegiem czasu zamyka człowieka w spirali rosnących potrzeb. Najpierw ktoś marzy o rowerze, a potem – kiedy już go ma – czuje, że rower nie wystarczy. Wtedy marzy o motorowerze, potem o samochodzie. Podobnie: najpierw ktoś marzy o komórce, potem o tablecie, następnie o laptopie. A kiedy człowiek już zgromadzi te  wszystkie „dobra” – czuje, że to też nie wystarczy, nie daje mu to szczęścia, które sobie wyobrażał. Zakochany w tych dobrach materialnych, nie zdaje sobie sprawy z tego, że zamyka się w sobie. Spędza coraz więcej czasu przed telewizorem lub komputerem, traci kontakt z  otoczeniem, rozmowy w rodzinie stają się rzadsze, kontakty z kolegami ze szkoły czy pracy są sporadyczne. Nie ma ochoty do zaangażowania się w cokolwiek. Życie staje się mało interesujące, smutne i wreszcie traci sens. Wtedy może pojawić się potrzeba mocniejszych wrażeń. Złudne poczucie szczęścia dają coraz mocniejsze bodźce: może seks, alkohol, narkotyki. To prosta droga do uzależnienia. Wtedy prawdziwe nieszczęście jest już blisko. Niestety dotyczy to dzisiaj wielu ludzi, szczególnie młodych, ale nie tylko. Przez błogosławieństwa Jezus pokazuje nam drugi kierunek, kierunek ku Bogu. Jest to kierunek trudniejszy, bo to droga pod górę. To jednak droga, która nie rozczaruje. Tą drogą szedł On sam.  Świat goni za pieniędzmi? Jezus mówi, że pełni szczęścia doświadczają ubodzy w duchu, to znaczy na przykład ci, którzy żyją skromnie, za pieniędzmi nie gonią, nie są do nich przywiązani. Kiedy świat szaleje za rozrywkami, Jezus mówi, że przepełnieni szczęściem są ci, którzy płaczą – to ci, którzy nie idą na łatwiznę, nie żyją na luzie, lecz w sposób odpowiedzialny i sumienny, w rodzinie, w pracy, w szkole wypełniają swoje obowiązki. Świat myśli, że dla osiągnięcia sukcesu trzeba się głośno reklamować, a Jezus mówi, że największy sukces będą mieli cisi, to znaczy ci, którzy są pokorni, nie robią dużo szumu wokół siebie, nie afiszuję się, czynią dobro w ciszy. W świecie łatwo o manipulacje i oszustwa, a Jezus broni sprawiedliwości, uczciwości, prawdomówności. Świat jest bezwzględny, a Jezus chwali miłosierdzie. Świat lansuje swobodę seksualną, a Jezus mówi, że Boga oglądać będą ci, którzy mają czyste serce. Świat żyje ciągle w stanie wojny: czy militarna, czy hybrydowa, czy gospodarcza, czy medialna, a Jezus obiecuje, że synami Bożymi nazwani będą ci, którzy wprowadzają pokój.

Kierunek, który Jezus wskazuje jest wymagający, ale prowadzi nie do zamknięcia się w sobie, lecz do otwarcia się na Boga i na innych. Tylko ten kierunek prowadzi do postępu. Dobra materialne we właściwej mierze są potrzebne do życia, ale nie one są źródłem szczęścia. Tym źródłem jest miłość, a szczególnie miłość wzajemna. Miłość wzajemna jest lekarstwem na wszystkie podziały, które niszczą rodziny, wywierają niekorzystny wpływ na Kościół, społeczeństwo. Starajmy się zdobywać to lekarstwo, doświadczać jego cudownego działania i rozdawać je w naszych środowiskach. Wtedy każdy z nas będzie błogosławiony, to znaczy naprawdę i w pełni szczęśliwy.

                                                                                 ks. Roberto

 

Regulamin(500)