Dokręcić żarówki

 
HOMILIA NA IV NIEDZIELĘ WIELKIEGO POSTU

Kiedy wieczorem jesteśmy w jednym z nowoczesnych, wielkich miast, takich jak Warszawa, mamy wrażenie, że miasto błyszczy wielkim światłem. Jasne, kolorowe witryny, oświetlone hotele, błyszczące światła samochodów. Owszem, jest to światło, ale tylko elektryczne. Jeśli patrzymy na osoby, które poruszają się w mieście, nierzadko spotykamy ponure twarze, oczy zagubione w anonimowym tłumie. Budynki są oświetlone, a dusze nieraz ciemne.

W obecnych czasach przeżywamy duży zamęt ideowy, często nakręcany przez mass media. Zło jest pokazywane jako dobro, a dobro jako zło, tak że Ojciec święty Franciszek cytując św. Jana Pawła II, ostatnio zawołał: „Nauczcie się nazywać białe białym, a czarne czarnym; zło złem, a dobro dobrem. Nauczcie się grzech nazywać grzechem, a nie wyzwoleniem i postępem (26.03.1981 r.)”.

Natomiast wielu ludzi przedstawia się jako chrześcijanie, a w imię postępu oszukuje, kłamie i sieje nienawiść. Nie wiemy czasem, kto jest kim. Chodzimy jakby we mgle, jak niewidomi. Bardzo potrzebujemy światła.

Dzisiejsza Ewangelia, przedstawiając uzdrowienie niewidomego od urodzenia pokazuje nam, kto jest właściwym źródłem światła. Jest nim Jezus Chrystus. Tylko On może dzisiaj oświecić nasze oczy i sprawić, że przejrzymy i pomożemy widzieć innym.

Aby Jezus mógł dzisiaj to uczynić musimy, jednak pogłębić naszą więź z Nim, sprawdzić czy On zajmuje w naszym życiu naprawdę pierwsze miejsce, czy dalsze. Ze światłem Jezusa dzieje się, bowiem podobnie jak ze światłem elektrycznym. Światło elektryczne świeci wówczas, kiedy jest prąd i dobra żarówka, ale pod warunkiem, że żarówka jest dokręcona do końca.

Podobnie zachowuje się światło Jezusa. Ono dociera do nas tylko wtedy, kiedy jesteśmy zjednoczeni z Nim do końca. W przeciwnym razie jesteśmy jak dobre, ale niedokręcone żarówki. Nie świecimy Jego światłem.

Myślę, że wszyscy tutaj obecni chcemy żyć w głębokiej jedności z Jezusem i dlatego chcemy wypełnić to, co Mu leży szczególnie na sercu. Co leży Jezusowi na sercu? Jezus pragnie, byśmy byli prawdziwymi chrześcijanami i by Kościół był jak najbardziej żywym, prawdziwym znakiem miłości i jedności dla świata, który nas otacza.

Jak możemy spełnić to Jego pragnienie? Spróbujmy to zobaczyć poprzez następny obraz. Wyobraźmy sobie życie chrześcijańskie jako budowę kościoła. Kiedy buduje się kościół, najpierw kładzie się fundamenty, potem buduje się ściany i struktury nośne, a w końcu sklepienie i dach.

Podobnie jest z życiem chrześcijańskim. Kiedy modlimy się i chodzimy do kościoła na Eucharystię, budujemy jego fundamenty. Są one istotne, ale po nich nie można jeszcze rozpoznać budowy. Podobnie, chodzenie do kościoła nie świadczy jeszcze wystarczająco o życiu chrześcijańskim. Wielu przecież to robi, ale nie pokonują swojego egoizmu i w relacji z bliźnimi zachowują się jak ludzie, którzy nie chodzą do kościoła.

Na fundamentach życia musimy następnie budować ściany, a są nimi wszelkie uczynki miłości do ludzi. One pomagają przekroczyć granice naszego egoizmu i otwierają nas na potrzeby innych. Kiedy zaczynamy miłować ludzi, odnosząc się do nich serdecznie, znajdując czas, by ich wysłuchać, angażując się, by im pomóc w chwilach potrzeby, wtedy można już rozpoznać dużo więcej ze specyfiki życia chrześcijańskiego.

Dopiero wtedy, kiedy jest zbudowany dach, możemy rozpoznać ostateczny kształt naszego budynku. Dach budowli życia chrześcijańskiego stanowi miłość wzajemna, przeżyta w duchu nowego przykazania Jezusa: „Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem”.

Jeśli podarowana miłość do bliźnich wraca, bo oni ją odwzajemniają, życie chrześcijańskie osiąga swoją pełnię, jest rozpoznawalne, pokazuje swoje piękno. Jezus bowiem powiedział: „Po tym poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie”. Kiedy tak żyjemy, mamy głęboką jedność z Jezusem, bo On obiecał: „Gdzie dwaj lub trzej są zjednoczeni w moje imię, tam Ja jestem pośród nich”.

Wtedy nasze żarówki świecą i mogą oświetlać naszą rodzinę, naszą parafię, nasze miejsce pracy. Życie chrześcijańskie ukazuje swoje piękno i staje się atrakcyjne. Rozumiemy, że by osiągnąć ten cel, trzeba łączyć miłość do Boga z miłością do człowieka.

ks. Roberto

Regulamin(500)