
Franceska: Według lekarzy nie mogliśmy mieć dzieci, a nawet gdybym zaszła w ciążę, było pewne, że jej nie donoszę. Bezapelacyjny wyrok. Po chwilach zniechęcenia powraca silne przekonanie , że płodność nie zawiera się jedynie w zdolnościach biologicznych, ale w umiejętności kreowania miłości wokół siebie. W ten sposób kontynuujemy z niezmiennym entuzjazmem inicjatywy, które towarzyszyły wyborom naszej młodości w stosunku do innych. Pozostajemy otwarci na życie, mimo strachu przed poronieniami. Nie mijają dwa lata, kiedy okazuje się, że oczekujemy dziecka.

Massimo: Pozostajemy wciąż otwarci na życie i po kilku latach nowa ciąża, z nową falą niewiary, sceptycyzmu i zaleceń lekarzy. W zaawansowanej ciąży podejrzewa się zespół Downa, który należy potwierdzić za pomocą amniopunkcji. Jeszcze raz, pomimo traumy tej wiadomości, czujemy, że pewność Bożej miłości do nas i naszego syna jest silniejsza, dlatego pragniemy bezwarunkowo go przyjąć. Dlatego nie robimy testu, który jest ryzykowny, pozostając z tą niewiadomą do chwili rozwiązania. Są to miesiące strachu i rozpaczy, które pokonujemy, skupiając się ponownie na tym, że nie chcemy być uwikłani cierpieniem, ale przeżywać je jak szansę wzmacniania miłości między nami i między wszystkimi. Powiedziano nam po urodzeniu Mateusza, że nie ma zespołu Downa, ale wadę serca, która wymaga hospitalizacji aż do operacji, która odbędzie się w 4 miesiącu życia.

Massimo: Pewnego wieczoru, po tym, jak byłem z nimi szpitalu, żegnając się na korytarzu, oboje poczuliśmy potrzebę szczerej, serdecznej rozmowy. Zrozumieliśmy, że wśród wielu zmartwień jedyne, na co musi być miejsce, to miłość wzajemna. I nawet teraz, gdy nieuniknione napięcia codzienności wydają się mieć przewagę, wspominamy te chwile światła, w których cierpienie odrodziło nas, jako rodzinę, do prawdziwej miłości.