
Jezus stoi w pewnym sensie bardziej naprzeciw nas: Jego boskie i olśniewające słowa zbyt się różnią od naszych, aby je pomylić z naszymi – są znakiem sprzeciwu. Maryja jest czysta, pogodna, przejrzysta, łagodna, piękna, pełna pokoju tak jak natura, ta natura z dala od świata: w górach, na wsi, nad morzem, jak błękitne i gwiaździste niebo. A przy tym jest pełna mocy, życia, ładu, jest trwała, nieugięta, pełna nadziei, ponieważ w naturze jest życie, które ku naszemu dobru nieustannie się odradza, życie przyozdobione ulotnym pięknem kwiatów, dobroczynne obfitością owoców. Maryja jest zbyt prosta i zbyt nam bliska, by była „kontemplowana”. Wyśpiewują Ją serca czyste i zakochane, wyrażając w ten sposób to, co w nich najlepsze. Sprowadza łagodnie na ziemię to, co Boskie, jak niebieska równia pochyła, która z zawrotnej wysokości Nieba zniża się do nieskończonej małości stworzeń. Jest Matką wszystkich i każdego. Tylko Ona umie uśmiechać się i gaworzyć ze swym maleństwem w ten jedyny sposób, że choć ono jest małe, potrafi już cieszyć się z tej pieszczoty i odpowiadać swoją miłością na tę miłość.
Nie pojmujemy Maryi, bo jest zbyt blisko nas. Z przeznaczenia Odwiecznego ma Ona nieść ludziom łaski, Boskie skarby Syna, więc stoi tuż przy nas; oczekuje, zawsze ufając, że zauważymy Jej wzrok i przyjmiemy Jej dar. A jeśli ktoś, na swoje szczęście, Ją zrozumie, Ona porywa go do swego królestwa pokoju, tam gdzie Jezus jest królem, a Duch Święty tchnieniem tego Nieba. Tam oczyszczeni z naszych niedoskonałości, kiedy światło rozświetli nasz mrok, będziemy Ją kontemplować i radować się Nią – dodatkowym Niebem, Niebem samym w sobie. Tutaj na ziemi zasłużmy sobie, żeby Maryja wezwała nas na „swoją drogę”, abyśmy nie pozostali małoduszni, ograniczeni do miłości, która jest tylko błaganiem, wzdychaniem, żądaniem, interesem, lecz byśmy, poznawszy Ją nieco, mogli Ją wychwalać.
Chiara Lubich, Charyzmat jedności, 2007.