Nie, Silvii nie bij, daj klapsa mnie

 
Z wielką radością obejrzeliśmy film, w którym pierwszy focolarino, nieżyjący już Marco Tecilla,oprowadza widza po Trydencie, zatrzymując się w miejscach istotnych dla Chiary Lubich i przywołując wspomnienia.

Chodzi o dokument Donato Chiampiego, zrealizowany na 100. rocznicę urodzin założycielki Ruchu Focolari, który przenosi nas do miejsc związanych z trydenckim okresem jej życia.

Kiedy poznaliśmy już dobrze jakąś osobę i teraz łączy nas z nią przyjaźń, zawsze niezapomnianym przeżyciem jest odkrywanie bliskich jej miejsc: domu rodzinnego, miasta urodzenia, zakątków związanych z ważnymi dla niej wydarzeniami. Możemy wtedy jeszcze bardziej zrozumieć tę osobę, zanurzając się w świecie jej dzieciństwa i młodości. Takie właśnie doświadczenie stało się dwukrotnie naszym udziałem. Mimo że to były krótkie wizyty, w naszych sercach pozostały niezatarte wrażenia. Katedra trydencka i poszukiwanie okna, przez które Chiara widziała wpadające promienie słoneczne, oświetlające całą świątynię. Stare malownicze uliczki, które musiała przemierzać. Ośnieżone szczyty Dolomitów i górujący nad Trydentem najbardziej charakterystyczny z nich –Paganella. Śpiewy góralskie w schroniskach, rozgwieżdżone górskie noce… Przyroda, architektura, atmosfera:wszystko to w jakiś sposób przybliżało nam dziecięce i młodzieńcze lata Chiary.

Przyjrzyjmy się teraz kilku wydarzeniom z pierwszych dziesięciu lat życia Chiary.

Trydent 1920

Trydent, lata 20. ubiegłego wielu. To właśnie w tym mieście poznali się rodzice Chiary – Luigi Lubich i Luigia Mariconz. Luigi wywodził się z rodziny o słowiańskich korzeniach, zajmującej się handlem, Luigia pochodziła z Val di Non, była więc góralką. Wzięli ślub 15 sierpnia 1916 roku. Dwa lata później przyszedł na świat Gino, a następnie,22 stycznia 1920 r., Chiara, która na chrzcie otrzymała imię Silvia. Po niej urodziły się jeszcze Liliana i Carla. Rodzina Lubich prowadziła ciche i zgodne życie. Mama wyniosła ze swej rodziny tradycyjną religijność, była gorliwą katoliczką, chodziła codziennie na Mszę Świętą. Również swoim dzieciom przekazała drogocenny dar wiary. Tatobył socjalistą i rzadko chodził do kościoła, jednak cechowała go moralna prawość (potem „pod wpływem dzieci” – jak mawiał – wrócił do życia sakramentalnego). Pracował w dzienniku „Il Popolo”, ale kiedy ze względu na reżim faszystowski gazeta została zlikwidowana, otworzył własną działalność i zajął się sprzedażą wina. Firma dobrze prosperowała, dlatego przez pierwsze lata rodzina nie miała problemów materialnych. Jednak kryzys ekonomiczny lat trzydziestych sprawił, że firma upadła. Luigi, odmawiając wstąpienia do partii faszystowskiej, mimo że zapewniłoby mu to pracę państwową, od tamtej pory środki do utrzymania swoich najbliższych musiał czerpać tylko z pracy dorywczej. Żyli zatem ubogo i doświadczyli tego, czym jest bieda. Rodzice często odmawiali sobie jedzenia, aby móc nakarmić dzieci. Jednak, jak wspomina Chiara, choć rodzina żyła w niedostatku, zawsze zachowywała swoją godność.

Półtoraroczna Silvia

Zachowało się zdjęcie półtorarocznej Silvii w towarzystwie swego brata Gino (na reprodukcji postać Gino jest niestety zupełnie niewyraźna). Na odwrocie można przeczytać: „Dla naszego kochanego tatusia z okazji imienin. Gino i Silvia. Trydent 1921”. Był to prezent dla Luigiego podarowany przez żonę. A oto fragment wspomnienia z dzieciństwa związanego z bratem, którym po latach dzieliła się Chiara: „Od dziecka był bardzo wielkoduszny. Przypominam sobie, że pewnego dnia, jeszcze jako dzieci, za bardzo hałasowaliśmy w domu. Mama czekała, aby tato, gdy wróci, ukarał nas. Ojciec ustawił nas w szeregu według starszeństwa: pierwszy Gino, za nim ja, potem Liliana, dalej Carla. Szedł kolejno od jednego do drugiego, żeby dać klapsa. Pierwszy dostał Gino, potem była kolej na mnie, ale Gino zasłonił mnie mówiąc: »Nie, Silvii nie bij, daj klapsa mnie«”.

Sześcioletnia Chiara

Silvia uczęszczała do publicznej szkoły podstawowej, ale ponieważ mamie zależało na katolickiej formacji dzieci, powierzyła ją siostrom zakonnym ze Zgromadzenia Maria Bambina. Jedna z nich, siostra Karolina, miała duży wpływ na Chiarę. Przede wszystkim przekazała jej miłość do Maryi i Jezusa Eucharystycznego. W każdy piątek o godzinie 15.00 prowadziła powierzoną sobie małą grupkę dziewczynek, w tym sześcioletnią Silvię, do kościoła na adorację. Chiara wspomina: „Pamiętam, że skupiłam wzrok na Jezusie w Eucharystii, wystawionym w monstrancji, i mówiłam Mu: »Ty, który stworzyłeś słońce dające światło i ciepło, spraw, żeby przez moje oczy przeniknęło do mojej duszy Twoje światło i Twój żar«. Powtarzałam to tak długo, aż w końcu od wysiłku patrzenia biała Hostia wydała mi się czarna, a białe to, co ją otaczało”. Była tak mocno skupiona na monstrancji, że w końcu zemdlała z wysiłku…

Równocześnie z rozwojem łaski w małej Chiarze kształtowało się pragnienie dążenia do prawdy. „Nie lubiłam lalek – zwierzyła się kiedyś Chiara – może dlatego, że były sztuczne. Nie lubiłam też bajek, wolałam prawdę.

Rodzina Chiary była bardzo zjednoczona. We wspomnieniach Chiary z letnich wyjazdów rodzinnych obecne jest „poczucie szczęścia i wolności”, związane również z doświadczeniem piękna przyrody i ruchu na świeżym powietrzu.

Rodzina Lubich w Rocegno, lato 1929

Po pierwszych dziesięciu latach beztroski nadeszły pierwsze prawdziwe cierpienia. Ale dla Chiary nie oznaczały końca szczęśliwego dzieciństwa; przyjmowała je jako łaskę. Umiała zobaczyć wartość w przeżywanej biedzie, która stała się udziałem jej rodziny na skutek upadku przedsiębiorstwa taty. Chociaż nadal się uczyła, od trzynastego roku życia udzielała też korepetycji z matematyki i innych przedmiotów, aby wspomóc rodzinę materialnie. Ponadto, jak sama po latach stwierdziła, biedę odczuwali najbardziej rodzice, a dzieci traktowały całą tę sytuację z pewnym poczuciem humoru. Doświadczenie niedostatku pomogło Chiarze później lepiej zrozumieć ubogich, których wraz z pierwszymi towarzyszkami odwiedzała w zaułkach Trydentu.

Z krachem finansowym zbiegło się równocześnie inne doświadczenie cierpienia – zapalenie otrzewnej wywołane zapaleniem wyrostka robaczkowego u dziesięcioletniej Silvii. Diagnoza nie pozostawiała wielkich nadziei, przeżycie graniczyło z cudem. Przed przystąpieniem do operacji lekarz poprosił tatę Silvii o pisemną zgodę, którą ten podpisał, nie mówiąc nic żonie o zagrożeniu. Mama jednak intuicyjnie je przeczuła i pobiegła zawierzyć córkę modlitwom sióstr ze Zgromadzenia Maria Bambina. Siostry gorliwie modliły się i wymodliły cud wyzdrowienia. Wspominając owe wydarzenie, Chiara podkreślała, że wyszła z tej choroby dzięki modlitwom sióstr oraz rodziców. Również od tamtego momentu Silvia rozumiała wartość cierpienia i możliwość ofiarowywania go i znoszenia z miłości.

Oto kilku epizodów z dzieciństwa Chiary Lubich i z dziejów jej rodziny. Niech spojrzenie na działającą w niej stopniowo łaskę pomoże również nam dostrzec złotą nić Bożej Miłości łączącą różne wydarzenia w życiu każdego z nas.

Judyta  Duda

 

 

Regulamin(500)