Ja-brat-Bóg

 
"Duchowość wspólnotowa" to temat, który wszyscy członkowie Dzieła Maryi będą zgłębiać w nadchodzącym roku. Lecz nie jest to jedynie "temat" do rozważań, lecz rzeczywistość, którą pragniemy budować dzień po dniu poprzez życie w miłości wzajemnej. Jest to nowa droga, która może nas zaprowadzić do jedności i "świętości razem".

Dzisiaj Duch Święty z mocą przywołuje ludzi, aby szli do Boga razem z innymi, więcej: aby z tymi wszystkimi, którzy tego pragną, byli jednym sercem i jedną duszą. Duch Święty na dwadzieścia lat przed II Soborem, pobudził nasz Ruch, aby dokonał tego radykalnego zwrotu ku ludziom. Według duchowości jedności do Boga idzie się właśnie przez brata.

„Ja-brat-Bóg” – mówiło się. Idzie się do Boga razem z drugim człowiekiem, razem z braćmi – co więcej: idzie się do Boga przez człowieka*. Kochamy Chrystusa w każdym bracie, Chrystusa, który w nim żyje lub może się ponownie narodzić też dzięki naszej pomocy. Pragnie się zjednoczenia z braćmi  w imię Jezusa, żeby zapewnić Jego obecność pośród nas (por. Mt 18,20)**. Jezus Pośrodku nie jest jakimś faktem, który może od czasu do czasu zaistnieć. On jest naturą naszego życia i powinien być zawsze. On nie jest wyłącznie punktem docelowym, lecz jest także punktem wyjścia: „Przede wszystkim miejcie gorącą miłość jedni ku drugim” (1 P 4,8).

Dla nas wszystko – czyli apostołowanie, nauka, praca, nawet modlitwa i dążenie do świętości – ma znaczenie i wartość, jeśli z braćmi mamy pośród nas Jezusa. W naszym życiu Jego obecność  jest „normą wszystkich norm”. My osiągniemy świętość, jeśli pójdziemy do Boga razem, w jedności. ***

 

*Chiara Lubich „Duchowość  jedności nową drogą”, s. 19.

** Tamże s. 20.

***  Tamże s. 27.

 

Małżeństwo, podobnie jak każda wspólnota, jest miejscem, w którym w sposób naturalny droga miłości staje się drogą miłości wzajemnej… O ile w sytuacjach nadzwyczajnych mobilizujemy się bardziej, o tyle trochę się to komplikuje w codziennym życiu, pełnym zwyczajnych sytuacji, które wymagają od nas tracenia własnych pomysłów i pragnień.

Opowiemy wam krótką scenkę z naszego życia. Po południu w środę zadzwoniła do mnie Zosia, aby mi powiedzieć, że nie zabrałem z domu kluczy i będę musiał poczekać, aż ona wróci z Wojtusiem z zajęć muzycznych. Czekałem na nią przed domem w samochodzie. Tak więc później niż normalnie dotarliśmy razem do domu. Po wejściu szybko poszedłem do kuchni zobaczyć, co zjemy dzisiaj na obiad. Byłem głodny. Ale obiadu tym razem nie było. Nic nie jemy? W głowie zaczęły się kłębić pytania: dlaczego? Co się stało? Zanosiło się na robienie wyrzutów! I już prawie do tego doszło. Pokręciłem się po kuchni. W domu panowała cisza. Zosia przebierała Wojtusia, a ja myślałem… To była cisza, która była niezbędna do duchowego oprzytomnienia. Za chwilę przyszła do kuchni Zosia. To był ten moment przypomnienia sobie o przykazaniu Jezusa „Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem”. Powróciłem wewnętrznie do tego, co jest najważniejsze – dobro brata ponad wszystko! Zobaczyłem, że w lodówce są jajka oraz mleko – mogę szybko zrobić omleta na obiad. Zosia w tym samym czasie odkryła, że w zamrażarce jest jeszcze coś gotowego do zjedzenia. Po 20 minutach jedliśmy razem pyszny obiad. Byliśmy naprawdę szczęśliwi, że kolejny raz trudności dnia codziennego nie zerwały więzów naszej miłości. Co więcej, w międzyczasie wymyśliliśmy obiad na kolejny dzień i w garnku gotowała się już pyszna zupa pomidorowa. To dowód na to, że miłość wzajemna jest bardzo kreatywna.

Zosia i Sebastian

Regulamin(500)