Zagojone rany
Któregoś dnia pewna osoba zrobiła mi wyrzuty, na które, według mojej dumy, nie zasłużyłam. Przez jakiś czas ten brak szacunku wobec mnie palił mnie w środku. Miałam pokusę, by ograniczyć tę relację, nie chciałam mieć nic więcej do czynienia z tą nielubianą osobą. To jednak nie byłoby zgodne z moim wyborem życia według Ewangelii. Jak mogę wyleczyć tę ranę? Zwróciłam się do Jezusa i od razu przyszło mi do głowy: „Nie czyńcie innym tego, czego byście nie chcieli, żeby wam czyniono”. Przez wiele dni ćwiczyłam się z tymi, z którymi miałam do czynienia, także z tymi, którzy mnie skrzywdzili, i zamiast uciążliwych myśli czułam, że coś się we mnie uzdrawia. To poczucie ulgi, które może dać tylko przebaczenie.
(R. – Włochy)
Bezwarunkowa miłość
Od pewnego czasu kłótnie między mną a moją żoną przybierały na sile. Kto wie dlaczego, wystarczyła drobna różnica zdań, jedno słowo nie na miejscu, nic takiego, by podnosić głos, wypominać na nowo stare historie. Jednego z takich wieczorów, kiedy atmosfera stała się już napięta, nasza dziewięcioletnia córka bawiła się w rzucanie papierowych samolotów ze schodów na piętrze. Uśmiechała się, a jej młodszy brat wydawał się bawić w najlepsze. Zaintrygowany, wziąłem kilka samolocików i pokazałem żonie. Po bliższym przyjrzeniu było widać, że każdy z nich był ozdobiony serduszkami i wiadomościami w rodzaju: „Tak bardzo was kochamy”, „Jesteście najpiękniejszymi rodzicami na świecie” i „Chcemy usłyszeć, jak śpiewacie”. Gdy moja żona czytała te słowa, łzy płynęły jej po twarzy. Spojrzeliśmy na siebie zawstydzeni, a potem objęliśmy się, obiecując, że odnajdziemy naszą jedność w tym „tak” miłości, które wypowiedzieliśmy przed laty.
(M. – Portugalia)
Pierwszy krok
Od młodzieńczych lat ja i mój ojciec się nie znosiliśmy. Moja matka cierpiała, ale nie widziała żadnego rozwiązania dla tej sytuacji naszej rodziny. Podczas pewnej podróży zagranicznej zwierzyłem się mojemu przyjacielowi, który był zaangażowany w jakimś ruchu katolickim i który w trudnych przypadkach zwykł zadawać pytanie: „Jeśli ja nie pokocham tej osoby, to kto ją pokocha na moim miejscu? Wróciłam z tej podróży, pamiętając o tych mocnych słowach i, co dziwne, przypomniało mi się wiele straconych okazji, kiedy mogłam wykonać jakiś gest miłości wobec moich rodziców. Aby to naprawić, zaczęłam od małych, prostych rzeczy związanych z moimi kompetencjami, których kiedyś unikałam… Krótko mówiąc, coś się we mnie zmieniło. Od tamtej pory minęły dziesiątki lat, a teraz, kiedy mam rodzinę i dzieci, rozumiem, jak ważne jest zrobienie pierwszego kroku, tak jakby radość drugiej osoby zależała tylko ode mnie.
(R.T. – Węgry)
Pod redakcją Marii Grazii Berretty (zaczerpnięto z Il Vangelo del Giorno, Città Nuova, rok VIII, n.2, marzec-kwiecień 2022)